Mąż stanu

Mąż stanu to osoba kierująca się racją stanu czyli interesem narodowym, przedkładając ów interes nad interesy innych państw bądź wspólnot. Mąż stanu działa mając na względzie suwerenność swojego państwa, jego pozycję ekonomiczną i militarną. Z interesem narodowym sprzeczne jest zawieranie wszelakich umów międzynarodowych mogących pogorszyć status materialny społeczeństwa, które się reprezentuje.

Ktoś kto namawiał Polaków do głosowania za przystąpieniem do Unii Europejskiej, w mniej lub bardziej bezpośrednio sposób negocjował z unijnym d***kratami warunki przystąpienia, czynił jakiekolwiek starania byśmy się w eurokołchozie znaleźli, działał wbrew polskiej racji stanu. Mężem stanu takiego człowieka nazywać w żadnym wypadku nie można.

Nie może być także mężem stanu osoba, która posiadając właściwy autorytet i możliwości przekazu medialnego, popełniła grzech zaniedbania, przemilczając kwestie bardzo istotne z punktu widzenia suwerenności Polski, możliwości rozwoju naszego kraju i bezpieczeństwa energetycznego (dyrektywy unijne utrudniające działalność gospodarczą, pakiet klimatyczny, umowy gazowe).

Naiwność polityczna nie jest żadnym usprawiedliwieniem. W końcu polityka to nie zajęcie dla każdego, a bycie mężem stanu to nie akcje charytatywne w stylu Sharon Stone, ani też "darmowe" zupki Kuronia. Kto tego nie rozumie, niech lepiej zajmie się pisaniem wspomnień.

Wpis dedykuję żyjącym "mężom stanu", póki nie jest za późno i jeszcze mogą opowiedzieć się po właściwiej stronie.