W.Lipski
W.Lipski
betacool betacool
211
BLOG

Breaking Bad – przełamując zło Netfliksa i przemilczenia Matrixa

betacool betacool Kultura Obserwuj notkę 4
Zła przełamywanie dobrem

Alfatool - tekst trzeci z 4 lutego 2024 r.

Breaking Bad – przełamując zło Netfliksa i przemilczenia Matrixa

image

źródło na prawach cytatu

 Moja pierwsza przygoda z Netfliksem nie była zbyt długa, kilka obejrzanych komedyjek, sensacji, kawałek sagi o Wikingach. Tylko jeden serial, który się przebił do mej pamięci i się w niej utrwalił poprzez powtórne jego obejrzenie, a nawet sięgnięcie do sequela, którego głównym bohaterem został poruszający się po cienkich i przez to ostrych jak brzytwa granicach między prawem i bezprawiem - Saul Goldman. Ten mocno pogubiony adwokat dysponował jednak takimi zabezpieczeniami swej osobowości, którą ja nazwałbym raczej sumieniem, że choć mocno grzeszył, to do zbrodni (o ile dobrze pamiętam) się nie posunął.

Zupełnie inną drogę wybrał Walter White. Ten wydawałoby się stateczny i porządnie zakotwiczony w życiu i jego nienaruszalnych zasadach facet - nauczyciel chemii, głowa rodziny, ojciec najpierw jednego (z lekkim porażeniem mózgowym), a potem dwojga dzieci, stanął pewnego dnia wobec faktu, że ma raka. Ta wiadomość i zderzenie z pierwszymi kosztami leczenia choroby, a także fakt, że los zetknął go z byłym uczniem Jessem Pinkmanem, postawiły go wkrótce przed moralnym dylematem – być tym kim się jest, czy zarobić na swoje zdrowe i dostatnie życie całej rodziny. Walter poszedł na to drugie i na produkcję narkotyku - metamfetaminy. A, że był w tym dobry, by nie rzec najlepszy, wkrótce opływał w bogactwo okupione łamaniem wszelkich moralnych barier i spiralą zdarzeń, która ciągnęła go ku kolejnym przebijanym z hukiem poziomom dna.

Przyznam, że dylemat White’a wydaje się przedsiębiorczym facetom nieobcy. Przecież, gdy okoliczności i tak zwany system zmuszają cię w imię dobra wyższego do ratowania swojego zdrowia i życia i zagrożonego bytu najbliższych, to powinieneś działać skutecznie, nie koniecznie oglądając się na łamanie reguł prawa.

Sądzę, że w związku z tym, mężczyźni trochę otrzaskani życiem, raczej podpisaliby się pod poniższym równaniem:

ojciec + zagrożona rodzina = dopuszczenie łamanie niektórych reguł

Co ciekawe wzór ten można przekształcić, co będzie oznaczać, że łamanie reguł przez ojca postawi go poza nawiasem rodziny, która będzie się czuła jeszcze bardziej zagrożona (bo bez ojca)

zagrożona rodzina = łamanie reguł - ojciec

I wtedy mamy sytuację mniej więcej taką jak z plakatu poniżej. Ojciec stojący po tej samej stronie równania, co łamanie reguł jest zagrożeniem dla rodziny i obniża jej realną wartość. Im większym zagrożeniem będzie on sam, tym więcej reguł będzie musiał połamać po drodze.

image

źródło na prawach cytatu

"Ja nie jestem w niebezpieczeństwie, Skyler (imię żony Walta), ja nim jestem".

Z przekształceniami wzoru bez wyzwań losowych zagrażających rodzinie, pozostawię was samym sobie. Na marginesie dodam, że im więcej wart jest ojciec i rodzina, tym większa jest też wartość przestrzeganych zasad:

ojciec + rodzina = przestrzeganie reguł

Morał, (być może matematycznie nieco naciągnięty) jest taki, że niezależnie od okoliczności, można rozważyć nagięcie prawa, ale fundamentalnych reguł i zasad łamać się nie powinno, bo to powoduje jedynie kumulację zagrożeń i niebezpieczeństw z tym największym włącznie, że straci się życie i pal licho, gdyby tylko te doczesne...

Tytuł „Breaking bad” najczęściej transponowany jest na polski jako „Przełamując zło”/ „Przełamywanie zła”. W naszym ojczystym języku takie tłumaczenie zaczyna się mienić ciekawymi odcieniami. Wszak przełamywanie kojarzy się nie tylko z przebijaniem w stronę zła, lecz także z biblijnym dzieleniem chlebem, czy z wigilijnym dzieleniem opłatkiem. Przełamywanie zła, nasiąka więc zalatującym siarką znaczeniem obdarzania nim swoich najbliższych.

To tyle o tym filmie. W sumie to na nim skończył się mój pierwszy etap z Netflixem.

Drugi rozpoczął się niedawno. Córka pomogła zaopatrzyć mój tablet w dostęp do tej platformy i w długie szpitalne wieczory, od czasu do czasu się tą formą spędzania czasu wspomagałem. Na pierwszy ogień poszedł jakiś serial kryminalny. Mocno mnie rozczarował, bo mniej więcej od połowy tasiemca domyślałem się jaka będzie druga jego połowa. Obła, długa i nieuzbrojona w żadne haczyki fabuła, niestety niczym mnie nie zaskoczyła.

Zacząłem więc szukać filmu, który obejrzałem w telewizji niestety nie oglądając jego początku i nie zapamiętując tytułu. Wstukałem frazę „christian”, gdyż był to obraz związany ze śmiercią Jezusa i odnalazłem go, ale równolegle wyświetlił mi się serial „The Chosen”. Odpaliłem i wsiąkłem. Historie, które świetnie znamy nieco ubarwione rozwinięciem niektórych wątków i postaci (Piotr, Jakub). No i ktoś, kogo nie da się zapomnieć – Paras Patel osobliwie odgrywający Mateusza.

image

The Chosen" - Jezus i Mateusz; źródło na prawach cytatu

Gdy w półtora dnia pochłonąłem wszystkie dostępne odcinki, pozostałem z wielkim odczuciem niedosytu i pragnienia, by zobaczyć więcej. To niezaspokojone pragnienie też chyba nieprzypadkowe, bowiem ostatnie ujęcia ostatniej serii dotyczyły spotkania z Samarytanką przy studni.

Po wyjściu ze szpitala okazało się, że dane mi było się zetknąć ze światowym fenomenem. Film obejrzało już ponad 200 milionów ludzi na świecie, tak przynajmniej pisze w swoim artykule pani Dagmara Romanowska, która twierdzi, że palny związane z produkcją są jeszcze ambitniejsze:

„Producenci (…) chcą dotrzeć do... miliarda ludzi. Serial przetłumaczony został na kilkadziesiąt języków (dane w sieci są różne: padają liczby od 70 do 200). Bez wątpienia dookoła tytułu dzieje się dużo. Więcej niż można by sądzić - nie widząc wszędzie wielkiej kampanii marketingowej, ogromnych billboardów i zalewu spotów na ekranie.

Pokazy w Krakowie i w Warszawie nie są ani jedynymi, ani pierwszymi. "Dziś mamy specjalnych gości, ale to samo dzieje się organicznie w całej Polsce. Ludzie gromadzą się, chcą wspólnie przeżywać obejrzane odcinki, chcą dzielić się wrażeniami z innymi. To właśnie te spotkania spowodowały, że nasza firma zaczęła myśleć o tym, żeby 'The Chosen' wprowadzić do kin. Nie na odwrót"

Niestety nie pamiętam, by w „Szkole Nawigatorów” pojawiło się coś na temat tego filmowego zjawiska.

Nie upieram się, ale być może przecieram tu szlaki, jak niegdyś pisząc o wzbudzającym pewne kontrowersje filmie „Mesjasz” (nadal uważam, że godny obejrzenia i refleksji), a przynajmniej dyskusji, która rozgorzała pod krótkim w sumie wpisem (ech, gdzie się podziali niektórzy niezastąpieni dyskutanci?)

Czekając niecierpliwie na kolejne odcinki serialu, które mają się pojawić najpierw w kinach, szczerze zakłopotałem się deklaracjami, że ktoś zamierza wyprodukować „niesamowity serial o Chrystusie, lepszy niż „The Chosen”. Na serial zbierane są pieniądze i koszt tej filmowej mega sensacji ma się zamknąć w kwocie 300 000 złotych. Tak, tak - złotych!, bo przedprodukcyjne deklaracje o byciu lepszym składają nasi dobrze nam znani rodacy, a wśród nich nieco chyba nieskromny Paweł Lisiecki.

https://pch24.tv/niesamowity-serial-o-chrystusie-to-lepsze-niz-the-chosen/

Pożyjemy, zobaczymy. Podobno po owocach mamy poznawać, a nie po kwiatkach na słabo póki co odżywionym drzewku…

Wracając do mojego pobytu w szpitalu i eksploracji „Netfliksa”, to udało mi się tam również odnaleźć film, który moim zdaniem stanowi świetną klamrę dla nie dokończonego jeszcze serialu ‘The Chosen”. Owo dzieło w dobrej obsadzie i świetnej narracji nosi tytuł „Risen” – „Zmartwychwstały” i jest historią trybuna Claviusa - rzymskiego oficera postawionego wobec próby rozwikłania zagadki pustego grobu Chrystusa.

image
źródło na prawach cytatu


Fabuła filmu nieodparcie kojarzy mi się z pierwszą częścią wielkiego dzieła, które stworzył Mika Waltari – z „Tajemnicą Królestwa” stanowiącego pierwszą część „Trylogii rzymskiej”. Bohaterem tej opowieści jest także obywatel Rzymu, nieco dekadencki, ale dociekliwy Marek. Z trybunem Claviusem łączy go to, że trafia do Jerozolimy w dniu śmierci Jezusa i także prowadzi dochodzenie w sprawie wydarzeń, które trudno mu racjonalnie wyjaśnić, a jedynym sposobem na ich przyjęcie jest WIARA.

To dobry moment, by wspomnieć o autorze trylogii rzymskiej. Nasza rodzima wikipedia, którą pozwoliłem sobie nazwać w tytule wpisu Matrixem opowiada o człowieku, który pisał powieści, dramaty, nowele i scenariusze, tworząc często w bardzo zróżnicowanych stylach i gatunkach literackich. „W tym czasie napięty plan zajęć i wytężona praca spowodowały psychozę maniakalno-depresyjną, cierpiał też na bezsenność i depresję, często do tego stopnia, że potrzebował hospitalizacji”.

Jego twórczość nasz Matrix podsumowuje tak:

"Waltari napisał jeszcze siedem powieści historycznych, których fabuła umiejscowiona jest w różnych okresach dziejów ; m.in. akcja Czarnego Anioła rozgrywa się w Konstantynopolu, tuż przed upadkiem miasta. W swoich powieściach Waltari wyraża pesymizm".

Podsumowując depresja i pesymizm...

O tym, że z biegiem czasu Mika Waltari stał się konserwatystą odnajdującym chrześcijańską tożsamość, polski Matrix nie wspomina (angielski już tak). O tym, że "Trylogia rzymska" była ostatnim wielkim dziełem pisarza, również cicho. Nie dziwmy się, że głuche milczenie panuje także nad wnioskiem zasadniczym, że wielki twórca swą psychozę maniakalno-depresyjną i pesymizm leczył powrotem do ożywczego źródła WIARY.

***

Ci z Państwa, którzy w związku z mało optymistycznym, a wręcz depresyjnym brnięciem w polityczną bieżączkę mają problem z nadmiarem pesymizmu, zachęcam do obejrzenia wspomnianych przeze mnie filmów. A tym, dla których Netflix okaże się wyzwaniem, którego nie jednak za wymaganą opłatą nie chcecie doświadczyć, polecam Trylogię Rzymską, którą wystawię na licytację z ceną o dyszkę wyższą od ceny okładkowej 59,90 zł, bo za tyle sprzedawano ją w roku 2007. O dziwo to ponad 830 stronicowe wydanie bardzo dzielnie radzi sobie na antykwarycznym rynku i wcale mnie to nie dziwi.

 image

źródło na prawach cytatu


Kończąc swoje dzisiejsze kulturalne rekomendacje, które z powodzeniem możecie zamienić na słowo "rekolekcje", zacytuję trzy krótkie sentencje z prozy Waltariego:

„Bóg nie stworzył pospiechu tylko czas”.

„Wróg, który się lęka jest już w połowie pokonany”.

„Najdłuższa wędrówka człowieka odbywa się w nim samym”.

Ja po swojej długiej wędrówce po szpitalno-onkologicznych okolicach, w które fabuła zapędziła także bohatera "Breaking Bad" - Waltera White’a, mogę się cieszyć, że nie dane mi było zabrnąć w zakamary łamania kardynalnych zasad. Mój wróg został w dużej mierze pokonany, więc mogę się nie bać, lecz cieszyć się bez pośpiechu czasem, którym obdarował mnie i Was nasz Stwórca.

Miejmy baczenie na to, czym się przełamujemy na co dzień i uważajmy, by zamiast chleba naszego w nasze ręce nie trafiło zło.

P.S. 1 Władysław Magister Sztuki Muzycznej wczoraj mnie poprosił o przekazanie wyrazów wdzięczności. Podelektowaliśmy się delicjami, rodzynkami, gęstym Kubusiem z jabłka, banana, marchwi i mango. Potem dostał porcję masażu i odpłynął w słuchawkach na uszach, w których zabrzmiała w ten jedyny, szczególny sposób trąbka Milesa Davisa:



Sketches of Spain Davis Miles

 
Dzięki!

P.S. 2 Mam nadzieję, że przesyłki sie podobają. Postaram się wrzucać coraz więcej ciekawych tytułów choć i teraz wybór jest trudny. Trwa aukcja drugiego numeru Nawigatora, jednej z dwóch ale chyba jedynej w tej chwili dostępnej historii Chazarii, amerykańskie i czeskie coryllusowe baśnie, książka o antymasońskiej komórce kardynała Wyszyńskiego, nieznane fakty z życia tak cenionego przeze mnie arcybiskupa Józefa Gawliny (wspomnienia już się rozeszły) i wkrótce jeszcze sporo więcej, acz już nic więcej zwiazanego z Kliniką Języka.

https://allegrolokalnie.pl/konto/oferty/aktywne

Dotychczasowe teksty Alfatoola:

tekst pierwszy - Niezbyt smutna elegia na odejście z prośbą o przyjście z pomocą

tekst drugi -Święci ze szpitajnej kaplicy cz.1 Czy św. Antoni jadł ryby?

Wkrótce tekst czwarty...

 

betacool
O mnie betacool

grabarz nowych nonsensów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura