Według wielu ostatnich sondaży, Platforma Obywatelska powinna wygrać w cuglach zapowiadane na jesień wybory. W (niewiele wartych) sondażach telefonicznych (na ten temat tutaj), partii Tuska grozi nawet samodzielny rząd większościowy.
Wydawałoby się, że ekipę Tuska powinna czekać świetlana przyszłość. Jednak pracownie sondażowe w uwielbieniu dla jego partii zapomniały o jednym małym problemie, rezydującym dziś w pałacu prezydenckim. Zwycięzca wyborów, by zapewnić sobie sprawny proces legislacyjny, musi zdobyć stabilną większość sejmową obalającą prezydenckie veto, a zatem większość 3/5 głosujących (276 na 460 posłów), lub zyskać przychylność prezydenta.
O ile mało realistyczne przy obecnej ordynacji wydaje się zdobycie przez jakąkolwiek partię samodzielnej większości w Sejmie (większościowa ordynacja do Senatu od dwóch kadencji wyłania taką większość), o tyle kandydatami do zwycięstwa w wyborach są znów PO i nieco osłabiony PiS.
Tusk liczy się z tym, że po kampanii wyborczej zwycięstwo nad PiS nie będzie duże, a na pewno nie da mu większości, nawet tej zwykłej 231 mandatów. Stąd ostatnie rozmowy z prezydentem i ściśle tajne dżentelmeńskie umowy. Kierownictwo PO musi również zdawać sobie sprawę z faktu, że ewentualna koalicja z LiD-em będzie dla platformersów poderżnięciem sobie gardła i wspaniałym prezentem dla PiS. Ponadto nie ma pewności, że PO+LiD zbierze w wyborach 3/5 mandatów poselskich do przegłosowania prezydenckich sprzeciwów, zwłaszcza że PSL najprawdobodobniej znajdzie się i za pięcioprocentową parlamentarną burtą, i za trzyprocentowym progiem finansowania partii z budżetu.
Nigdy nie byłem fanatycznym zwolennikiem koalicji PO-PiS, choć taka wydawała się niegdyś najbardziej naturalną, zwłaszcza w obliczu konieczności przeprowadzenia wielkiej reformy finansów państwa. Dziś okazuje się, że ta koalicja - zawarta z rozsądku i odpowiedzialności za państwo, a nie z przyjaźni lub miłości - może być jedyną możliwością zarządzania państwem, a ponadto może zapewnić w miarę stabilny kurs reform przez kilka kadencji, co jest dziś koniecznie potrzebne.
Jan Osiecki pisze dziś, że perspektywa wyborów oddala się. Godzinę temu poseł PO mówił w TVP3, że z konieczności uchwalenia wielu ustaw, Sejm powinien pracować nawet w obliczu podjęcia decyzji o samorozwiązaniu. Umowa Tuska z Kaczyńskimi działa - w obliczu funkcjonowania rządu mniejszościowego, uzgodnione ustawy regularnie przechodzą POPiSową większością. Nie widać obrzucania błotem.
Może rządzący panowie wreszcie dojdą do wniosku, że wybory znów nie wyłonią zwycięzcy, a Polska przegra kolejną kampanię wyborczą.
Inne tematy w dziale Polityka