Kto dysponuje? A kto przyznaje?
Ad extremum i kto korzysta?
Śpię godzin tyle, że dnia od nocy nie rozpoznaję. Rąk do modliwy nie składam quasi nigdy. Czynności o cesze pożyteczności - omijam. Szerokim łukiem. Nad przepaścią. Desocjalizuję się.
To, co trzeba dopełnię jutro, gdy jutra nie będzie. Gdy co jest wolno - uczynię, jeśli nadejdzie ochota. Mrzonka i utopia. A jak nie można, cóż z tego?
Życie spływa łzą po policzku, wijąc się po drodze. Ukryć się. W grocie wydatnej kości lica swego. Zamknąć właz.
Cicho siedzę w studni bez liny, wiadra; ni wody. Nie kombinuję. Powierzchni unikam.
Od roztropności stronię:
..a
...przecież
...marnuję sobie życie na własną odpowiedzialność!
Inne tematy w dziale Rozmaitości