Andrew A. Michta Andrew A. Michta
8422
BLOG

Czy Europa zrozumie w końcu co jej grozi?

Andrew A. Michta Andrew A. Michta Polityka Obserwuj notkę 111

Dziś otwieram mój blog w Salon24. Cieszę się, że będę mógł tutaj publikować swoje teksty. Od lat zajmuję się sprawami bezpieczeństwa dotyczącymi Polski, Europy, USA i relacji transatlantyckich. Zacznę od sprawy fundamentalnie ważnej dla europejskiego bezpieczeństwa, w tym dla bezpieczeństwa Polski.

Rosyjska aneksja Krymu i inwazja na wschodniej Ukrainie to rzeczywisty moment sprawdzenie wiarygodności Zachodu i sprowadzenia go na ziemię. 

Przez ćwierć wieku powtarzano, że w zglobalizowanym i postmodernistycznym świecie historia się skończyła, tradycyjne konflikty miedzy państwami już się nie zdarzają. Przekonywano, że polityka bezpieczeństwa państw Zachodu i jego struktury wojskowe muszą dostosować się tego, co w języku fachowców nazywane jest „zagrożeniami asymetrycznymi”, czyli rozmaitych niekonwencjonalnych działań i terroryzmu. Europa demilitaryzuje się w najlepsze. Wydatki na zbrojenia załamały się z poziomu 2.3% PKB jeszcze cztery lata temu do 1.5% PKB dzisiaj – te liczby najlepiej pokazują jak głęboka nastąpiła zmiana w myśleniu o bezpieczeństwie na Starym Kontynencie.

Prawdziwy wysiłek obronny zastępują debaty, przygotowywanie dokumentów, projektów strategii itp. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy Stany Zjednoczone zmęczone 12 latami nieprzerwanej wojny musiały doprowadzić do zmniejszenia swojej obecności w Europie - siły amerykańskie zostały już zredukowane tu do około 50 tysięcy personelu. Jeśli nie nastąpi zmiana polityki USA, cięcia pójdą dalej.

W sferze obronności Europa zachowuje się jak błądzący we śnie. Jak można pogodzić grzmiący głos potępienia agresji Putina na Ukrainie z dalszymi cięciami wydatków na obronność? Jak pogodzić ostrą retorykę oficjalnych oświadczeń z poszukiwaniem możliwości wyjścia Rosji z kryzysu przy zachowaniu twarzy przez Putina? Wygląda na to, że dla części europejskich polityków jedyną poważną konsekwencją rozpoczęcia wojny na Ukrainie powinno być wypchniecie prezydenta Rosji na margines rodzinnego zdjęcia ze szczytu G20. 

Postmodernistyczna Europa, poza kluczowymi krajami granicznymi na północnowschodniej flance NATO, zdaje się żyć w świecie, w którym podstawowa funkcja państwa, jaką jest bezpieczeństwo narodowe, rozpłynęła się w dyskusjach o społecznym rynku i poprawności politycznej.  A przecież konflikt na Ukrainie coraz w poważniejszym stopniu decyduje o kształcie bezpieczeństwa Europy i przyszłości Sojuszu Atlantyckiego.

W debatach w Europie brakuje zrozumienia tego faktu. W dyskusjach w USA to zrozumienie jest większe, ale wyzwania palącego się Środkowego Wschodu i rosnącej siły Chin w Azji zmuszają Waszyngton do równoczesnego działania w kwestiach obronnych na różnych kierunkach.  Tym bardziej ważne jest, aby Europa doceniła i zrozumiała, co dzieje się na wschód od jej granic.

Będąc regularnym gościem w Europie i śledząc debaty i decyzje w sprawie jej bezpieczeństwa tu zza Atlantyku, często zastanawiam się jak długo przywódcy kluczowych państw europejskich zakłamują sami siebie w sprawie tego, czym jest putinowska Rosja.  Czy Europa nie może wreszcie przyjąć do wiadomości, że czeka ją długi okres konfrontacji, gdzie regułą jest to, że nie ma reguł?  Bo dziś wojna na Ukrainie to już nie jest tylko walka jednego państwa zaatakowanego przez sąsiada, ale walka o kształt demokratycznego porządku w Europie i europejskiej architektury bezpieczeństwa. 

Wobec niezwykle intensywnej rosyjskiej propagandy informacyjnej w mediach i cybeprzestrzeni coraz mniej rozumiemy o jak fundamentalne zasady toczy się walka.  Przed wybuchem protestu na Majdanie, Rosja zademonstrowała, że jest w stanie sparaliżować suwerenne państwo.  To zagrożenie nadal istnieje, nie tylko na Ukrainie. Celem rosyjskiej aktywności są przecież także kraje należące do NATO. Determinacja Rosji Putina jest widoczna w zmieniających się celach Moskwy.  

Najpierw celem Kremla była kontrola Ukrainy od wewnątrz, włącznie z próbą rozbicia jej aspiracji do stowarzyszenia z Unia Europejska. Po Majdanie Putin zdecydował, że jeśli nie jest w stanie kontrolować Ukrainy, to doprowadzi do jej zniszczenia.  Dziś Ukraina jest w krytycznym momencie. Przetrwanie tego kraju stoi pod znakiem zapytania.  Trudno pojąć, że większość przywódców europejskich nie uważa za główny priorytet działań na rzecz przetrwania Ukrainy. Nie dlatego ze Ukraińcom należy się jakieś specjalne traktowanie po latach zmarnowanych szans przez korupcję i sprzedajnych polityków. Ale dlatego, że pomoc w przetrwaniu Ukrainy to obrona podstaw bezpieczeństwa europejskiego i całej wspólnoty transatlantyckiej. 

Kiedy dwanaście miesięcy temu gdy Janukowycz prowadził Ukrainę do utraty niepodległości Europie zabrakło umiejętności myślenia w kategoriach strategicznych.  Dzisiaj Ukraina ma co prawda szanse na przetrwanie, ale tylko jeśli Zachód pomoże jej obronić i zreformować państwo.  Ukraińcy są wyczerpani, ale nadal siła,  determinacja i patriotyzm społeczeństwa tego kraju powinny przypomnieć Europie,  że prawo do suwerenności narodowej jest fundamentalną wartością wolnego świata.  

Ciągle jednak zbyt wielu polityków i intelektualistów  europejskich wierzy że Putin słabnie, bo sypie się gospodarka rosyjska, i można już tylko czekać aż Rosja poprosi o kompromis.  Jest odwrotnie. Putin czuje, że to przy nim jest siła.  Jest przekonany, że Rosjanie potrafią wytrzymać kłopoty dzięki rozbudzonej wielkoruskiej dumie narodowej, a Zachód nie będzie chciał ponosić na dłuższą metę kosztów politycznych i ekonomicznych napięć.  Rosyjski prezydent zademonstrował wielokrotnie, że nie jest zainteresowany porozumieniem w Donbasie, który Ukraina i Zachód mogłyby zaakceptować. 

Zatrzymanie procesu osłabienia systemu bezpieczeństwa europejskiego musi odbyć się poprzez zbudowanie „doktryny powstrzymywania”. Ten system musi zostać zbudowany dwupoziomowo: nie tylko na granicy państw NATO, ale również wewnątrz Ukrainy przez zreformowanie i wzmocnienie ukraińskiego państwa.  Ukraina potrzebuje nie tylko wsparcia ekonomicznego, ale przed wszystkim wsparcia przy reformach państwa i pomocy militarnej. Zachód ma pełne prawo domagać się od Kijowa reformy pastwa ukraińskiego, jeśli Ukraina chce liczyć na jego pomoc.  Ale z kolei ta pomoc musi być konkretna - zwłaszcza sprzedaż Ukrainie tego, czego najbardziej potrzebuje jej armia: brakujących jej systemów broni przeciwpancernej, przeciwlotniczej, pomocy medycznej i środków komunikacji. Konieczna jest też pomoc w szkoleniu armii. 

Jeśli Zachód znajdzie w sobie dostateczna determinację, żeby to zrobić, wtedy będziemy mogli mówić o odbudowywaniu struktury bezpieczeństwa w Europie.  

 
© Salon24.pl S.A.
 

Politolog, ekspert ds. bezpieczeństwa, profesor w U.S. Naval War College. Współpracownik Center for Strategic and International Studies (CSIS) w Waszyngtonie. Opinie prezentowane na tym blogu są osobistymi poglądami autora. Stały felietonista magazynu The American Interest. Na tym blogu publikuję teksty pisane specjalnie dla Salonu24 oraz polskie wersje artykułów z "The American Interest".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka