andrzej wianecki andrzej wianecki
267
BLOG

Na zdrowie za GMO.

andrzej wianecki andrzej wianecki Rozmaitości Obserwuj notkę 3

    W wielu gałęziach produkcji rolnej wyrastamy na europejskiego a nawet światowego championa.    W drobiu jesteśmy puki, co europejskim tygrysem z prawie połową produkcji w eksporcie.  Tego sukcesu nie zapewniły nam kurczaki ekologiczne z rocznika 1957 o wadze niespełna 1 kg a nawet nie te lekko zmodyfikowane, rocznik 1978 o wadze niespełna 2 kg. Jak donoszą dumni polscy hodowcy, sukces zawdzięczamy broilerom dochodzącym już do 3 kg wagi w niecałe 50 dni.  Na stronach hodowców dowiedzieć się tez można, że nie rozwinęliśmy jeszcze skrzydeł w technologii uszlachetniania ras, dlatego materiał do produkcji brojlerów pochodzi z importu.

    Krzyżówki upraw i hodowli a co za tym idzie i mutacje genetyczne dokonują się nie tylko w Kanadzie oraz USA, ale ciągle i wszędzie w tym w Polsce oczywiście też. Cała teoria ewolucji Darwina oparta jest właśnie na mutacjach genetycznych, tak, więc wszystkie otaczające nas żywe organizmy to jedno wielkie GMO, bez którego nie było by rodzaju ludzkiego.  Człowiek w pogoni za efektywnością produkcji i wynikającym z niej zyskiem, jedynie przyspiesza ten ewolucyjny postęp, bo taką szansę i rolę dała mu sama ewolucja. Motywację do wyścigów GMO podobnie jak budowania korporacyjnych potęg w tym sieciówek, dostarczają sami konsumenci domagający się coraz lepszych produktów i lepszych cen.

     W Polsce od dawna mamy nie tylko GMO, ale też dużo poważniejszy niż za oceanem problem z czystością środowiska.  W przeciwieństwie do GMO pewne jest, że skażenie naturalnego środowiska ma zły wpływ, na jakość produkcji rolnej i może też prowadzić do niekontrolowanych mutacji GMO. 

    Gdyby przy konsumpcji produktów GMO występowało faktycznie jakieś zagrożenie to ruch zielonych amerykański i polski zasypałby nas wynikami badań w tym zakresie i byłyby one teraz powszechnie nagłaśniane przez przeciwników GMO. Słuch i wzrok wytężam, ale nie widzę i nie słyszę żadnych konkretów dotyczących przebadanych i wykazanych zagrożeń.  Statystyka chorób i długości życia społeczeństw oficjalnie dopuszczających do konsumpcji żywność GMO nie daje podstaw do wywodzenia hipotez o szkodliwym wpływie tych produktów na zdrowie człowieka.

    Znacznie większe i bardziej oczywiste niż GMO jest zagrożenie powstałe na skutek aplikowanych przez rolników środków ochrony roślin i zwierząt, „cudownych" nawozów i pasz oraz oczywiście chemii, jaka dodawana jest do wyrobów spożywczych w procesie przetwarzania i konserwowania.  To raczej w tym obszarze organizacje troszczące się o zdrową żywność  powinny skoncentrować wysiłek.                            

    Nieujarzmione zasoby polskiej przedsiębiorczości w obchodzeniu zakazów w połączeniu z niską sprawnością naszego państwa i jego organów kontrolnych pozbawiają złudzeń, co do ekologicznych wartości polskich produktów rolnych i spożywczych. Z tych samych powodów nierealne wydaje się by nasi przedsiębiorcy nie znaleźli sposobu na import i sprzedaż nawet pod ekologicznymi etykietkami produktów GMO z Kanady, lub co gorsza z Chin.            

    W dyskusji o zdrowej żywności warto też wziąć pod uwagę, że w Ameryce producenci rolni to ogromne przedsiębiorstwa, niektóre o powierzchni upraw bliskiej wielkości naszych województw. Taki producent zazwyczaj jest dostawcą dla równie potężnych zakładów przetwórczych przeważnie z ugruntowaną i wartościową marką. O reputacje wartościowej marki trzeba dbać w sposób szczególny i ciągły. Jeżeli dodamy do tego skuteczność kontroli, wykrywalność i wysokość nakładanych kar w Ameryce vis Europa (patrz casus Volkswagena) to na logikę zarówno producent rolny jak i przetwórca amerykański powinni zachować dużo większą ostrożność przy biologicznych i chemicznych  eksperymentach na drodze maksymalizacji zysków, niż podobni w Polsce.  W odróżnieniu nasz rolnik gospodarujący średnio na kilkunastu hektarach niewiele ma do stracenia szczególnie, gdy polska organizacja państwa dopuszcza, aby sam zatrudniał weterynarza podobnie jak deweloper inspektora nadzoru.    Przykładowo aby poprawić efektywność żniwowania część rolników przed zbiorem nie tylko zdrowej kaszy gryczanej pryska uprawę silnym środkiem trującym Roundap.                                                                                                                                      Wypada też zadać retoryczne pytanie: skoro w Ameryce jest tak niebezpiecznie to dlaczego ruch migracyjny odbywa się w kierunku z Europy i Azji tam a nie odwrotnie?  Może zamiast bronić się przed technologicznym postępem w branży rolnej  warto przyjąć amerykańskie regulacje i standardy zanim się wyludnimy lub  utracimy zdolności konkurowania.

Jestem z dobrego 1964 rocznika, mąż i ojciec .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości