Ileż to razy zdarza się, że ateista i wojujący antyklerykał ląduje na końcu w kościele. Ba, im bardziej znany antyklerykał, tym barwniejsza kościelna oprawa pożegnalna. Niektórzy powiedzą, że to rodzina wbrew woli zainteresowanych na siłę ich tam ciągnie. Pewnie czasem tak, ale nie zawsze.
Jakże często mamy do czynienia z "pojednaniem z Bogiem" na łożu śmierci przez samego zainteresowanego i to w pełni świadomego.
Po co to robią?
Dla rodziny, na wszelki wypadek...gdyby jednak, czy tylko ich ateizm jest udawany i nie do końca szczery? Zakładając, że Boga nie ma, co jest oczywiste dla ateisty, taki akt na końcu drogi powoduje, że w tym momencie człowiek przegrywa i traci wszystko, cały sens przemijającego życia, całą powagę i wiarygodność.
Pamiętam znamienite pochówki i msze odprawiane w katedrach i to przez samych biskupów, jak choćby w przypadku Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, czy generała Wojciecha Jaruzelskiego.
Ostatnio odbył się pogrzeb znanego celebryty Roberta Leszczyńskiego, człowieka promującego akcję "nie płakałem po papieżu" w momencie, gdy cała katolicka Polska pogrążona była w żałobie. Umarł dokładnie 10 lat po nim. Cóż za ironia losu. Po śmierci Jana Pawła II udzielał wielu wywiadów wyrażając swą dezaprobatę dla żałoby narodowej. Dokonał aktu apostazji (ostentacyjnie wypisał się z Kościoła Katolickiego) informując o tym media.
I oto co słyszymy na pogrzebie od jego matki:
Moje dziecko nie było najgorsze na świecie - powiedziała nad grobem zapłakana matka - Miał ostry język. Czasem coś powiedział, co mogło sprawić ludziom przykrość. Przepraszam wszystkich za niego!- powiedziała, wywołując łzy wzruszenia. - On nie był taki...To było dobre dziecko. Był ochrzczony, miał wszystkie sakramenty, w szpitalu przed śmiercią przyjął ostatnie namaszczenie od młodego, bardzo mądrego księdza. I wiem, że Bóg czuwa nad moim synem. Bóg zapłać wszystkim. A kto może, niech się pomodli za niego- prosiła.
No comment.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo