aneta.maria aneta.maria
396
BLOG

Pięćdziesiątnica 2010. Przypalone włosy

aneta.maria aneta.maria Kultura Obserwuj notkę 52

W Bogu podoba mi się jedna rzecz: że pragnienia się spełniają. Po prostu, jeśli pochodzą od Niego, to można być pewnym, że zadba On o ich realizację.

Po Wielkanocy napisałam futureskę, w której zamarzyła mi się eucharystia w małych wspólnotach wiary, odprawiana w domach chrześcijan. I wczoraj, gdy świętowaliśmy Wigilię Pięćdziesiątnicy, Ania rzuciła mimochodem, że w niedzielę w południe u nich w domu ks. Sławek odprawi mszę.

To się nam zdarzało przez lata, okazjonalne msze w zaprzyjaźnionych kaplicach czy w mieszkaniach, gdzie zatrzymywali się odwiedzający nas księża. Nigdy nie było to stałym zwyczajem. Uważnie przeczytaliśmy niegdyś encyklikę Dies Domini,w której JPII podkreślał, że niedzielna eucharystia jest zgromadzeniem całego ludu Bożego. Podobała mi się ta powszechność, chociaż zawsze widziałam rozziew między pięknym założeniem a zgrzebną rzeczywistością.

Nigdy też nie miałam przywiązania do wspólnotowych eucharystii jako wartości samej w sobie. Ze wspólnotą spotykam się regularnie przy innych okazjach. Bardziej tęsknię do tego, by struktury parafialne rozpadły się i przekształciły w wiele małych organizmów, pulsujących żywą, konkretną wiarą, by ludzie wierzący mieli okazję naprawdę podróżować ze sobą do Królestwa.

 

Eucharystia u Ani i Wiesia była zwykła. Może to właśnie było takie ładne. Że siedzieliśmy w domu, pozbawieni całego kultycznego sztafażu, ogołoceni z wszelkich „świętych” atmosfer, złoceń i aniołków oraz podniosłej muzyki organowej. Nikt nie powiewał ornatem, nikt nie wstępował na ambonę i nie grzmiał. Cieszyliśmy się przy słowach z Dziejów Apostolskich:Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu.

Mówiliśmy też o tym, co jest ostatnio wśród nas wspólne: o czekaniu. Czekamy na coś. Na Ducha. Na Jezusa. Na rozesłanie? W czekaniu jest wyraźna świadomość braku i własnej niewystarczalności. Już to jest znakiem oświecającej obecności Ducha. Czy przyjdzie? Jest wolny, nie wiadomo.

 

Po mszy Adam wspomniał, że jego 8-letni syn Janek od rana sprawdza nad głową, czy przypadkiem nie ma ognika. Ktoś usiłował Janka pocieszyć, że ma go „duchowo”. Na szczęście dzieci nie da się zbyć takimi wymykami. Co tam duchowo! On chce mieć prawdziwy ognik! Czy apostołowie wyszliby głosić na cały świat, gdyby mieli ogniki „duchowe”?

Myślę, że z powodu zranień przyjmujemy ogołocenie jako znak porzucenia nas przez Boga i usiłujemy braki i nieobecności zniwelować przez tłumaczenie, że coś „jest”, tylko „duchowo”. A Janek zdrowo chciał, by ognik przypalił mu włosy. W końcu takie wydarzenie warte jest przypalonych włosów...

Potem chłopcy poszli grać w piłkę. 2,5-letni Antoś został i z niepokojem pytał mamę, czy „wyszli na wiele lat”? Ania się śmiała, że Antoś ostatnio tak pyta, bo kilka chwil zdaje mu się latami. Antosiu! Jak ja ciebie rozumiem! Kiedy się czeka, każda chwila zdaje się wiecznością! Może dlatego z chrześcijaństwa zniknęło żywe czekanie na powtórne przyjście Jezusa? Może dlatego czekamy tak, jak gdybyśmy nie czekali, lokując to oczekiwanie w liturgii lub eschatologii...

 

aneta.maria
O mnie aneta.maria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura