Jakieś pięćdziesiąt lat temu krążyła anegdota o Chruszczowie i Mao, którzy wybrali się na polowanie. Upolowali słonia, no i zdobycz była za ciężka, żeby ją zabrać ze sobą. Umówili się, że Chruszczow pójdzie po pomoc, a Mao popilnuje dorobku.
Chruszczow wraca, a tu Mao ˛jest sam, zwłoki słonia zniknęły.
- Mao, gdzie jest słoń? - pyta Chruszczow.
- Jaki słoń/?
- No przecież upolowaliśmy słonia!
- Tak, upolowaliśmy.
- No to gdzie jest ten słoń??
- Jaki słoń?
I tak, z przytaczaniem przez Chruszczowa coraz większej liczby szczegółów, niezmiennie rzecz kończy się pytaniem Mao "Jaki słoń?".
Interpretacja orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kompetencji reprezentacyjnych przez przedstawicieli partii pro-prezydenckiej przypomina tę scenkę kropka w kropkę.
To i tak lepiej, niż w anegdocie z pasażerem taksówki, powtarzającym w opijanieniu "Ale o so chozi???".
Inne tematy w dziale Polityka