Zamach jednak był. Ślady materiału wybuchowego wyraźnie wskazują, że na pokładzie TU 154, którym leciał polski prezydent doszło do eksplozji. Także nieznaczne ślady materiałów izotopowych, które odkryto w resztkach samolotu mogą wskazywać, że za tragedią stały siły dysponujące najnowocześniejszą techniką do niszczenia celów powietrznych. W świetle tych ustaleń nie może być wątpliwości - był zamach. Kto za nim stoi?
Tak mogą wkrótce wyglądać medialne dywagacje, jeśli w dalszym ciągu wrak polskiego TU 154 będzie stał, tak jak stoi, czyli bez dozoru i niezabezpieczony. Można sobie przecież wyobrazić, że ktoś, komu zależałoby na eskalowaniu „tematu”, uraczyłby resztki samolotu śladami zdetonowanego trotylu czy jakiegoś plastiku, kapnąłby tu i ówdzie jakimiś promilami izotopu, osmalił czymś okolice silnika… Przecież nikt szczątków samolotu nie pilnuje, więc w czym problem?
Po jakimś czasie w wyniku dokładniejszych badań polscy eksperci natknęliby się ślady trotylu i izotopu. Nagle śledczy dostaliby „dowód”, który wywraca dotychczasowe ustalenia. Wiadomość przedostałaby się do opinii publicznej. Rozpoczęłyby się spekulacje. Wnikliwe badania wskazałyby, że zachowana struktura kadłuba i resztek samolotu nie prowadzą do takich wniosków, ale nikt w to już nie wierzy… Przecież są ślady trotylu i innych substancji. Niech nie wciskają kitu. Był zamach. Zabili polskiego prezydenta.
Według wczorajszych informacji medialnych wrak zostanie zabezpieczony najwcześniej za miesiąc.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka