Minely trzy dni od huraganu Sandy. Mam prad ale nie mam dachu. Tzn strukturalnie jest ale nie ma chroniacej przed deszczem powloki. Deszcz padal do livingroomu, lazienki, kuchni i pokoju mojej corki. Masakra. Siedze sobie pod folia przy biurku i mysle sobie ze nie jest jeszcze najgorzej. Zyjemy i dzieki temu ze siedze jak pomidor w plastykowym namiocie nie musze ogladac zniszczonego przez deszcz i odlazacego platami sufitu. Dwa dni nie dzialal domowy telefon, kabel i internet. Komorki za to dzialaly niechetnie i nie u kazdego. Za oknem krajobraz po bitwie. Na stacjach benzynowych bitwa ciagle trwa. New Jersey cierpi na brak benzyny. Ludzie ustawiaja sie w kolejki po benzyne i niekiedy niejednemu nerw puszcza i od wtorku policja pilnuje porzadku na stacjach. Ludzie gotowi sa placic po $10 za galon i skacza sobie do oczu.
Przy tunelach do Nowego Jorku uzbrojona w bron maszynowa policja. Ciekawe na kogo te giwery bo Sandy juz dawno sobie poszedl i nie zanosi sie aby mial w planach powrot aby dokonczyc dziela zniszczenia. Na policje narzeka tutaj kazdy ale nikt nie dyskutuje z ludzmi w mundurach z duzymi karabinami pod pacha.
Przez dwie noce pracowalem w okolicach Seaport, NJ. Polamane drzewa i slupy energetyczne. Wjazd do Seaport blokuje policja. Na ulicach miasteczka morski piasek i 50-stopowa lodz. Lezy w morzu polamany roller coaster. Okoliczne osady tez....pozal sie boze. Bloto zalega ulice i polamane drzewa na domach i samochodach. Rozmawiam z mieszkancami. Sandy zafundowal im niezwykly spektakl. Eksplodujace transformatory elektryczne rozswietlaly niebo roznokolorowym swiatlem. Najstarsi ludzie nie pamiataja niczego podobnego.
Wczoraj jade do Jersey City. Przejezdzam przez Hoboken. Miasto Franka Sinatry. Obraz nedzy i rozpaczy. Pozabawione pradu. Blokady na ulicach. Ulice zagracone zamoklym dobytkiem wynoszonym z zalanych woda piwnic. Bloto, kaluze, polamane galezie i policja. Curfew in effect.
Downtown Manhattan pozbawiony pradu. Pracuja na ulicach generatory pradotworcze. Piwnice domow pozalewne przez slona wode pomieszana z paliwem wycieklym ze zbiornikow. Pompuja nieustannie wode z piwnic sump pompy. Zanieczyszczona paliwem woda idzie do beczek. Uwijaja sie ludzie. Jest robota. Co za piekna katastrofa. Tragedia.
PS. Mogliby chociaz obnizyc cene za "fajki". Na Manhattanie papierosy po $13 za paczke... a niech ich szlag cwaniakow.
Inne tematy w dziale Rozmaitości