ProvoCatio ProvoCatio
329
BLOG

Balada rockmántica

ProvoCatio ProvoCatio Rozmaitości Obserwuj notkę 23
 
Czesto bywa w zyciu tak, ze znajdujac sie w jakies konkretnej sytuacji nie moge oprzec sie wrazeniu ze to co aktualnie przezywam, kiedys juz mi sie wydarzylo i ze Czas w jakis niezrozumialy dla mnie sposob zakreslil wielka petle i wrzucil mnie ponownie w to samo miejsce i mimowolnie staje sie ponownie swiadkiem tych samych lub podobnych wydarzen. Zjawisku takiemu Francuzi, ("...co to wszystko wiedza najlepiej i sa klasa sami dla siebie" ), nadali latwo wpadajaca i mila dla ucha nazwe Deja Vu a ( i tutaj zaloze sie z kazdym ze tak jest ) swiatowa psychologia na okreslenie tego zjawiska na pewno tez ma jakies swoje naukowe teorie. Znaczna czesc ludzkosci, ( tych bardziej oczytanych, z kilkoma literkami przed nazwiskiem i zaraz potem kropka lub bez ) refleksyjnie pokiwa glowa i z niejednej piersi wyrwac sie moze ni to szloch ni westchnienie:

-  Daj pan spokoj, toz pan przeciez nie wiesz ze..."historia kolem sie toczy"

Majac ten luksus ze moge obserwowac polska scene polityczna z bezpiecznej odleglosci nie bedac bezposrednio narazony na zadna przykrosc jaka ewentualnie moglaby wyniknac z dzialalnosci  pierwszo-,  drugo- i trzecioplanowych aktorow tej sceny, nie moge oprzec sie wrazeniu ze kiedys juz to "przedstawinie" gdzies widzialem i ze raz jeden w przeszlosci udalo mi sie byc swiadkiem podobnego teatru. Moze nie od razu bezposrednim uczestnikiem i "przedstawienie" tez bylo na mniejsza skale, ale wczuwajac sie w opowiedziana przez starszego kolege autentyczna historie  sztuki teatralnej we Zbygniowie, wioski lezacej na lini Stalowa Wola - Sandomierz -  prawie bezposrednim uczestnikiem. 

Rzecz miala miejsce na poczatku lat szesdziesiatych ubieglego stulecia. Nie bylo mnie jeszcze wtedy na swiecie, ale starsi odemnie blogerzy pamietaja ze czasy byly w Polsce nielekkie. Pewnego zimowego dnia w Zbygniowie i w kilku okolicznych wioskach na tablicach ogloszen i na wszystkich okolicznych slupach i wiekszosci okolicznych drzew pojawily sie plakaty zawiadamiajace ze w sobote w dniu takim a takim, w Swietlicy Wiejskiej w Zbygniowie odbedzie sie przedstawienie pod tytulem  -"Ide w Swiat". 
 
W dzisiejszych czasach telefonii komorkowej, internetu, telewizji satelitarnej i Pendolino ogloszenie takie na nikim prawie nie zrobiloby zadnego wrazenia, ale w tamtych, "slusznie minionych czasach" bylo to wydarzenie na miare wystepu Madonny w rocznice odzyskania Niepodleglosci w "kukulczym gniezdzie" w Wa-wie. Dosc powiedziec ze w dniu premiery do swietlicy walily tlumy spragnionych kultury i rozrywki chlopow z rodzinami z kilku okolicznych wiosek. Przed wejsciem czekal na nich z miejska odziany jegomosc, ktory po pobraniu oplaty, wcale nie malej jak na tamte czasy, otwieral drzwi i wpuszczal do zamienionej w teatr- swietlicy, zmarznietych ale rozgrzewajacych sie z umieszczonych pod kozuchami flaszek - teatromanow z teatrorodzinami. 

Ciepla, jasno oswietlona sala wypelniala sie w miare szybko. Stateczni gospodarze kontynuowali rogrzewke i w gwar rozmow wplatal sie dzwiek szkla o szklo i plusk rozlewanego, tu i owdzie samogonu. Dzieci  biegaly pomiedzy rozlozonymi w swietlicy lawkami i zbieraly sie pod scena zadzierajac wysoko glowki. Slychac bylo nerwowe smiechy dorastajacych dziewczyn i ich przkomarzanie sie z pretendentami i karcace takie zaloty- glosy matek . Panowalo mile podniecenie przed majacym nastapic niebawem spektaklem i zadowolenie ze oto wielki swiat ich odnalazl i zawital do nich aby sie przed nimi zaprezentowac.

Kiedy sala wypelnila sie tak ze "szpilki by nie wcisnal" zgaslo swiatlo i zapanowala pelna wyczekiwania cisza. Nagle scena rozjasniala kolorowym swiatlem okreconych bibula zarowek. Na scenie zza kotary pojawil sie ten sam jegomosc, ktory wczesniej sprzedawal bilety przed wejsciem. Ubrany byl tym razem w cieply kozuch i w czapke gleboko nacisnieta na oczy. Na plecach dzwigal wielki wor. Przeszedl scene z jednego konca na drugi i wracajac zatrzymal sie posrodku. Odwrocil sie twarza do widowni i i dramatycznym glosem oznajmil:

- " Ide w Swiat !"
 
Po wypowiedzeniu tych slow poszedl w strone kotary i zaraz za nia zniknal. Sala wstrzymala oddech i dluzszy czas siedziala na wdechu. Gdyby nie to ze byl to srodek zimy na pewno slychac byloby przlatujaca nad widownia muche. Dluzszy czas nie dzialo sie nic. Scena kolorowo oswietlona pozostawala pusta. Niezreczna sytuacja zdawala sie trwac bez konca. Pustka na scenie i oczekujacy na kontynuacje obiecanego spektaklu tlum. Po dluzszej chwili z widowni dalo sie slyszec pojedyncze zachecajace okrzyki. Niebawem zastapil ja szum niezadowolonych glosow i tupot buciorow o deski podlogi. Za jakis czas slychac bylo tylko tupot nog, gwizdy i wycie. Sytuacja zdawala sie wymykac spod kontroli i dwoch o najwiekszym autorytecie wsrod wioskowych gospodarzy, dzis nazwalibysmy ich liderami, postanowilo sprawdzic co moze byc przyczyna przedluzajacej sie w spektaklu przerwy. Uciszywszy wyjacy tlum udali sie do pokoju, ktory znajdowal sie ukryty za kotara w tyle sceny. Po otwarciu drzwi oczom ich ukazal sie widok porzuconego na podlodze worka i otwarte na oscierz okno. Pokoj byl pusty a "aktor" przepadl jak kamfora. Co dzialo sie pozniej w swietlicy nie ma co nawet opisywac. Awantura na calego. Wzajemne oskarzanie sie i wioska przeciw wiosce. Ktos dostal w pysk a ktos sie dlugie lata musial leczyc. Niewazne. Life is life.
 
Opowiadajacy mi ta historie starszy kolega smieje sie. Po chwili twarz jego staje sie powazna i mowi cicho:
 
- ",Ale nas sukinsyn wyrolowal. Tyle lat minelo a nerw sie czuje do dzis. Teraz te "cwoki"z Wiejskiej takze samo nas roluja i zostanie po nich tylko pusty wor i otwarte okno ".
 
PS. Wiejska B. wciaz "nienawistnie" milczy! :)
 
     
       
 

 

 

 

 

ProvoCatio
O mnie ProvoCatio

Pudelek Vision Network

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Rozmaitości