ProvoCatio ProvoCatio
252
BLOG

Nedznicy i Nedzarze

ProvoCatio ProvoCatio Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 

 

 To ze "rzad dusz" nalezy do zrecznych manipulatorow sprawnie poslugujacych sie slowem i znajacych sile razenia zgrabnej argumentacji i to ze publicystyka jest sztuka lania wody i bicia piany - wiadome jest nie od dzisiaj. Do tego zeby rzadzic wystarczy przeciez tak niewiele. Kawalek balkonu, polmrok nad kuflem zoltego z piana , golonko po bawarsku i akustyka sklepienia w pijalni piwa, odpowiednia temparatura wody w kranie, klawiaturka sluzbowego komputera, zapach papieru gazetowego, zielone oko radioodbiornika, szybki "niebieskie od telewizorow", "kilka dywizji" usluznych dziennikarzy i celebrytow i dopiero na koncu, coraz rzadziej uzywane ale przeciez wciaz zwarte i gotowe, wystukujace palkami rytm o tarcze aby sobie nie wyjsc z wprawy, gotowe na kazdy rozkaz, jesli tylko taki przyjdzie - oddzialy policyjnej prewencji. Dziennikarze i celebryci...unsung heroes frontu walki o podtrzymanie wladzy kazdego systemu, ktory to system w zamian za ich zaangazowanie i proporcjonalnie do talentu zapewni im pozycje i przywileje w srodowisku.  Cos za cos... Zaangazowanie i talent... Cienka niewidoczna na sumieniu linia po przekroczeniu ktorej aspirant do elit, wytlumaczy nedzarzom to co jest niewytlumaczalne, podkresli i uwypukli to co do podkreslenia, ukryje to co ma pozostac w ukryciu, przemilczy co ma zostac przemilczane. Talent, a takze ciut uzytecznej w zawodzie wiedzy, pare cytatow klasykow, swoiste wyczucie po ktorej stronie "chleb maslem sie smaruje", wrazliwosc na kierunek z ktorego w danym momencie wieje wiatr i  co aktualnie jest trendy. Dodaj do tego swoisty szosty zmysl w temacie co, gdzie, kiedy i komu mozna cos sprytnie zapodac, pancerne nalokietniki tak przydatne w rozgrywkach biurowych, pomnoz przez umiejetnosc zasiania modnej aktualnie i madrej madroscia etapu ideii, jak tego przyslowiowego "ziarnka prawdy", ktore ma zakotwiczyc  na dlugo w cudzym, zmagajacym sie z problemami dnia powszedniego - mozgu, wsadz w nawias dbalosc o wyglad wlasny, poczucie wlasnej niepowtarzalnosci i milosc do kasy co to "...ci wszystko wybaczy" i tak oto  otrzymasz wygodnie idacego przez zycie, zadowolonego z samego siebie, dziennikarza-publicyste XXI wieku.

Pieknie, pieknie basn sie baje...Ten przydlugi i moze nie dla wszystkich zrozumialy wstep to reakcja na notke http://newsroom.salon24.pl/558904,roszczeniowy-zachod-zaradny-wschod
Juz sam tytul sprawil ze przystapilem do lektury, a lektura notki sprawila ze poczulem ze nalezy powiedziec cos od siebie w tym temacie. Tak sie sklada ze wiekszosc swojego zycia przezylem na "roszczeniowym zachodzie" i smiac mi sie chce kiedy czytam:
"Bogate zachodnie społeczeństwa są nastawione roszczeniowo i oczekują pomocy państwa "od kołyski aż po grób".

"Postawa roszczeniowa"..." oczekuja pomocy" - prosze Pana, nikt sobie tutaj nic nie rosci i nie oczekuje zadnej "pomocy". Po prostu upominaja sie o cos, co im sie jak najbardziej nalezy ze wzgledu na rodzaj wywalczonej i przede wszystkim wypracowanej przez poprzednie generacje umowy spolecznej. Panstwo jako system nikomu tutaj zadnej laski nie robi i "pomoc" o ktorej sie wspomina, to sa to pieniadze wyrwane z opodatkowanego do granic wytrzymalsci zyjacego z pracy spoleczenstwa, a nie jakis prezent z jakiegos tajnego konta mitycznego tajnego wujka.
Praca na Zachodzie to ciagle jeszcze nie jest zadna laska ze strony pracodawcy dla pracownika a tylko rodzaj wymiennego handlu. Ja pracownik wymieniam swoja wiedze, doswiadczenie i profesjonalizm na pieniadze i nie dziekuje pracodawcy kiedy odbieram co tydzien czek. To on ma mi podziekowac za czas jaki mu poswiecilem.

"Młodzi Hiszpanie czy Francuzi, narzekający, że nie mogą znaleźć zatrudnienia, mimo że skończyli studia, powinni zadawać sobie pytania. Czy hańbą jest praca jako kelner z dyplomem politologii? Czy normalne są oczekiwania, że po ukończeniu studiów pracuje się "w zawodzie"? 
 
Mlody polski dziennikarz pouczajacy Francuzow i Hiszpanow co powinni zrobic i sugerujacy rodzaj pytania jakie powinni sobie zadac. OMG! A ma Pan moze odpowiedz na tak sformulowane pytanie?  Ma Pan?
Prosze Pana...powoli, powoli...skad u Pana ta pewnosc ze Polacy zyjacy za granica sa szczesliwi z wymuszonej na nich decyzji o zmianie miejsca pobytu? Czy mlodzi Polacy ktorzy pracuja za granica odnalezli prace w wyuczonym w Polsce zawodzie i specjalnosciach? Wszyscy? Mozliwe ze jakas czesc... podpowiem Panu. Jaki  to bedzie procent lub ulamek procenta tych ktorzy za chlebem opuscili Polske? 
Pyta Pan "czy normalne jest oczekiwanie ze po ukonczeniu studiow pracuje sie w zawodzie?"- chyba jak najbardziej normalne jest to oczekiwanie bo po jaka cholere decydowaliby sie na studia? 
Pyta Pan "czy hanba jest praca jako kelner z dyplomem politologi?" Hanba pewnie nie jest, bo zadna praca nie hanbi, ale moze byc frustrujace jezeli praca kelnera przedluza sie na lata.

Czy jeśli w kraju brakuje etatów, nie powinni szukać ich za granicą?"
 
Na to pytanie nie bede sie nawet staral odpowiedziec. Moge tylko niesmialo powiedziec ze dla Polaka wyjazd za granice to ciagle jest jakies rozwiazanie. Francuzi, Hiszpanie, Niemcy i Wlosi za ta granica juz sa i pewnie nastepny etap dla nich to wylot na Marsa.
Kiedy ja wyjezdzalem z Polski na stale w kraju hulala komuna. Puste sklepy, brak perspektyw, hasla i slogany. Kiedy ja wybralem lepszy swiat wyjechac nie bylo latwo. Kraj opuszczali wyrzuceni przez system dzialacze, studenci, wmieszani w tlum agenci i czasami kryminalisci. Czy gdybym urodzil sie dwadziescia lat pozniej zdecydowalbym sie na wyjazd? Nie wiem. Za to wiem jako stary emigrant ze dla idiotow nigdy etatow w starym kraju nie brakuje.

Młodzi Polacy rozumieją to o niebo lepiej - pisze Marczuk. „Przypomnijmy, co zrobili po 2004 r., gdy bezrobocie wśród nich dochodziło do 50 proc. Czy wyszli na ulicę, domagając się przywilejów i świadczeń? Nie."

Panie Marczuk...najdrozszy. A jakich swiadczen i od kogo niby mieli sie domagac przywilejow? Od tych co kwiczeli z kuntentnosci maczajac ryje przy polskim korycie? Od Onych? 
"One" co sie zalapaly na miejsce przy korycie, ani wtedy, ani tym bardziej teraz nie mieli i nie maja zamiaru sie z nikim dzielic. Roznica pomiedzy 2004 a 2014 jest taka, ze "One" dalej z rodzinami tkwia przy korycie, tylko teraz dodatkowo domagaja sie ze wzgledu na puchnace konta w bankach aby ich szanowac. 


"Spakowali walizki, zacisnęli zęby i ruszyli do pracy za granicę. O ich zapobiegliwości świadczą też wyniki tegorocznej rekrutacji na studia. Listę najpopularniejszych kierunków otwiera informatyka, a w pierwszej dziesiątce są budownictwo, mechanika i budowa maszyn, inżynieria środowiska, automatyka i robotyka czy zarządzanie i inżynieria produkcji.”

I co dalej z tymi co spakowali walizki? Wszystkim sie udalo? A ci zapobiegliwi jak skoncza te studia na pewno znajda prace w swoim zawodzie? W Polsce czy za granica? Jesli w Polsce to za jakie pieniadze? A jesli za granica to w jaki czas po wyjezdzie? Jak jest z profesjonalnym jezykiem wykladowym? Nauka odbywa sie po polsku czy po angielsku? Jezeli nie po angielsku a po polsku, to czy poziom technicznego jezyka angielskiego polskich absolwentow studiow jest na tyle wysoki ze moga konkurowac z emigrantami z Indii lub Pakistanu ubiegajac sie o prace na coraz mniej goscinnej angielskiej ziemii? 

W podsumowaniu notki redakcja News24 zadala czytelnikom takie oto pytanie:

Czy dziennikarz „Rzeczpospolitej” ma rację?


Enigmatycznie i zachowawczo odpowiem na to pytanie jak stary Goral po przejsciach: moze i ma racje a moze i nie ma...Nie znam Pana Marczuka i nie znam jego pogladow. Nie znam nawet calego artykulu a tylko fragmenty jakie znalazly sie na stronie News24 i do nich sie odnosze w mojej notce. Ze swojej strony dodam jako wieloletni emigrant ze zycze mlodym Polakom aby za granice wyjezdzali nie za praca a tylko na wakacje.
ProvoCatio
O mnie ProvoCatio

Pudelek Vision Network

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Rozmaitości