Zima. Niskie temperatury jakie nawiedzily Wschodnie Wybrzeze bija rekordy zimna nie notowane od 118 lat. Sparalizowaly nieomal normalne zycie mieszkancow Nowego Jorku. Zimno ze huhuha! Kto nie musi wychodzic z domu - lepiej zeby nie wychodzil. Dolce far niete. W domowym gabinecie cieplutko i przytulnie. Usmiecham sie do kubka herbaty z malinowym sokiem stojacym na biurku. Zaspane kocury leniwie przekrecaja sie z boku na bok, rozciagniete na sofie w livingroomie. Przychodzi do glowy myśl że trzeba jeszcze kupic kosc na pierwsze urodziny Lajki. Jutro jest jej dzien. Ach, sielana i wogole "sereno e...". Ćmi przytlumionym bolem kontuzja barku i szyi nabyta podczas noworocznego spotkania z pijanym kierowca. Szkoda tylko ze snieg zdązyl stopnieć w kilkugodzinnym interwale pomiedzy minusowymi temperaturami. Za to za oknem wieje arktyczny wiatr i przywiewa wspomnienia.
Krakow 1986 rok - styczeń. Zima, surowa i śnieżna. Uwielbiam jak pada snieg i biały puch przykrywa brud zaniedbanego miasta i sprawia że mozna choć przez moment zapomnieć o problemach dnia powszedniego. Można też raptem przystanac i zaskoczonymi, szeroko otwartymi oczami, chlonąć do wnętrza siebie rzadko dostrzegane, reglamentowane jak wszystko za komuny - piekno. Zatraca sie stłumiony w powiekszajacych sie z minuty na minute snieznych zaspach - nerwowy rytm miasta. Snieg osiada na metalowych parapetach nie zawsze czystych okien i kladzie sie na zaparkowanych, czekajacych cierpliwie jak zwykle powrotu swoich wlaścicieli, samochodach. Ciekawe czy od razu je odnajdą? Przykrywa puszysta kołderką ulice, skwery i ławki na przystankach i w parkowych alejkach. Zima, niesfornie i z gracja dorastajacej beztrosko panienki dokazuje i nie zważając na powage posągowych postaci z przeszlosci, zaklada im biale czapeczki na spizowe glowy i przyodziewa odlane w brazie sylwetki w sniezne szuby. Zadowolona z psikusa zaśmiewa sie pózniej nagłymi porywami wiatru i pruszy sniegiem w oczy spieszacych do domow przechodniom. Ludzie poruszaja sie szybciej niz zwykle, ale pośpiech ten nie ma nic wspolnego z normalnym, codziennym, zwariowanym tempem zycia, bo tempo to najpierw nieznacznie sie uspokaja, a pozniej calkiem spowalnia, tak jakby stalo sie to za sprawa niewielkich popychanych scherzando przez wiatr, wirujacych w powietrzu platkow sniegu. Opera Divina.