Umierać za Ojczyznę. Jakie to piękne i zaszczytne…Wzruszam się czytając że do złożenia ofiary z życia za Polske gotowy jest co drugi Polak. Zastanawiam sie czy ja też jestem gotów? W pierwszym odruchu chciałoby się krzyknąć – tak, tak, tak!...ale coś blokuje gardło i nie pozwala podniosłej deklaracji opuścić wnętrza. Gdzies z tyłu głowy uparcie powraca pytanie zadawane już wielokrotnie przez rodaków w innych sytuacjach dziejowych: „Za jaką Polskę?”. Czy tę, która sni mi się w wyidealizowanych do granic realności, sennych mamidłach, od lat już kilkudziesięciu? Śni mi się ta Polska, może nie ogromna...Może nie mocarstwo. Śni mi się, może i niewielka, ale umiejąca oddać honory tym którzy za nią polegli. Tak, honory tym, których kości jeszcze nie znalezły końca drogi na tym niewdzięcznym, pełnym krwi i łez, padole. Tych z Łączki. Tych z tysiąca innych innych dołów do których spychał ich katowski but, uklepując pózniej dokładnie ziemie, tak żeby nikt nigdy nie śmiał się nawet domyśleć... Śni mi się Polska solidna. Taka, na której mozna polegać. Potrafiąca przebaczać ale pamiętająca zniewagi i krzywdy. Umiejąca nazwac krzywdę – krzywdą, a zniewagę – zniewagą. Moja Polska ze snu nie musi byc ani nowoczesna, ani bogata. Może być skromna, ale musi być uczciwa. Dla nas. Urodzonych i wychowanych w Polsce. My już nie będziemy mieć innej Ojczyzny. Musi być sprawiedliwa. Śni mi się Polska jako otwarty dom. Dom dla wszystkich. Dom, w którym goście szanują tradycje i gospodarza. Moja Polska nie potrzebuje szukać uznania na pierwszych stronach zagranicznych tytułów, ani przeglądać sie w cudzoziemskich opiniach. Polska z moich snów nie musi wyprzedawać dumy i honoru w zamian za obietnice bronienia nas, płynące ze strony niegdysiejszych wrogów lub tych, co to juz raz nas zdradzili. Moja Polska nie musi mieć twarzy ani figury anorektycznej supermodelki z TV i z pierwszych stron gazet. Moja Polska nie musi miec wypelengnowanych dłoni i polakierowanych zaczepnie, jaskrawym lakierem, doklejanych pazurów. Moja Polska może mieć spracowane ręce, troskliwej, dbającej o rodzinę, Matki. Ręce, z powykręcanymi reumatyzmem stawami palców, które mimo bólu, niestrudzenie, pieczołowicie i z szacunkiem, wykrawają pajdę z bochenka polskiego chleba, naznaczywszy go wcześniej znakiem krzyża. Moja Polska może mieć twarz, ręce i sylwetkę maleńkiej Pani Anny Walentynowicz. Moja Polska nie musi byc wystrzałowa. Wystarczy żeby była godna. Tak jak Pani Anna, kiedy samotna staneła przed amerykańskim Kongresem, bo Ameryka potrafiła dostrzec i docenić wielkość ducha w tym steranym życiem i chorobami, maleńkim ciałku. Za taka Polske warto może i ginąć w walce. A za Polskę jaka jest teraz? A gdzie jest teraz to zapomniane ciało, Pani Anny? Pytam Cię, Polsko! Gdzie? Jaka ziemia Go chowa? Gdzie jest wdzięczność tych, których protest roboli, takich jak maleńka Anna, wyniósł na szczyty władzy? Jakżeście im podziekowali? Gubiąc cialo Pani Anny? Likwidując miejsca pracy i wyprzedając za bezcen, polskie zakłady, a ich załogi popędziliście na cztery strony świata? Czyż właśnie nie tak? Tych, którzy zostali, skazaliście na zycie na głodowych pensjach i emeryturach. Chcecie odbierać im leki! Co to za kraj, który nie szanuje swoich starych, wykończonych pracą przez całe zycie, schorowanych, obywateli? Chwalicie się że kraj się zmienia na lepsze. Tak samo na lepsze zmieniają sie kraje trzeciego świata. Ceny i zarobki porównywalne do cen i realnych zarobków w Polsce. Czy tam też wybuchł kiedys karnawał Solidarności? Pytacie w sondażach czy umarłbym za Polskę. Za Polskę czy za wasze fotele i przywileje? Twoju mać! Nie wiem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości