Lesnodorski Lesnodorski
656
BLOG

Krakowski inteligent rzuca koło tonącej platformie

Lesnodorski Lesnodorski Polityka Obserwuj notkę 16

Nie ma w tym nijakiej winy z mojej strony, że kilku profesorów* pod Wawelem sprawia wrażenie, jakby chciało wystawić się na pośmiewisko, więc nie śmiejcie się w mojej obecności z „krakowskich inteligentów”, cokolwiek znaczy to określenie.

Ostatnio dał znać o sobie prof. Jerzy Vetulani, biochemik, który już wcześniej zasłynął stwierdzeniem, że odurzające zielsko, promowane przez celebrytów, jest mniej szkodliwe niż... fistaszki, czym zaskarbił sobie w mediach opinię naukowca przekornego. Wcześniej, w roku 2010, podczas ostrej debaty na temat dopalaczy mówił on o „ataku histerii społecznej”.

Dzisiaj o histerii już mowy nie ma, za to o ofiarach dopalaczy – jak najbardziej.

Chwila medialnej sławy prawdopodobnie dostarczyła sędziwemu naukowcowi sporej dawki adrenaliny, skoro dwa dni temu powiedział on taktownie, że „sześciolatki niezdolne do rozpoczęcia nauki są albo niedorozwinięte, albo chore, albo leniwe, albo głupio chowane. Współczujmy rodzicom."

Vetulani nie jest jedynym krakowskim inteligentem, który w ostatnich dniach udziela wsparcia więdnącej w sondażach PO. Przed nim ujawnił się ze swoimi przemyśleniami prof. Andrzej Zoll, który skwitował propozycję referendalną prezydenta Dudy uwagą, że jest to taka… polityczna zabawa, która może, po pierwsze, doprowadzić do „zniszczenia tych resztek kultury politycznej i po drugie. znacznego podważania wyników wyborów”.

„Ja jestem bardzo zaniepokojony ta sytuacją, która jest wywołana decyzją prezydenta” – mówił wyraźnie przejęty.

Andrzej Zoll, krakowski karnista, który w 1993 roku został przewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego, jeszcze kilka miesięcy temu nie widział niczego niestosowanego w organizowaniu kleconego naprędce, na 6 września, referendum. Nikt wcześniej nie słyszał z jego ust, że referendalne pytania Komorowskiego są niekonstytucyjne i na bakier z logiką.

Naukowiec powołuje się na paragraf ustawy zasadniczej, który mówi, że referendum organizuje się w ważnych sprawach dla państwa. Pytanie tylko dla kogo jest to państwo, które wolą suwerena zostało oparte m.in. o zasadę pomocniczości? Katarzyna Elbanowska, która zebrała z zespołem ponad milion podpisów w marcu br., jeszcze przed wyborami prezydenckimi, mówiła w Sejmie do posłów, nie ma wątpliwości: „Dlaczego po raz trzeci składamy wniosek? Dlatego, że jesteśmy dumni! (…) Jesteśmy obywatelami w tym kraju. Jesteśmy suwerenem! I państwo tutaj, mają rolę służebną wobec nas, obywateli! Myśmy was wybrali nie po to, żebyście nam rozkazywali i byście nami rządzili, tak jak to ma w tej chwili miejsce, ale po to, żebyście nam służyli. Taka jest rola demokracji!”

Co w tym dziwnego zatem, że inicjatywy ustawodawcze poparte setkami tysięcy, a nawet milionami podpisów, powracają do nowo wybranego prezydenta RP? Przedstawiciele partii, noszącej w swej nazwie słowo „obywatelska” mają, oczywiście, od początku jej funkcjonowania w głębokim poważaniu wszelkie inicjatywy „suwerena”. Stąd też można z dużą prawdopodobieństwem przewidzieć, że i tym razem potraktują oni prośbę prezydenta odmownie.

Jakiej rady można udzielić tym, którzy woleliby przy okazji kolejnej, społecznej inicjatywy ustawodawczej uniknąć podobnych problemów? Może powinni ją, po prostu, odpowiednio wcześniej skonsultować z władzami Platformy?

To byłby z pewnością duży postęp.

* Napisałem kilku, ale nie podam ich nazwisk, gdyż skrajnym lewakom reklamy robil nie będę.

Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka