Moja ulubiona telewizja pokazała dziś archiwalny program „Kulisy manipulacji”, poświęcony komentarzom dotyczącym m.in. skandalu związanego z niezaproszeniam na uroczystości rocznicowe w Oświęcimia córki rotmistrza Pileckiego. W trakcie tej audycji powtórzona została kilkukrotnie informacja o ucieczce rotmistrza Pileckiego z Auschwitz.
Byłoby niedobrze, gdyby taka interpretacja decyzji podjętej przez jednego z największych polskich bohaterów, utrwalała się również za pośrednictwem telewizji patriotycznej. Rotmistrz Pilecki jest dlatego bohaterem, że znikąd nie uciekał. Był człowiekiem wolnym i jako człowiek wolny podejmował decyzje zarówno o wejściu do Auschwitz, jak i o opuszczeniu obozu.
Pamiętam, że największe wrażenie na mnie zrobił właśnie opis okoliczności zakończenia misji Pileckiego w Auschwitz, gdy w chorobie czytałem jego wstrząsające raporty.
Wydarzeniem, który spowodowało, że śp. Rotmistrz uznał swą misję za zakończoną, był transport, który został wysłany z Auschwitz do Mauthausen 13 kwietnia 1943 roku z 2,5 tysiącem polskich więźniów. Posłuchajmy co pisał on sam o rozmowie, jaką kilka dni później przeprowadził z jednym ze swych przyjaciół:
"Siedzę tu dwa lata i siedem miesięcy. Prowadziłem tu robotę. Ostatnio nie dostawałem żadnych dyspozycji. Obecnie Niemcy wywieźli naszych najlepszych ludzi, z którymi pracowałem. Trzeba by było zaczynać od początku. Uważam, że dalsze siedzenie moje tutaj nie ma sensu. I dlatego wychodzę.
Kpt. 159 spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział:
- No tak, rozumiem pana, lecz czy można kiedy się chce przyjeżdżać i wyjeżdżać z Oświęcimia?
Odpowiedziałem: - Można.
Od tej pory cały mój wysiłek skierowany był na wyszukanie najwłaściwszej drogi wyjścia. Następnie rozmawiałem z mjr. 85, który wtedy był w szpitalu u dr. 2 jako niby-chory, odpoczywał tam i w ten sposób uniknął transportów, gdyż chorych na razie nie brano. Kategorię miał jednak "A". Udało mi się go, jeszcze przed wyjściem urządzić w pracy w paczkarni.
Przyszedłem do niego jako do znającego dobrze teren wokół Oświęcimia z pytaniem, gdzie by on poszedł i jaki mi radzi kierunek.
Zygmunt spojrzał na mnie z niedowierzaniem i powiedział:
- Gdyby to kto inny mówił, myślałbym że kpi ze mnie, ale że to ty, to wierzę, że wychodzisz. Ja bym szedł na Trzebinię, Chrzanów”.
Rotmistrz Pilecki zakończył swoja misję w Auschwitz i wyszedł z obozu, przeprowadzając w finale jedną z najbardziej spektakularnych pod względem logistycznym akcji. Był człowiekiem, którego – takie wrażenie umacnia lektura jego raportów – cechowała krystaliczna świadomość tego, co mówi, pisze i robi.
Co gorsza określenie „ucieczka z Auschwitz” jest powielane również przez biografów i dokumentalistów Pileckiego. Nie będę przywoływał w tym miejscu ich nazwisk, mając nadzieję że postępują nieświadomie.
Sprawa ta jest jednak zbyt poważna, aby ją zbagatelizować.
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka