MSWiA
MSWiA
Artur Kolski Artur Kolski
199
BLOG

Moc nowych książeczek wojskowych, czyli papierowa armia. Komu potrzebny drogi „bubel”?

Artur Kolski Artur Kolski Polityka Obserwuj notkę 10

Moc nowych książeczek wojskowych, czyli papierowa armia. Komu potrzebny drogi „bubel”?

Polski żołnierz robi się coraz droższy. MON zamiast zwiększać koszty na szkolenie czy wyposażenie jednego żołnierza postanowił, że jego siłą i mocą będą nowe dokumenty. I zamiast skromnie na jedną książeczkę wojskową dalej przeznaczać ze swojego budżetu 1,20 zł, po zmianach wydamy ponad 12 zł. Projektowane zmiany w wojskowych dokumentach osobistych zamiast usprawnić system tylko skomplikuje życie nie tylko wojskowym. I zamiast wydawać skromnie na ten cel 360 tys. zł rocznie, po zmianach może to być prawie 4 mln zł.

Śledząc z ciekawością wszelkie zmiany w wojsku dziwnym trafem w 2017 r. zaniechano wdrożenie projektowanych wtedy zmian w książeczce wojskowej, których koszt szacowano na 3 zł. Nagle ministerstwo powraca do projektu w całkowicie innej formule, w której poraża koszt jednostkowy nowego dokumentu. Rodzi się więc pytanie dlaczego zaniechano wdrożenie pierwszego projektu? I komu zależy na tym, aby kasa na tak drogi dokument lała się z wojskowego budżetu i dlaczego to musi być Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych? Obecnie książeczka wojskowa liczy 20 stron i ma wymiary 65 x 95 mm.

Robota dla PWPW – jeden z 32 dokumentów

Nowa propozycja wypłynęła nagle. Skąd wynika ten pośpiech, skoro nowy dokument ma być wdrożony już 12 lipca? Podejrzewam, że projekt powstał i przeszedł już wcześniej nieoficjalnie ministerialne biurka, by nagle pojawić 24 marca 2021 r. na stronach Rządowego Centrum Legislacji jako gotowy wsad pod pozycją nr 89. Niezrozumiały jest pośpiech wdrożenia kosztownego produktu. W uzasadnieniu do projektu w punkcie piątym można przeczytać, że z uwagi na zakres projektu nie przewiduje się prowadzenia konsultacji. Ponadto projekt nie wymaga także zasięgnięcia opinii określonych podmiotów wynikających z przepisów odrębnych.

Podstawą tak dziwnych zmian jest nowa ustawa z 22 listopada 2018 r. o dokumentach publicznych, która pod pretekstem fałszowania dokumentów – jak niesie przekaz medialny zmian – zezwala MSWiA na nadzór i ingeruje w wewnętrzne sprawy innych ministerstw oraz organizacji. W niebywałe osłupienie wprawiło mnie stwierdzenie, że wojskowy dokument osobisty jest dokumentem publicznym. Jak do tej pory był to dokument tylko na użytek MON oraz administracji wojskowej, która wydawała ten dokument na swoje wewnętrzne potrzeby. I nie słyszałem w swoim życiu, aby ktokolwiek taki dokument sfałszował. Na ten dokument nikt nie weźmie kredytu w banku, jak w przypadku np. dowodu osobistego. Ustawa jak dla mnie ma przynieść nową kasę do budżetu i cichaczem skubać wszystkich dookoła z pieniędzy. Z dokumentów publicznych najpowszechniej fałszowanymi są dowód osobisty czy paszport. Powszechne jest też fałszowanie prawa jazdy ze względu na trudności w jego uzyskaniu w Polsce, bo przecież za granicą go można szybciej i taniej zrobić. Istnieje też problem fałszowania świadectw szkolnych, ale raczej jest to problem marginalny. W rzeczywistości dochodzi do nadużyć na prawdziwych drukach osób, którym powierzono prawdziwe dokumenty niż z rzeczywistymi fałszywkami, choć i takie się zdarzają.

Zasadniczym problemem jest to, że do publicznej wiadomości nie podaje się prawdy i konkretnych danych o skali problemu, czyli dokumentów, liczb i przykładów, gdzie dochodzi do fałszowania, a media ekscytują się i opisują tylko wybiórczo pojedyncze przypadki np. jak sfałszowano podpis. Podejrzewam, że ministerstwa nie posiadają spójnych danych na ten temat.

Ustawa w art. 5 określiła szereg dokumentów, których wykonanie zostało zastrzeżone dla PWPW. Wykaz zawiera 32 pozycje, w tym takie dokumenty jak m.in. karta żeglarza, legitymacja dokumentująca niepełnosprawność lub stopień niepełnosprawności, karta do tachografu, zaświadczenie ADR, prawo wykonywania zawodu czy dowód rejestracyjny jachtu. Na ostatniej pozycji wymieniono legitymacje służbowe (aż 13), niemalże wszystkich służb mundurowych, funkcjonariuszy i żołnierzy. W przypadku wojska ten punkt wskazuje na legitymacje służbowe wszystkich żołnierzy żandarmerii wojskowej, funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego i żołnierzy zawodowych wyznaczonych na stanowiska służbowe w tych służbach.

Dla wojska istotne jest to, że oprócz pieniędzy na nowe książeczki wojskowe, następne finansowanie należy zarezerwować na wojskowe dokumenty osobiste wydawane na podstawie art. 48 ust. 1 ustawy z 11 września 2003 r. o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych, karty tożsamości wydawane na podstawie art. 137c ust. 1 ustawy pragmatycznej oraz karty tożsamości wydawane na podstawie art. 54a ust. 1 ustawy z dnia 21 listopada 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony Rzeczypospolitej Polskiej.

Nowa definicja dokumentu publicznego

Ustawa zgodnie z art. 2 pkt 2 wprowadziła i niejako uregulowała definicję dokumentu publicznego. Zgodnie z nią jest to dokument, który służy do identyfikacji osób, rzeczy lub potwierdza stan prawny lub prawa osób posługujących się takim dokumentem, zabezpieczony przed fałszerstwem i wytwarzany według określonego wzoru. Sama definicja nic nie znaczy bez określonego w ustawie wykazu dokumentów. Niestety, na sporządzonym wykazie znajdują się dokumenty wojskowe. Ciekawostką może być tu fakt, że jedynym dokumentem, którego państwo polskie zobowiązuje do posiadania pełnoletniego obywatela jest dowód osobisty, o czym mówi art. 5 ustawy z 6 sierpnia 2010 r. o dowodach osobistych.

Naciągana i dość luźna definicja dokumentu publicznego została sztucznie przywiązana do określonego wykazu w ustawie, gdzie w przypadku książeczki wojskowej nie powinno mieć miejsca. Jak do tej pory pouczenie dla posiadacza książeczki wojskowej się nie zmieniło i jasno można wywnioskować z niego, że nie jest to dokument publiczny i obwarowany wieloma nakazami. Po pierwsze dokument jest na potrzeby wojska i służby wojskowej w celu potwierdzenia właściciela stosunku do służby wojskowej. Osoba, której wydano dokument nie może rozporządzać tym dokumentem i na żądanie wojskowych organów obowiązany jest dokument zwrócić. Użyczenie dokumentu innej osobie jest zabronione. Ponadto przewożenie, przenoszenie lub przesyłanie książeczki wojskowej za granicę jest zabronione. O utracie lub zniszczeniu dokumentu należy niezwłocznie powiadomić właściwe organy wojskowe. Czyli tak naprawdę wgląd do tego dokumentu ma tylko jej właściciel i uprawnione do tego organy wojskowe.

Przypomniała mi się historia jaką mi opowiedział znajomy z wojska, a z całego zdarzenia wyłania się obraz jaki stosunek mają obywatele do tego dokumentu i dlaczego go czasami „warto” posiadać przy sobie. Historia z życia i każdemu może się to przydarzyć . Znajomy postanowił pojechać na stację benzynową zatankować samochód i po zalaniu zbiornika w roztargnieniu przy kasie przypomniał sobie, że zapomniał dokumentów i pieniędzy. Co tu robić? Sytuacja dość niezręczna, do właściciela powiedział niech pan poczeka, bo przypomniał sobie, że w schowku w samochodzie ma książeczkę wojskową . Poczuł się uratowany, bo mógł w zastaw na chwilę zostawić dokument. Na przedłożoną propozycję właściciel zaprowadził znajomego za kontuar lady by wysunąć szufladę. Niebywałe osłupienie a za razem rozbawienie wywołał widok stosu książeczek wojskowych. Niestety poważanie właścicieli do tego dokumentu było mizerne, aby uregulować pozostawiony dług i odebrać zostawiony dokument niby obecnie publiczny.

Jak dla mnie jedynym dokumentem publicznym jest dowód osobisty, paszport oraz prawo jazdy. Reszta dopisana do ustawy dokumentów nie zasługuje na takie miano. A sama ustawa tej dziwnej kadencji Sejmu ma tylko – według mnie – stworzyć stabilne źródło finansowania dla jednej firmy. Reszta z tych dokumentów nie spełnia „norm” na miano „publiczny” i są to raczej dokumenty wewnętrzne na użytek danej służby czy organizacji. Dokument typu legitymacja potwierdza przynależność danej osoby do organizacji i nie jest powszechnie znanym dokumentem ze wzorca. Istnienie i weryfikacja dokumentu tego typu znana jest w wąskim gronie na użytek danej grupy zawodowej czy społecznej. Dokumenty takie służą do wzajemnego identyfikowania w obrębie danej organizacji. I przede wszystkim nie są to dokumenty fałszowane, a jeśli już to są bardzo rzadkie przypadki. Identyfikowanie czy fałszowanie w takim kręgu można szybko zweryfikować z zapisami systemowymi. Na legitymację nie załatwimy wszelkich spraw urzędowych czy finansowych, choć posiadają dane osobowe nie są respektowane w szerokim kręgu społecznym.

Dlaczego jedne dokumenty są publiczne, a inne – nie?

Ustawa w sposób sztuczny i niekonstytucyjny określiła bezprawnie długą listę dokumentów, których przeznaczenie tak naprawdę nie jest publiczne. „Doklejona” do ustawy lista określająca jakie dokumenty mają być publiczne niestety nierówno traktuje szereg innych podmiotów, które mogłyby spełniać wymogi definicji, ale niestety zostały z jakiś względów pominięte. Tu rodzi się pytanie dlaczego inne dokumenty, które zawierają dane osobowe nie zostały ujęte do tak kosztownego zabezpieczenia? Sama lista z ustawy niesie same skrajności i uśmiech na twarzy, bo jak obok dowodu, paszportu czy prawa jazdy wygląda książeczka żeglarska, certyfikaty członka załogi statku powietrznego czy legitymacja dokumentująca niepełnosprawność? W tym całym wykazie jest ogrom odpisów, wypisów, wyciągi, naklejki i szereg zaświadczeń, których żywotność jest krótka, bo i nawet 6 miesięcy od wydania. Ustawa w art. 5 wskazuje listę na której jest 32 pozycje wszelkiego rodzaju dokumentów do potwornego i kosztownego zabezpieczenia, gdzie najbardziej rozbudowany jest ostatni punkt odnośnie legitymacji służbowych żołnierzy i funkcjonariuszy. Ale to nie jest prawda, bo każdy punkt z wykazu wskazuje na cały ogromny i stos dokumentów które, należy zabezpieczyć na podstawie np.: ustawy z dnia 28 listopada 2014 r. – Prawo o aktach stanu cywilnego czy ustawy z 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach. W tym całym sznurze dokumentów już się pogubiłem. Czy to znaczy, że np. akt małżeństwa będzie po nowemu zabezpieczony, ale akt zgonu już nie?

Nie wiadomo z jakich przyczyn przy tworzeniu tak skomplikowanej listy, do której trudno dobrać odpowiedni klucz, zabrakło choćby legitymacji studenckiej, legitymacji szkolnej, karty pływackiej, patentu żeglarskiego, karty wędkarskiej, legitymacji poselskiej, legitymacji senatorskiej, legitymacji straży marszałkowskiej, legitymacji straży miejskiej i wielu innych dokumentów, zaświadczeń wypisów czy odpisów urzędowych. Stworzone przepisy to szokująca i kosztowna niedorzeczność. I przeczy zasadzie informatyzacji państwa, gdzie dalej najważniejsze będzie machanie komuś przed oczami plastikiem czy innym zabezpieczonym papierowym dokumentem. Tak naprawdę nikt w tym całym szeregu dokumentów nie będzie szybko i jednoznacznie stwierdzić czy dokument jest w ogóle dokumentem czy falsyfikatem. Ustawa niesie ogromne koszty na zakup specjalnych zestawów komputerowych wyposażonych w drukarki ze skanerem, aby wydać dokument, gdzie koszt rynkowy takiego zestawu może wynieść 5 tys. zł. Następnie, czym więcej zabezpieczeń tym mnogość urządzeń do stwierdzenia czy te zabezpieczenia są czy nie. W tym względzie nie ma standaryzacji, chociażby mogłaby to zrobić jedna ze służb czy instytucji państwa na swoje potrzeby i określić jednolite rodzaje ich zabezpieczeń. Niestety tak wielka mnogość dokumentów w swoim rodzaju i formacie będzie niosła też różnice w ich zabezpieczeniu.

Ustawa, jak podkreśliłem, ingeruje w wewnętrzne sprawy ministerstwa, a w przypadku wojska może to być niebezpieczne. Względy bezpieczeństwa narodowego oraz potrzeby czasu wojny nie pozwalają na urzeczywistnienie takiego scenariusza. Czy wyobrażacie sobie na wojnie, aby wojsko latało i szukało kabla z prądem? Bo ja nie. Wojna ma swoje zasady, w tym czasie będzie dochodziło do wielu zakłóceń, w tym przerw w dostawie prądu. Książeczka wojskowa ma być prostym dokumentem do wydawania i prowadzenia. Projekt nowej książeczki wojskowej jest jak broń atomowa: skutecznie zabezpieczona, dopóki nie zostanie użyta w niekorzystnych warunkach. W przypadku wojny porazi i sparaliżuje własne wojsko.

Jednym z wymaganych przez przepisy rozporządzenia MSWiA z 2 lipca 2019 r. w sprawie wykazu minimalnych zabezpieczeń dokumentów publicznych przed fałszerstwem jest trwałe zintegrowanie z podłożem danych personalnych, w tym również fotografii, wprowadzanych do książeczki wojskowej. Ma to być realizowane przy pomocy naklejki personalizującej wklejanej do dokumentu.

Dane personalne wraz z fotografią będą nadrukowywane na naklejce przy pomocy drukarki atramentowej a fotografia digitalizowana będzie za pomocą skanera. Cała procedura wydania książeczki wojskowej będzie wymagała dodatkowych specjalnych, w większości przenośnych zestawów komputerowych, gdzie oprócz laptopa potrzebna będzie drukarka ze skanerem.

Projekt książeczki wojskowej z 2017 roku

Projekt nowelizacji rozporządzenia Ministra Obrony Narodowej w sprawie wojskowego dokumentu osobistego widnieje na stronach Rządowego Centrum Legislacji pod pozycją 362 na wykazie (utworzony 28.12.2016 roku a zmodyfikowany 09.01.2017 roku).

Według tego projektu książeczka wojskowa miała liczyć 28 stron i być większa (74 x 105 mm), zgodnie z przyjętą dla dowodów osobistych i kart identyfikacyjnych międzynarodową normą ISO/IEC7810:2003.

Nowa książeczka, tak jak i obecnie obowiązująca, będzie zawierać dane osobowe jej posiadacza, takie jak: nazwisko i imię (imiona), płeć, imię ojca, imię matki, datę i miejsce urodzenia, numer PESEL, adres zameldowania, stopień wojskowy. Nowe rozwiązanie, oprócz zmiany szaty graficznej, gabarytów i ilości stron w głównej mierze ma zawierać adnotacje o ćwiczeniach wojskowych. Widocznym dobrym rozwiązaniem jest to, że pouczenie, czyli tak zwane wskazówki dla posiadacza książeczki są integralną częścią dokumentu. Obecnie tą część należy doklejać do dokumentu jako tak zwaną wkładkę. Ponadto na ostatniej stronie zamieszczono kieszeń do przechowywania karty np. mobilizacyjnej.

Szkoda tylko, że na adnotacje służbowe przeznaczono tylko jedną stronę. Skupiono się na zwiększeniu ilości zapisów o ćwiczeniach wojskowych a proponowane zmiany co do posiadanego stopnia wojskowego ograniczają jego zapis tylko do czterech zmian w tym obrębie. Takie rozwiązanie nie będzie optymalne dla studenta wojskowego.

W uzasadnieniu projektu można przeczytać, że zmiana szaty graficznej wojskowego dokumentu osobistego spowoduje:

- zapewnienie większej czytelności wpisów, ze względu na zwiększenie formatu dokumentu,

- dostosowanie dokumentu do międzynarodowych norm i standardów zalecanych dla dokumentów tożsamości,

- wprowadzenie nowoczesnych form zabezpieczenia, co zapewni właściwą ochronę książeczki wojskowej przed jej sfałszowaniem.

Uzasadnienie zawiera nowe koszty książeczki wojskowej, które w przypadku wdrożenia dokumentu spowodują jego wzrost. Powodem tego jest zwiększenie formatu wojskowego dokumentu osobistego, wprowadzenie nowych zabezpieczeń dokumentu oraz dodanie kieszeni na przechowywanie karty mobilizacyjnej.

Ministerstwo Obrony Narodowej przyjmowało, że jednostkowy koszt książeczki wojskowej będzie wynosił ok. 3 zł (obecnie kosztuje 1,20 zł). A roczne zapotrzebowanie będzie generować koszty na poziomie ok. 900 tys. zł, przy założeniu dla produkcji na poziomie 300 tys. Wskaźnikiem do produkcji jest ilość osób wzywanych do poboru, a od 2010 roku do kwalifikacji wojskowej. Należy przypomnieć, że każdy dziewiętnastolatek ma określaną zdolność do czynnej służby wojskowej, a obecne czynności administracyjne kończą się wydaniem wojskowego dokumentu osobistego.

Media w 2017 roku szeroko relacjonowały zmiany i wdrażanie nowego rozwiązania wprowadzającego nowy, większy oraz ładniejszy w swojej szacie graficznej wzór książeczki wojskowej. Nowe rozwiązania miały być wprowadzone podczas kwalifikacji wojskowej w 2018 roku, gdzie zapotrzebowanie na produkcją zostało złożone z początkiem 2017 roku. Niestety projekt z niewiadomych przyczyn zaniechano do wdrożenia.

Projekt książeczki wojskowej z 2021 roku

Projekt nowelizacji rozporządzenia MON zmieniające rozporządzenie w sprawie wojskowego dokumentu osobistego widnieje od 24 marca br. na stronach Rządowego Centrum Legislacji pod pozycją 89.

Następny nowy projekt książeczki wojskowej w porównaniu z poprzednim z 2017 roku znowu zwiększył swój format do rozmiarów 79 x 110 mm i został odchudzony o dwie strony mniej (do 26 stron). Projekt graficzny okładki oraz wymiary łudząco przypominają stary dowód osobisty rodem z PRL. Wszyscy co pamiętają jeszcze ten dokument w formie książeczkowej, którym można było się posługiwać do końca 2008 roku, zawierał 20 stron - nie licząc okładek - o wymiarach 79 x 109 mm. W starym dowodzie osobistym można było gromadzić wiele danych m.in. o zameldowaniu, miejscu pracy, stanie cywilnym, dzieciach czy nawet grupie krwi.

W projekcie, oprócz zwiększenia formatu, poprawiono możliwość zapisu stopnia wojskowego z 4 do 8 możliwości oraz dodano o jedną więcej stronę na adnotacje służbowe, które po zmianach liczą dwie strony. Zmieniono pierwotny zapis dotyczący adnotacji o poborze (kwalifikacji wojskowej) na wpis o zdolności do czynnej służby wojskowej. Ponadto zapisy o czynnej służbie wojskowej i ćwiczeniach wojskowych w nowej książeczce połączono i ujednolicono jako jedna forma: czynna służba wojskowa (jej formy równorzędne lub służba zastępcza).

Jak informował w kwietniu br. Zarząd Organizacji i Uzupełnień P-1 SG WP, w nowej książeczce wojskowej przewidziano wprowadzone jeszcze więcej skomplikowanych zabezpieczeń m.in. znak wodny, specjalną nić introligatorską, zabezpieczenie chemiczne uniemożliwiające bezśladową zmianę naniesionych zapisów czy włókna widoczne jedynie w promieniowaniu ultrafioletowym w dwóch kolorach. To jednak nie wszystko. Elementy graficzne zostały wykonane w technice stalorytniczej (to technika druku wklęsłego charakterystyczna dla producentów druków wysoko zabezpieczonych) farbą irydescentną (charakteryzuje się m.in. barwą zależną od kąta obserwacji) oraz farbą aktywną w promieniowaniu ultrafioletowym w dwóch zakresach.

W uzasadnieniu do projektu można przeczytać, że wojskowy dokument osobisty został wpisany do ustawy o dokumentach publicznych, jako dokument kat. I i z tego tytułu musi posiadać określone zabezpieczenia przed fałszerstwem. Projekt rozporządzenia w sprawie wojskowego dokumentu osobistego jest wykonaniem przepisów ustawy z 22 listopada 2018 roku o dokumentach publicznych.

Nie wszystkie koszty nowej książeczki zostały policzone

Nowy dokument będzie wytwarzać jednoosobowa spółka Skarbu Państwa, aktualnie Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych S.A. Oferta została przygotowana w oparciu o planowany wydruk 250 tys. sztuk książeczek wojskowych rocznie. Ustalona cena jednostkowa książeczki to 11,95 PLN netto, co łącznie daje kwotę 2 987 500 PLN netto. Przy założeniu, że do kwoty należy doliczyć 23% podatku to finalne koszty wzrastają do 3 674 625 PLN brutto. Z biegiem czasu można się spodziewać, że koszty produkcji będą się zwiększać, co już dyktuje sytuacja na rynkach światowych po zamknięciu w pandemii Covid-19. Także zapłata za nowe książeczki wojskowe może być już nie aktualna. I niby wszystko jest zgodne z wymyśloną ustawą.

Niestety, to nie są wszystkie koszty. Należy jeszcze uwzględnić ogromne koszty wyposażenia administracji wojskowej w odpowiedni sprzęt komputerowy. Jednym z elementów zabezpieczenia jest naklejka personalizująca, czyli forma trwałego wtopienia zdjęcia i danych osobowych z podłożem dokumentu. Do tej czynności potrzebna jest odpowiednia drukarka ze skanerem. Laptop i drukarka ze skanerem to przy wojskowych zamówieniach może kosztować nawet 10 tys. za zestaw. Ile takiego sprzętu na dobry początek zabezpieczy działalność wojskowej administracji? Zwarzywszy, że mamy 86 WKU, które uczestniczą w pracach prawie 400 powiatowych komisjach lekarskich, gdzie są wydawane książeczki wojskowe. Należy pamiętać, że w tym samym czasie należy zabezpieczyć przynajmniej jeden zestaw w budynku WKU. Ilość zestawów na WKU będzie różna i uzależniona od terenu administrowanego i ilości obsługiwanych PKL. Wstępnie można przyjąć, że średnio to będzie 4 zestawy na WKU. Cena zestawu oraz ilość potrzeb na 86 WKU spowoduje na wstępie symulowane koszty rzędu 3 440 000 zł. Oczywiście koszty będą ukryte, bo cześć sprzętu zostanie przekazana z zasobu już kupionego a resztę jak np. drukarki trzeba dokupić. I zamiast przekazać i wyposażyć jednostki wojskowe i instytucje w sprzęt informatyczny należy go przekazać na potrzeby administracji wojskowej do zabezpieczenia wydawania nowych książeczek wojskowych.

A co z legitymacją żołnierza zawodowego?

Projektowane rozporządzenie MON w sprawie wojskowego dokumentu osobistego ma wejść w życie 12 lipca br. Ten termin jest spowodowany tym, że zgodnie z ustawą dokumenty wydawane na podstawie dotychczasowych przepisów mogą być nadal wydawane, nie dłużej jednak niż przez okres dwóch lat w przypadku dokumentów publicznych kategorii pierwszej i drugiej. Ustawa weszła w życie po upływie 6 miesięcy od dnia ogłoszenia, tym dniem był 11 stycznia 2019 r. Co się dziej z innymi dokumentami wojskowymi np. legitymacją żołnierza zawodowego? Cisza. I nikt się tym tematem nie interesuje, być może po nowym roku. Na obecną chwilę zapewne PWPW zawalona jest nowymi zleceniami.

Tu rodzi się pytanie kto i dlaczego podjął decyzję o wpisaniu wojskowych dokumentów do tej ustawy. Dlaczego nikt nie reagował? Czy służby o tym wiedziały? Należy tu przypomnieć , że w 2016 roku prezesem spółki PWPW został Piotr Woyciechowski, były wiceszef komisji likwidacyjnej WSI, wieloletni współpracownik Antoniego Macierewicza.

Zasadniczy problem w przypadku wojska to nie czas stabilnego pokoju tylko wojna, a to może przynieść opłakane skutki w szeregach żołnierskich. Nowa formuła z absurdalnymi zabezpieczeniami narusza względy bezpieczeństwa narodowego i ubezwłasnowolnia pod tym względem wojsko. Jeśli w przypadku żołnierza zawodowego na czas pokoju jest akceptowanym rozwiązaniem tak w przypadku książeczki wojskowej propozycja jest nie do przyjęcia. Teraz nadzór nad wojskowym dokumentem osobistym będzie sprawowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Absurd.

Książeczki starego typu będą wydawane jedynie do 12 lipca 2021 roku. Osoby stające do kwalifikacji wojskowej w terminie jesiennym mają otrzymać już nowe dokumenty. Podobnie jak żołnierze zawodowi odchodzący do rezerwy po 12 lipca tego roku. Książeczkę wojskową posiadają m.in. rezerwiści, w tym byli żołnierze zawodowi, żołnierze służby przygotowawczej czy terytorialsi.

Nowy trend - informatyczna biurokracja, przy braku weryfikacji dokumentów on-line

Ciekawym aspektem medialnym towarzyszącym wprowadzaniu ustawy do życia było zapewnienie, że przepisy mają chronić przed fałszerstwami. Ekscytowano się drugim dnem, że przepisy zaostrzą możliwości np. robienia fotokopii czy kserowania dokumentu. Nic takiego się nie stało i absurdem jest odmawianie instytucją finansowym i bankom robienia odbitki dowodu osobistego. To tam dochodzi do największych nadużyć i fałszerstw. A tymczasem wojsko do „błahych” spraw - jak dla mnie - oficjalnie i zgodnie z przepisami może kserować dowód osobisty np. przy powoływaniu kandydata do służby zawodowej.

Państwo powinno stworzyć system elektroniczny szybkiej weryfikacji dokumentów on-line dla wszystkich służb czy innych instytucji, gdzie dochodzi do posługiwania się fałszywymi dokumentami. Wydanie dokumentu w tradycyjnej sposób powinno być rzadkością, a podstawą w nich powinna być warstwa elektroniczna. Tak naprawdę w czasie pokoju powinien być wydawany bezpłatny profil elektroniczny na urządzenia mobilne. Polska jest zaściankiem Europy w informatyzacji państwa, przy jednoczesnym wdrożeniu wielu systemów, które nie mają nic wspólnego z usprawnieniem funkcjonowania państwa. Stają się one następną przeszkodą. Uwidacznia się nowy problem - informatyczna biurokratyzacja. Pracownicy biurowi czy też żołnierze muszą się zmagać na stanowisku pracy z kilkunastoma systemami i sztucznie trzymać dane, aby systemy się zgadzały. Absurd. I nikogo nie obchodzi ile pracownik spędza czasu przed komputerem. Jak przyjdzie wojna szlag wszystko trafi i nikt już nie będzie pamiętał jak tą samą robotę zrobić na papierze. Paraliż państwa zagwarantowany, chyba nie muszę tłumaczyć dość powszechnych awarii systemów bankowych? I związanych z tym zagrożeń. W czasie wojny oprócz zakłóceń w dostawach prądu może się okazać, że posiadane zapasowe systemy bezpieczeństwa zostały zniszczone a archiwa spalone. I jak tu odtworzyć stan rzeczywisty? Z plastiku? Ta ustawa jest przykładem regresu państwa i przykładem pseudoinformatyzacji.

Pożar w krakowskim archiwum i jest problem

Historia zatacza koło i dobrym przykładem i elementem odtwarzania ewidencji w cywilu jest stary dowód osobisty, który może okazać się ostatecznym argumentem w batalii z ZUS. Jak już wspomniałem, dowód zawierał wpisy m.in. o zatrudnieniu.

Stary dowód osobisty może być ostatnią deską ratunku, gdy zawiodą inne sposoby dokumentowania ważnych faktów. Przypominają o tym problemy osób, których dokumentacja pracownicza zaginęła lub została zniszczona i które nie mogą udowodnić stażu pracy.

W 2017 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym nie pozostawiła złudzeń co do tego, że system przechowywania dokumentacji osobowej i płacowej jest nieskuteczny i nie zapewnia wszystkim obywatelom możliwości dotarcia do dokumentacji sprzed 1999 r.

Przykładem niszczenia ogromnych zasobów archiwalnych był pożar Archiwum Urzędu Miasta Krakowa z lutego 2021 roku, w czasie którego spłonęło doszczętnie archiwum miejskie, zlokalizowane w specjalistycznym, nowoczesnym budynku. Nowy budynek oddano do użytkowania wiosną 2018 r. Hale miały wszelkie zgody i odbiory techniczne, które pozwalały na ich użytkowanie. W wyniku pożaru zniszczeniu uległo 20 kilometrów akt, czyli szacunkowo 150-200 milionów dokumentów. Żaden ze spalonych dokumentów nie był zdigitalizowany. Przypuszcza się, że tylko mała część najnowszych dokumentów będzie można odtworzyć na podstawie istniejących w innych miejscach kopii.

W zasobie archiwum Urzędu Miasta Krakowa przechowywana była dokumentacja archiwalna wszystkich komórek organizacyjnych urzędu, a także zlikwidowanych miejskich jednostek organizacyjnych. W zbiorach znajdowały się Domowe Księgi Meldunkowe, Karty Rejestru Mieszkańców, kartoteki ewidencyjno-dowodowe, tzw. koperty dowodów osobistych mieszkańców Krakowa. W skład tych dokumentów wchodziły także akta Wydziału Skarbu Miasta oraz Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami. Obejmowały kilka dekad, również budzący najwięcej kontrowersji i emocji okres transformacji ustrojowej i pierwszej dekady XXI wieku. Dokumenty dotyczyły „wywłaszczeń nieruchomości, odszkodowań oraz ich zwrotów”, ale także pierwokupów oraz uznania własności. Okazuje się, że niemałą część zasobu archiwum mogły stanowić także pozwolenia na budowę oraz decyzje o warunkach zabudowy.

Przyczyny pożaru jak do tej pory nie są znane. Prokuratura w Krakowie nadzoruje śledztwo w sprawie umyślnego sprowadzenia zdarzenia w postaci pożaru zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach.

Jak odtworzyć ewidencję wojskową

Problemy czasu pokoju to wierzchołek góry lodowej, w przypadku konfliktu zbrojnego może dojść do kumulacji i nawarstwienia się problemów a zakłócenia będą trwać nie jeden dzień. Wszystkim tym co na pierwszy rzut oka myślą po co książeczki wojskowe w formie papierowej, nie lepszy plastik? W przypadku książeczki wojskowej należy sobie uzmysłowić, że jest to jeden z ważnych elementów odtwarzania ewidencji wojskowej. Jeśli dojdzie do zniszczenia wszystkich elementów zabezpieczenia jedynym sposobem jest odtworzenie ewidencji. Jak to wygląda w praktyce w wojsku? Po prostu wzywa się wszystkich obywateli spełniających kryteria powołania do służby wojskowej i zakłada się z powrotem ewidencję wojskową na podstawie przedstawionych dokumentów. To nie będzie łatwy i prosty sposób, bo w tym samym czasie być może trzeba także zweryfikować stan zdrowia, a nie wszyscy będą posiadać jakieś dokumenty. Najważniejszym z nich będzie oczywiście książeczka wojskowa i ewentualny przebieg służby wojskowej ze stopniem.

Odtwarzanie ewidencji wojskowej poprzez wezwanie i fizyczne spisanie wszystkich danych może trwać pół roku czy rok, czas jest trudny do określenia, za dużo czynników na to może mieć wpływ, na pewno ma tu znaczenie ilość zasobu wzywanego i teren. Tempo i czas na pewno się wydłuży jeśli dojdzie do zakłóceń. Podczas odtwarzania ewidencji wojskowej wszystkie czynności mogą przebiegać bardzo podobnie jak podczas poboru czy obecnie podczas kwalifikacji wojskowej. Zasadniczym problemem wojska będzie wydanie nowej książeczki wojskowej, dla której trzeba zabezpieczyć odpowiedni sprzęt i nieprzerwane dostawy prądu. Pierwszym zasadniczym problemem na początku może być fakt, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych będzie pierwszym celem niemilitarnym do zniszczenia.

Na zakończenie należy powrócić do pytania dlaczego legitymacja posła czy senatora nie jest objęta zapisami ustawy? Czy oni też łyknęli kit o fałszowaniu dokumentów? Raczej nie sadzę, aby po czasie nie zorientowali się jakie za tym idą problemy oraz żeby ustawa spokojnie mogła wejść w życie. W dobie informatyzacji każda służba niosąca bezpieczeństwo państwa powinna w trybie on-line mieć możliwość natychmiastowej weryfikacji osób, z którymi mają kontakt, oczywiście za obopólną zgodą. Podobny system powinien funkcjonować w systemie bankowym, gdzie dochodzi do największych fałszerstw niosących problemy finansowe. A w takim wypadku legitymacja mogłaby być przepustką między służbami. Niestety to tylko w państwie narodowym w czasie pokoju tak wygląda strzyżenie barana czy jak kto woli dojenie krowy co daje dużo mleka, albo złodziejskie sztuczki jak podebrać kurze złote jajka. U naszego sąsiada za miedzą wojna a my jak się do niej przygotowujemy? Papierowa armia nie ma żadnej mocy. Czy jesteśmy do niej przygotowani? Zapewne nie. Historia lubi się powtarzać i tu należy przypomnieć słowa Napoleon Bonaparte: żeby prowadzić wojnę potrzeba trzech rzeczy - pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy.

Dla wojska najrozsądniejszym i bezpiecznym wyborem jest projekt rozporządzenia z 2017 roku, gdzie do jej wydania nie potrzeba kosztownego sprzętu. W tym rozwiązaniu jak i obecnie funkcjonującym zdjęcie jest tradycyjnie wklejane a dane osobowe ręcznie wpisywane. Ciekawym aspektem i zarazem problemem będzie zbadanie jak ustawa wpływa na inne organy i instytucje państwa we wdrażaniu kosztownego absurdalnego zabezpieczenia wszelkiej maści dokumentów.

Artur Kolski


żołnierz, historyk, medyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka