Pisałem niedawno o tym, jak zastępca dyrektora Zespołu Żłobków m.st. Warszawy Radosław Poniatowski w dniu 11 sierpnia br. rozesłał do kierowników publicznych żłobków warszawskich pismo okólne zachęcające do zbierania podpisów pod warszawskimi listami Platformy Obywatelskiej. Podpisy miały być znoszone do sekretariatu Zespołu Żłobków. Sprawa była skandaliczna i oficjalnie potępili ją politycy PO, zaznaczając, że Poniatowski nie jest członkiem partii, na którą zbierał podpisy.
Dyrektor Zespołu Żłobków m.st. Warszawy Bożena Przybyszewska powiedziała dziennikarzom po ujawnieniu e-maila jej zastępcy, że o niczym nie wiedziała i że urzędnik zostanie ukarany naganą. Problem polega na tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie tylko wiedziała o wszystkim, ale wręcz zleciła swemu zastępcy wykonanie tej akcji, gdyż – jak podkreślają kierownicy żłobków – w Zespole Żłobków nic nie dzieje się bez wiedzy i zgody dyrektorki. Przy czym łamanie przez Poniatowskiego prawa wyborczego zdarzało się już wcześniej, przed wyborami samorządowymi, w których kandydowała dyrektor Przybyszewska.
Przybyszewska w ostatnich wyborach samorządowych ubiegała się o mandat radnej Rady Dzielnicy Praga Południe, zresztą z marnym skutkiem – uzyskała tylko 325 głosów. Gdy PO zbierało podpisy pod kandydatami w wyborach samorządowych, Przybyszewski wykonał podobną akcję. W dniu 11 października 2010 r. rozesłał do kierowników żłobków pismo służbowe, w którym także domagał się zbierania podpisów poparcia pod listami PO: „Jeżeli ktoś jest zainteresowany poparciem Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej, zachęcam do złożenia podpisu na listach. W tym tygodniu trzeba zarejestrować listy kandydatów w wyborach samorządowych. Żeby było to możliwe, trzeba zebrać, co najmniej 300 podpisów pod każdą listą. Każdy podpis się liczy – nawet jeśli będzie tylko jeden – własny”. I znów podpisy trzeba było dostarczyć do sekretariatu Zespołu Żłobków m.st. Warszawy.
Jak mówią kierownicy żłobków, gdy nie dostarczali podpisów, to dzwoniła sekretarka i przypominała o tym obowiązku. Co ciekawe dziwnym trafem zastępca Przybyszewskiej rozesłał w załączniku formularze dotyczące listy kandydatów PO do Rady Miasta, Sejmiku Wojewódzkiego i właśnie z kandydatami do rady dzielnicy Praga Południe, gdzie o mandat ubiegała się jego szefowa. Czy zatem na pewno o niczym nie wiedziała?
Przypomnę, że art. 108 Kodeksu Wyborczego mówi wyraźnie, że „zabrania się agitacji wyborczej na terenie urzędów administracji rządowej i administracji samorządu terytorialnego (…)”. Art. 495 stwierdza natomiast, że „kto w związku z wyborami, prowadzi agitację wyborczą na terenie urzędów administracji rządowej lub administracji samorządu terytorialnego (…) – podlega karze grzywny”. Wreszcie w art. 497 czytamy, że „kto, w związku z wyborami, zbiera podpisy osób popierających zgłoszenie listy kandydatów lub kandydata, stosując jakąkolwiek formę nacisków zmierzających do uzyskania podpisów – podlega grzywnie od 1000 do 10000 złotych”. Moim zdaniem i Państwowa Komisja Wyborcza i warszawska prokuratura powinny zająć się złamaniem prawa – Kodeksu Wyborczego.
Prawo i Sprawiedliwość w najbliższych dniach złoży zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury i Państwowej Komisji Wyborczej.
Artur Górski
Poseł na Sejm

Inne tematy w dziale Polityka