Womitowanie i odzew

        Ledwo pan Aleksander Ścios napisał, zapewne znużony występującą ostatnio dość często w salonie monotematycznością notek, że źle mu się kojarzy to zjawisko - ktoś czujny zareagował: zróbmy partię internetową! I przedstawił nawet "zadania". Takie:

        "Obrona wolnościowego charakteru internetu" . Hasło tak samo treściwe, jak obrona praw kobiet.

         "Rozwój internetu jako forum kształtowania postaw politycznych". Właśnie coś się rozwinęło, m.in. i na przykład S24, więc dobrze jest wejść w cudze buty  i trochę potupać nimi.

         " Internet będzie metodą głosowania". A najuczciwsi z nas będą liczyć wasze głosy.

         "Środowisko internautów zasługuje na reprezentację w strukturach władzy lokalnej i krajowej". A właściwie dlaczego  "zasługuje"? I dlaczego tylko na to?

          Jak widać, są tacy, których zadaniem jest obserwowanie, sterowanie, zawłaszczanie i ogólnie - organizowanie wyjazdów prosto w maliny.

           A przed laty, kiedy dla powielacza i bibuły wielu ryzykowało wolność, nie śniło się ludziom nawet, że spełni się taka fantazja jak net. Gdzie tysiące ludzi może wymieniać się myślami i informacjami...

           Panu Ściosowi w komentarzu napisałam, że okresowa monotematyczność notek to rodzaj samorzutnych akcji propagandowych, które blogerzy przedsiębiorą wywierając wpływ na postawy poltyków, na wydarzenia, na opinię publiczną.

           Czas Gazety Wyborczej  mija nieubłaganie. Rola internautów rośnie. Nic dziwnego, że i różnej maści łowczych  u nas dostatek.