Bazyli1969 Bazyli1969
1014
BLOG

Odwaga i wyrwane paznokcie, czyli po co nam polskość?

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

Gdyby Spartanie odżyli, to przed wami, Polacy, pochyliliby czoła.
Julien Bryan
image

Miałem dziś lekki dołek. Przypomniał mi się bowiem mój dziadek ze strony matki. Ech! Znalazłem niedawno  notes ojca mej matki  zapisany super kaligraficznym pismem. Tak uczono polskie dzieci w niemieckich szkołach. Te, które mimo zakazów mówiły po polsku ryzykowały wiele. Z tego co mi wiadomo, mój dziadek miał wsparcie w swoim ojcu, który spotykał się z kilkoma równie odważnymi ludźmi kontestującymi władzę kajzera  i swojego najstarszego syna pouczał, że język polski to wartość, której nie wolno porzucić. Nie sądzę, aby mój kilkuletni przodek ówcześnie w pełni i do końca rozumiał przekaz swego rodziciela, ale trzymał fason. Gdy „wybuchła” Polska, jego stryjowie bez żadnych oporów wstąpili do „Błękitnej armii”. Jeden zadeklarował akces w niewoli francuskiej, drugi uciekł z Ostrowa Wielkopolskiego do „Polusów”. Gonili bolszewika, Niemca i Czecha. Wielkopolanie. Potem, wzorem swego stryja, tata mej matki wstąpił do wojska polskiego. Trafił do Bydgoszczy. Ósmy Baon pancerny. Elita WP. Tam poznał młodą dziewczynę, córkę polskiego przedsiębiorcy. Ta uwaga nie jest bez znaczenia, gdyż w tamtych czasach przemysł i usługi pozostawały na ogół w gestii ludności niemieckiej. Tej ludności, która potrafiła się doskonale zorganizować i wstąpić w szranki z odrodzoną z wielowiekowego letargu populacja polską. Szkoła podoficerów, potem delegacja do szkoły oficerskiej… Wojna. Korytarz Pomorski, krwawe zmagania, a następnie bitwa nad Bzurą. Chaos, trupy kolegów, marsz ku Warszawie, zdrada aliantów. Pistolet Niemca wycelowany w skroń. Obóz jeniecki w Łodzi. Choroba. Powrót do domu i nawiązanie kontaktów z koleżeństwem. Działanie, sabotaż, odstrzelanie konfidentów. Kula w łeb szczególnie wrednym Niemcom. Nadzieja na zwycięstwo i odrodzenie Rzeczypospolitej. Ciągły niepokój i strach.

Wreszcie Niemiec pokonany. Formacje WP i Sowiety jadą główną ulicą miasta. Kumple dziadka zachęcają do wstąpienia do armii. Nie, dzięki. To jednak nie jest prawdziwe Wojsko Polskie. Luty 1945. Dziadek wychodzi z samego rana do pracy. Pisk opon, skrzyżowanie Gdańskiej, Chodkiewicza i Chocimskiej,  i znów wycelowana w tors  broń. „Wsiadaj kur..o!” Wsiadł. Przez osiem czy dziewięć miesięcy przetrzymywany na Wałach Jagiellońskich. Wieszany za ręce pod sufitem. Bity. Wyrwane paznokcie. „Jeba..y sługusie Andersa.” Złamane żebra. Babcia, matka dwóch córek,  pyta strażników: „Panowie, czy mój mąż żyje?”.”Co się kur..o martwisz? Pies mu mordę lizał.” Po dziewięciu miesiącach dziadek wraca. Zawszony, wychudzony, siny od bicia. Bez paznokci. Mówiła o tym babcia, bo dziadek był w tym względzie niezwykle wstrzemięźliwy, jego plecy i brzuch przypominały zaorane pole. Kiedyś postawny mężczyzna, wówczas szkielet. Jak mówił rotmistrz Pilecki „Oświęcim to była igraszka”.  W każdym razie przeżył. Nie wiem za jaką cenę. Pamiętam za to, że gdy po latach spotykał się z panami na brydżu: Czepkiem, Pankiem i Kokowskim, to gdy w TV komuniści opowiadali o swoich „sukcesach”, to ja jako młokos chłonący wszelkie słowa dorosłych słyszałem nieustannie: „skurwisyny”. Smutek.

Do dziś pamiętam ręce dziadka. Mocne ręce. Gdy robił remont mieszkania, wnosił węgiel, dawał mi dłoń w drodze do przedszkola. Jeden z jego palców wciąż świadczył o doświadczeniach z przeszłości. Był bez paznokcia. I ten obraz zostanie mi do końca. A dziadek jest dla mnie wzorcem. Patrioty i prawdziwego mężczyzny.

------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura