Bazyli1969 Bazyli1969
6622
BLOG

III Świątynia Jerozolimska - Boży plan czy początek końca?

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 72

Trzy rzeczy nigdy nie zyskują wiary: to co prawdziwe, to co prawdopodobne i to co logiczne.
John Steinbeck


W trakcie wyjścia z Egiptu lud żydowski pozostawał pod opieką Jahwe. Zgodnie z Jego poleceniem sporządzono święte artefakty, które podczas postojów umieszczano w starannie wykonanym namiocie. Kilkaset lat później, czyli już po przybyciu do Ziemi Obiecanej, pojawiła się potrzeba stworzenia trwalszego sanktuarium. Wyzwania tego podjął się w latach 966-959 r. p.n.e. znany z lotności umysłu i zasobności skarbca król Salomon. Podobno świątynia była wyjątkową budowlą. Jej ogrom, zastosowane rozwiązania architektoniczne i wystrój powodowały, iż śmiało można było zaliczyć ją do najbardziej olśniewających dzieł człowieka w ówczesnym świecie. Prawdziwą wyjątkowość zapewniało jej jednak coś innego. Otóż w przeciwieństwie do otaczających ich ludów, Hebrajczycy czcili jednego Boga, który swą obecnością miał zaszczycać powstały Przybytek, a dokładniej jedno z pomieszczeń, zwanym Najświętszym z Świętych. Świątynia Jerozolimska stała  się miejscem pielgrzymek  i centrum religijno-politycznym wyznawców Jahwe i nawet rozpad wspólnoty na Żydów i Samarytan oraz wybudowanie przez tych drugich konkurencyjnej świątyni na wzgórzu Gerazim, nie spowodowało pomniejszenia znaczenia dzieła Salomona.


Jednak nic na tym świecie nie jest wieczne. Wojna z Babilończykami i oblężenie Jerozolimy  (587-580 r. p.n.e.) przyniosły opłakane skutki. Wielu Żydów obrócono w niewolników, innych popędzono do Mezopotamii. Najcięższym ciosem okazało się jednakże zburzenie Świątyni. Odbudowano ją dopiero w latach 520-515 p.n.e., ale w o wiele  skromniejszej formie.  Późniejsze zmagania z władcami hellenistycznymi przyniosły sprofanowanie Przybytku i dopiero działania Judy Machabeusza (II w.  p.n.e. - przywrócenie kultu Jehowy) oraz Heroda Wielkiego (ok. 20 r. p.n.e. - przebudowa) przywróciły dawny stan. Aż nadszedł rok 70 n.e. Wtedy to Tytus, syn Wespazajana, tłumiący na polecenie ojca bunt mieszkańców Judei, po długotrwałym oblężeniu zburzył Przybytek tak dokładnie, iż pozostał z niej tylko fragment murów (tzw. Ściana Płaczu). W ten oto sposób po tysiącu lat przestał istnieć symbol jedności Izraelitów. Konsekwencje tegoż wydarzenia były liczne i ważkie. Od zintensyfikowania emigracji  Żydów z Judei poczynając, na przewartościowaniu istoty religii mojżeszowej kończąc.


W  kolejnych latach Żydzi szukali szans na zrzucenie zwierzchnictwa rzymskiego w porozumieniu z ościennymi potęgami. Za każdym razem na sztandarach rebeliantów wypisywano hasło odbudowy Świątyni. Znane ze źródeł starożytnych próby restauracji odbyły się podczas powstania Szymona Bar-Kochby (132-135 r. n.e.) oraz  w czasie panowania Juliana Apostaty (361-363 r. n.e.). Cesarz ten będąc niechętnym czy nawet wrogim wobec chrześcijaństwa sprzyjał Żydom i w zamian za ich finansowe wsparcie dla wojny z Persami, wydał zgodę na odbudowę Przybytku. Przystąpiono do niej z ochotą, lecz jak zaświadcza ostatni z wielkich antycznych dziejopisów Ammianus Marcellinus: "Kiedy więc Alipiusz, wspomagany przez namiestnika prowincji, zabrał się energicznie do dzieła, straszliwe kule ogniste, często wybuchające spod fundamentów, sprawiały, że wielokrotnie płonęli robotnicy, a całe to miejsce stawało się niedostępne. W ten sposób ów żywioł stale ich przepędzał i w końcu zmusił Alipiusza do rezygnacji z przedsięwzięcia". Inna - lecz mniej znana próba - została podjęta najprawdopodobniej ok. roku 614, kiedy to w konflikcie Bizancjum z Persją wyznawcy judaizmu stanęli po stronie tych drugich. Rozwój wypadków, czyli rekonkwista Palestyny dokonana  przez cesarza Herakliusza, zniweczył te plany.  Kolejnym sprzymierzeńcem Żydów w opisywanym dziele okazał się Napoleon Bonaparte, ale faktyczna klęska wyprawy do Egiptu uniemożliwiła przeprowadzenie planu. Dopiero powstanie państwa Izrael w 1948 nadały wydarzeniom nową dynamikę. I tak po zdobycia wschodniej Jerozolimy (1967 r.) grupa konserwatywnych rabinów namawiała dowódców armii do wysadzenia muzułmańskiej Kopuły na Skale, które to działanie miało być pierwszym krokiem w procesie odbudowy Świątyni. Ze względów politycznych i militarnych wojskowi odmówili. Nie oznaczało to jednak rezygnacji z najważniejszego postulatu ludu żydowskiego. Tyle tytułem wstępu.


Jako chrześcijanom zwykle trudno nam zrozumieć dylematy  żydowskie. Jednym z podstawowych faktów umykających naszemu postrzeganiu jest nieustanne i nieustępliwe dążenie wyznawców judaizmu do odbudowy Świątyni Jerozolimskiej. Jeśli już zastanawiamy się nad tym pragnieniem, to najczęściej wydaje się  nam ono wręcz swoistym natręctwem. Nic bardziej błędnego! W przeciwieństwie do nas, Żydzi wciąż oczekują na przyjście Mesjasza.  Ma on zaprowadzić Królestwo Boże, w którym wyznawcy Jahwe zrealizują swoje odwieczne marzenia, a Jerozolima, ze swą Świątynią, stanie się "Centrum Świata" dla wszystkich narodów.  Z tej przyczyny nie skąpią sił i środków by słowo stało się ciałem. Dotyczy to zarówno Żydów ultra-ortodoksyjnych jak i skupionych w kongregacjach mocno liberalnych.


Dziś, gdy rdza laicyzmu przeżera bezlitośnie świat chrześcijański, taka powaga w traktowaniu  wiary wydaje się dla wielu śmieszną i godną co najwyżej wzruszenia ramion. Zapewniam, że tego rodzaju pogląd świadczy jedynie o naszym duchowym wyjałowieniu. Zapominamy o naszych pryncypiach i przykazaniach. Nie przywiązujemy wagi do prawd zawartych w Ewangelii, gdyż widzimy w nich już tylko archaiczne przypowiastki lub - w najlepszym razie - zbiór zasad postępowania, z którego od czasu do czasu czerpiemy to co w danej chwili wydaje się nam potrzebne. Oni widzą to inaczej. Doskonały przykład na to z jaką rewerencją Żydzi (przynajmniej ci wierzący) podchodzą do przekazu swych świętych ksiąg, stanowi rozmowa R. Mazurka z rabinem Szalomem Ber Stamblerem (wysłannikiem Chabad Lubawicz na Polskę).  Dziennikarz zapytał:
-I wierzy pan w Torę dosłownie?
-Zasadniczo tak.
-Bóg stworzył świat w sześć dni?
-Oczywiście, że tak.
-A Matuzalem żył 969 lat?
-Tak.

[...]
-Jak długo będzie pan w Polsce?
-Dopóki nie przyjdzie Mesjasz. Nie planuję wyjazdu.


Ostatnimi czasy coraz liczniej docierają sygnały, iż świat żydowski szykuje się do wszczęcia procesu odbudowy Świątyni. O skali trudności przedsięwzięcia niechaj świadczy fakt, że do niedawna - przynajmniej oficjalnie - nie zawarto porozumienia co do dokładnej lokalizacji Przybytku. Najlepsi znawcy zagadnienia byli  w tym względzie podzieleni (np. Dan Behat - archeolog, Shlomo Goren - rabin, Asher Kaufman - fizyk). Wydaje się jednak, że użycie czasu przeszłego jest w pełni uzasadnione. Wiemy bowiem, iż z sukcesem zakończono prace nad powołaniem do życia czerwonej jałówki (jej prochy są niezbędne do rozpoczęcia rytuałów), wyznaczono i przygotowano kamień węgielny pod Świątynię, odtworzono instrumenty muzyczne (głównie harfy) używane onegdaj podczas nabożeństw, dziesiątki tradycyjnych wiernych z wyznaczonych rodów studiuje Torę i Talmud przygotowując się do kapłaństwa, powstają przybory liturgiczne będące wiernymi kopiami oryginałów, a w jednym z osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu Jordanu powstała makieta Świątyni mająca stanowić wzór dla budowniczych... Rzecz jasna niedowiarek albo nawet tylko sceptyk mógłby zauważyć, że i u nas powstają grupy rekonstrukcyjne, a zatem Żydzi niech się bawią na zdrowie. Wolnego... Jeśli bowiem spojrzymy na problem szerzej dotrze do nas, iż sprawa jest znacznie poważniejsza.


Obecny premier Izraela nie jest wyłącznie politykiem. To człowiek - mimo wielu oczywistych słabości - ważny dla planów wyznawców judaizmu. Po pierwsze jest wierzącym. Po drugie nie brakuje mu odwagi. Po trzecie wielu Żydów widzi w nim realizatora scenariusza zawartego w świętych księgach. Z jakiej przyczyny właśnie on? Wystarczy prześledzić ścieżkę kariery B. Netanjahu w polityce. Wspinał się na urząd premiera stosunkowo niedługo (pierwsze premierostwo 1996-1999) . Zawsze propagował twardą linię wobec arabskich sąsiadów i stał na straży interesów żydowskich. Gdy został liderem Likudu (partii nacjonalistycznej albo nawet jak chcą niektórzy - szowinistycznej) ostro krytykował porozumienie z Oslo (1993 r.), współdziałał w procesie neutralizacji kilku państw islamskich,  a całkiem niedawno przyczynił się do uznania przez USA Jerozolimy za stolicę Izraela. Obecnie aktywnie działa na rzecz stworzenia koalicji do walki z ostatnim poważnym przeciwnikiem, czyli Iranem. Zdobycie pozycji i znaczenia nie zawdzięcza jedynie politycznym intrygom i pełnym zapału oracjom. Przynajmniej od początku lat 90. stawiał na niego ortodoksyjny odłam judaizmu. Szczególnie znany nam skądinąd Chabad Lubawicz, który w tej chwili posiada największe wpływy w świecie nieżydowskim. Wszelkie wątpliwości na ten temat rozwiewa rozmowa pomiędzy nieżyjącym już przywódcą tego ruchu Menachemem Mendlem Schneersonem (1902-1994) i wschodząca gwiazdą izraelskiej i światowej polityki (pierwszy link).
Jeśli uwzględnimy, iż wspólnoty chrześcijańskie na całym globie przeżywają poważny kryzys, państwa  muzułmańskie, stanowiące potencjalne zagrożenie, stały się albo państwami upadłymi (Irak, Libia), tkwią w permanentnym kryzysie (Syria, Egipt) lub są w stanie zaakceptować poczynania Izraela w zamian za wymierne korzyści finansowe i zyski terytorialne (Turcja), to w oczach Żydów rozwój wydarzeń jawi się jako niezwykle korzystny do podjęcia wiekopomnych działań. I jeszcze przyjazny stosunek największej potęgi świata. To wręcz znak od Boga!


Zwrócę uwagę, że nie wypada lekceważyć motywacji kierującej wyznawcami judaizmu. Wprawdzie tzw. realiści doszukują się przyczyn konfliktów wyłącznie w świecie materii. Pieniądze, dobra materialne, surowce naturalne itd. itp. Tylko walka o nie ma być prawdziwym powodem wybuchu wojen i konfliktów.  Gdy jednak pomyślimy o tym bez uprzedzeń, z łatwością odnajdziemy dowody zaprzeczające tej teorii. Wystarczy wspomnieć  o wymienionym wyżej Judzie Machabeuszu prowadzącemu na lewo i prawo  podboje w imię nawracania na religię mojżeszową, opętanych ideą dżihadu wojowników Proroka, krzyżowców śniących o wyzwoleniu Grobu Pańskiego czy innych tego typu przypadkach. Wiara i wartości też skutecznie motywują ludzi. Idea odbudowy Świątyni Jerozolimskiej na pewno przynależy do tego zbioru.


Zdaje się, iż rachuby ludzi dążących do przyśpieszenia przyjścia Mesjasza mogą jednak zawierać poważny błąd. Któż bowiem będzie w stanie zaręczyć, że w razie konfliktu z państwem zarządzanym przez ajatollahów, społeczności muzułmańskie od Maroka po Indonezję nie staną w jednym szeregu? Konieczność wyburzenia Kopuły na Skale, czyli trzeciego z najświętszych miejsc islamu, może spowodować zaniechanie waśni pomiędzy sunnitami, szyitami, wahabitami oraz pozostałymi odłamami wyznawców Mahometa i zjednoczyć tę siłę w gniewie. Taki scenariusz wydaje się bardzo prawdopodobny. A co nastąpi później? Nie mam zdolności profetycznych, ale rozsądek podpowiada, że potencjalny konflikt na Bliskim Wschodzie może przemienić się w iskrę  podpalającą cały świat. Czas pokaże jakie plany ma wobec nas  Najwyższy.


https://www.youtube.com/watch?v=MXC6vFalKTM


https://chabad.org.pl/


https://pl.wikipedia.org/wiki/Binjamin_Netanjahu





Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura