W S24 blogują znani politycy, między innymi senator Jan Filip Libicki, europoseł Ryszard Czarnecki oraz inni.
Abstrahując od wartości merytorycznej notek wyżej wymienionych osób, nie mogę pojąć strategii Administracji tego niezłego miejsca w Sieci w zakresie umieszczania notek na stronie głównej. Obu polityków z pewnością łączy jedna cecha - mają gdzieś opinię na temat swoich poglądów prezentowanych w notkach. Zakładam milcząco, chociaż pewności nie mam żadnej, że obaj regularnie czytają komentarze pod notkami. Komentarze internautów są zaś różne - mądre, głupie, na temat, nie na temat, merytoryczne, personalne itd.
Niezwykle rzadko którykolwiek z rzeczonych polityków raczył odpowiedzieć komukolwiek z szeregowych blogerów S24. Dla przykładu, Jan Filip Libicki uczynił to ostatnio w dniu 2 sierpnia 2011 roku, zaś Ryszard Czarnecki w dniu 23 stycznia 2011 roku. Nie wiem, jak Jan Filip Libicki, ale Ryszard Czarnecki znany jest również z tego, że kasuje krytyczne komentarze o sobie.
Politycy zachwalają istnienie Internetu i blogosfery. Mówią, że dzięki nim mają lepszy kontakt z elektoratem. Szczerze wątpię. Jeśli bowiem obaj wymienieni przeze mnie panowie robią tu w charakterze słupa ogłoszeniowego, który czasami ma przebicie i potrafi "kopnąć" delikwenta zbyt ciekawskiego, to akurat im blogosfera nie jest do niczego potrzebna. Obaj piszą zresztą dla Onet.pl oraz dla innych portali. Tam zachowują się podobnie.
Reasumując, podkreślam raz jeszcze. Kompletnie nie oceniam w tym momencie wartości merytorycznej notek polityków. Irytuje mnie jednak ich olewatorskie podejście do zwykłych blogerów. W związku z tym widzę tylko jedno wytłumaczenie "fenomenu" umieszczania tego typu notek na stronie głównej portalu S24. Jest nim klikalność. Skoro tak, skoro czynnikiem decydującym nie jest jakość, lecz ilość, to czuję się jak w hipermarkecie informacyjnym, takiej wirtualnej Biedronce czy innym Lidlu.
