Lubię jeździć na Śniegocką. Park Kultury prawie się nie zmienił. Dwie narożne kamienice na rogu Rozbrat i Śniegockiej są po renowacji zachwycające - dla mnie najpiękniejsze w Warszawie; ceny mieszkań muszą tam dziś być astronomiczne. Odnowione są wszystkie kamienice - również ta moja, skromna, w głębi. Nowe chodniki, kilka eleganckich sklepików. Po monopolowym ani śladu. Na tyłach nowe osiedla - już nie nowe, właściwie stare, z różnych epok - gomułkowskiej, gierkowskiej i późniejszych. Piękna, elegancka, ekskluzywna część Warszawy.
Wchodzę na moje stare podwórko - nie jest już studzienką, ściana zamykająca dawno zburzona. Brama czysta, otynkowana. Wszędzie domofony, nigdzie nie można wejść.
Chciałam obejrzeć moje stare mieszkanie. Długo kręciłam się wokół domu, gapiłam w okna, podchodziłam do domofonu i cofałam się. Jak zareagowałby ktoś na "dzień dobry, mieszkałam tu pół wieku temu, chciałabym zobaczyć to mieszkanie"? Nie odważyłam się sprawdzać. Odeszłam. Obcy nie powinni kręcić się pod domem zbyt długo. To podejrzane.
Jeżdżę na Stary Żoliborz. Wiele domów wypiękniało po renowacjach. Doszły nowe, nieznane mi. Na pl.Wilsona stacja metra i banki, banki... Same nowe sklepy, chyba tylko apteka się ostała. Od pl. Wilsona nie ma wejścia na moje podwórko - ale od Kniaźnina weszłam! Podwórko niemal identyczne - tylko drzewa urosły i nie ma chmar bawiących się dzieci.
Chciałam obejrzeć inne podwórka - dawnych koleżanek i kolegów. W większości nie udało się - furtki z domofonami. Obcy nie są mile widziani.
Na Bielanach stacja metra Słodowiec; pięknie rozbudowane i zmodernizowane skrzyżowanie. Osiedle odnowione, eleganckie, zadbane, tonie w zieleni. Tylko ja znowu jestem obca.
Byłam niedawno na wycieczce "Powstańcza Wola"- śladami walk Zgrupowań "Chrobry II" i "Radosław". Na Cmentarzu Ewangelickim podeszła do nas starsza pani. Zaczęła opowiadać o Powstaniu w Getcie - mieszkała jako mała dziewczynka obok, za murem. Opowiedziała też, jak wróciła ze swoją mamą po wojnie - dom stał, sąsiedzi tulili ją i płakali; jak przez wiele lat trwała wspólnota. I dziś - w bloku nikt się nie zna, ludzie obcy, nieżyczliwi. Przyjaźniła się z samotną staruszką z pieskiem. Kiedyś wyjechała. Gdy wróciła, piesek wył nieustannie - jak się dowiedziała - od tygodnia. Nikt się nie zainteresował. Policja włamała się - staruszka od tygodnia nie żyła. Wzięła do siebie pieska.
"Warszawa dziś jest piękna, tylko ludzie już nie tacy, nigdy się do tego nie przyzwyczaję" - powiedziała. Chciałam ją ucałować, ale głupio mi było.
Warszawa dzisiaj. Jaka jest? Miasto biznesu, korporacji, pieniądza, wyścigu szczurów, polityki, celebrytów, dresiarzy, nowobogackich pędzących w porszakach, udawanego splendoru, bezguścia? Miasto pełne przemocy, przestępców, korupcji? Miasto największych szans, najbogatsze, gdzie najłatwiej o wykształcenie i pracę? Miasto tłoku, korków, zawyżonych opłat i haraczy, ludzi wiecznie w pośpiechu, miasto bez obwodnicy? Otwarta, europejska stolica czy zakompleksiona prowincja Europy? Magnes, przyciągający wciąż nowych przyjezdnych, ciągnących tu w nadziei lepszego życia? Jak prezentuje się w Europie - na tle innych stolic?
Dlaczego w oczach całej Polski ma coraz gorszy wizerunek? Dlaczego rośnie niechęć, często wręcz pogarda wobec warszawiaków?
Właśnie - warszawiaków czy mieszkańców Warszawy? Czy ktoś jeszcze to odróżnia? Arogancja, szpan, chamstwo, bezwzględna pogoń za pieniądzem, kompleksy maskowane demonstracyjnym poczuciem wyższości - to nowy obraz "warszawiaka".Dowiaduję się wręcz, że prawdziwa Warszawa umarła w 1944 roku, a powstało tylko sowieckie miasto.
No i "warszawka" - kwintesencja tego zła wszelkiego, wstyd i hańba Warszawy. Od lat walczę z tym określeniem. Kto wymyślił tę pogardliwą i prześmiewczą nazwę? Na pewno nie był to warszawiak. Określone, opisane przez socjologów i psychologów zjawisko społeczne, obecne w każdej metropolii, na całym świecie... Dlaczego nie "elitka", "koteryjka", "korporacyjka", "celebrytkowo"? Można by ogłosić konkurs na adekwatną nazwę. Dlaczego ogólnoświatowe negatywne zjawisko kulturowo-cywilizacyjne zostało przypisane akurat Warszawie? Mojej Warszawie?
To wszystko boli. Czy to jeszcze moja Warszawa?
Niedowiarki, czcze umysły plotą nam rozprawy
że na lewym brzegu Wisły nie ma już Warszawy. (.......)
Ale byłem, sam widziałem, choć tęskniejsza, łzawa,
choć nie taka, jaką znałem, ale jest Warszawa!
Barbarzyńcy zrównali ją z ziemią. Ale jej ducha nie zniszczyli. Dzisiaj jest ogromna, a nowi barbarzyńcy próbują zabić jej ducha. I co z tego? Nie uda się. Barbarzyńcy byli zawsze od zarania dziejów. I wszędzie. Nigdy nie wygrali ostatecznie.
Moja Warszawa jest - znam ją, widzę i czuję. To nie przyjezdni ją niszczą. Wielu przyjezdnych stało się wielkimi warszawiakami, którzy kochali i współtworzyli moją Warszawę. Mój ukochany Bolesław Prus, Canaletto, Marconi, ksiądz Popiełuszko... Nie da się ich wszystkich wyliczyć.
Ciągle przyjeżdżają ludzie o otwartych sercach - wielu z nich odkryło moją Warszawę i pokochało. Wielu jej szuka, podejmuje wysiłki - znajdą, prędzej czy później. Znajdą tu swoje miejsce na ziemi.
A że przyjeżdżają też ludzie zamknięci, obojetni, zagonieni, pogubieni? Że przyjeżdżają też barbarzyńcy? Tak było, jest i będzie. Znam wielu "nowych warszawiaków"- od 20, 10, 5, 2 lat. Są różni. Część zadomowiła się, ceni i szanuje miasto. Część patrzy na Warszawę chłodno, kalkulująco - bilans plusów i minusów; ci na ogół twierdzą, że mogliby mieszkać wszędzie - w Londynie ,Paryżu czy Nowym Jorku. Wierzę im. Część Warszawę deprecjonuje, widząc w niej samo zło, podkreślając swe rozczarowanie, brak asymilacji.
Od jakiegoś czasu jest moda na Warszawę - wzrost zainteresowania historią, pogłębiona analityczna refleksja. To daje nadzieję.
Niedawno znany polityk powiedział o sobie, że jest z całej Polski. Ja nie - ja jestem z Warszawy. Ja nie umiałabym żyć gdzie indziej.
Nie porównuję Warszawy z innymi stolicami. Znam ich wiele. Zakochałam się w Paryżu, Rzym swymi zabytkami i sztuką sakralną rzucił mnie na kolana, uwielbiam wiedeński Ring. I co z tego? Tylko Warszawa jest moja. Nawet ten Pałac Kultury, który ktoś od czasu do czasu chce burzyć. To nie jest Warszawa moich Rodziców, ale moja - tak. Tam chodziłam jako dziecko do Teatru Lalka; potem na siatkówkę i do biblioteki młodzieżowej; na basen do Pałacu Młodzieży; na wykłady - była tam część sal wykładowych UW; do restauracji "Kongresowa", najelegantszej wówczas knajpy, z fontanną i striptizem; na Targi Książki; do Muzeum Techniki; do Teatru Dramatycznego i Teatru Studio Szajny; nawet tam pracowałam przez pewien czas.
Mam 2 ulubione muzea w mojej Warszawie - raczej nietypowe: Muzeum Ziemi, do którego jako dziecko chodziłam wielokrotnie z Dziadziusiem, słuchając z zapartym tchem jego opowieści o minerałach i historii ziemi; oraz malutkie muzeum Marii Skłodowskiej - Curie na Starówce.
Warszawa dziś - podoba mi się odnowione Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat; choć do palmy na Rondzie de Gaulle'a mam zastrzeżenia. Cieszą mnie odnowione stare kamienice, poszerzone ulice, nowe chodniki; cieszą mnie też nowe dzielnice, rozmach i nowoczesność. Cieszą mnie setki knajp i kawiarenek, ogródków ulicznych; przed laty znałam je tylko z Zachodu, do głowy by mi nie przyszło, że dożyję czasów, gdy tak samo będzie w Warszawie. Dożyłam.
Moja Warszawa - to również coś, co jest tylko tu. Kilka miejsc - mało znanych, rzadko odwiedzanych, żadne tam atrakcje turystyczne. Tam czas się zatrzymuje - znowu mam lat 5 albo 15 albo 30 - różnie. Stamtąd czerpię siłę. Genius loci. Ale gdzie one są - to moja tajemnica.
Co jest moim symbolem Warszawy? Syrenka, Zamek Królewski, Starówka, Pałac Kultury, Teatr Wielki, Muzeum Powstania Warszawskiego, pomnik Chopina w Łazienkach, Pałac na Wodzie, Nike, Pomnik Bohaterów Getta, Archikatedra św. Jana? Właściwie wszystkie.
Ale to moje najbardziej warszawskie miejsce jest gdzie indziej. To Powązki. Cmentarz Wojskowy - historia Warszawy i Polski, ale przede wszystkim Stare Powązki. Zawsze je lubiłam; ostatnio chodzę tam coraz częściej. Tylu bliskich mi warszawiaków odeszło, tylu ich wciąż odchodzi...
Czuję wielką wdzięczność dla śp. Jerzego Waldorffa za jego akcję renowacji zabytków Powązek, która trwa już tyle lat. Ileż pomników uratowano! W lecie Stare Powązki toną w zieleni, tyle tu ogromnych, starych drzew. W zimie wyróżniają się ogromne tuje - wiecznie zielone. Pod taką tują jest mój grób rodzinny. To będzie moja ostatnia przeprowadzka - na to moje najbardziej warszawskie miejsce, między Żoliborzem a Wolą. Znowu będę z Prababcią, Babcią, Dziadziusiem i Mamą, wśród tych najbardziej swoich. W mojej Warszawie.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości