"Trybunał Praw Człowieka" w Strasburgu wycenił życie ludzkie na 39k euro. Tj. tyle przyznał pani za to, że jej w Polsce nie zachlastali dzieciątka przed urodzeniem. Pani zaszła po raz 3 w ciąże mimo ryzyka związanego z wrodzoną wadą wzroku. Wg lekarzy ciąża nie miała bezpośredniego wpływu na ew. utratę wzroku i dlatego nie dali pozwolenia na aborcję. 25k euro odszkodowania i 14k zwrot kosztów postępowania.
W dylemacie oczy - życie polscy lekarze postawili na życie. Zgodnie z prawniczą zasadą, że jeśli są jakieś wątpliwości to rozstrzyga się je na korzyść oskarżonego. W tym wypadku śmierć groziła dziecku.
Krew mnie zalewa, że na podstawie "Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności" "trybunał" próbuje przepchnąć aborcję na życzenie. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że dziś ryzyko utraty wzroku a jutro rozstępy.
Jedno mnie zastanawia. Czy za 39 tysięcy euro bohaterka procesu nie kupuje własnej eutanazji. Dziecko, które wcześniej czy później odkryje "głębię matczynej miłości" może wykorzystać tę samą "Konwencję", która daje "prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego" do pozbycia się niechcianego ciężaru.
Przez następne 20 lat orzecznictwo "Trybunału" nie takie rzeczy może pod to podciągnąć. A i bankrutujący ZUS z chęcią pozbędzie się inwalidy I grupy. W najgorszym razie weźmie się mamusię do Holandii na wycieczkę.
Inne tematy w dziale Polityka
