Miałem taki sen: śniło mi się, że jestem Jarosławem K. i przychodzi do mnie jeden ze sławnych redaktorów michnikowskiego sortu i pyta mnie – co pan sądzi o sporze z Trybunałem Konstytucyjnym? (W tym momencie moje wcielenie w Jarosłwa K. – lub vice versa – jakoś się rozpływa, a Jarosław gdzieś odpływa i zostaję sam – sobą, czyli osobą uznającą siebie za analityka);
– jestem analitykiem, analitykiem a nie osobą, którą pan zaczepił, czy nadal chce pan odpowiedzi?
– Oczywiście, wypowiedź pana jako, poniekąd, osoby postronnej, tym bardziej mnie i rzeszy moich (i naszych) czytelników i słuchaczy i interesuje. Ponawiam pytanie i trochę inaczej je formułuję: co należy zrobić w tej sytuacji zaognionego sporu o Trybunał?
– Pyta mnie pan jako analityka czy rozjemcę?
– Jako jednego i drugiego!
– A więc, jako analityk nie mogę w tej chwili nic odpowiedzieć, bo dopiero zbieram dowody, fakty, wypowiedzi i działania stron (w tym czynników zakulisowych) czynnych w konflikcie. Pracuję nad tym i obserwuję przebieg wydarzeń…
– Wydarzeń; ...a jako rozjemca? Co należałoby uczynić, aby obniżyć temperaturę sporu?
– Pyta pan jako reprezentant strony sporu?
– Tak!
– Odpowiadam: nic!
– Co ma znaczyć, to – nic?
– To, co znaczy – nic nie robić, powstrzymać się od działania i podżegania, a spór powoli wygaśnie.
– To nie jest odpowiedź, a unik, ja pana pytam konkretnie i chcę otrzymać konkretną odpowiedź i będę pytał tak długo, aż ją uzyskam!
– Konkretnie chce pan konkretnej odpowiedzi?
– Tak!
– A wystarczy jednowyrazowa?
– Tak!
– Spieeeerdaaalaaj!*)
W tym momencie obudziłem się czując, że wykonuję nogą jakieś dziwne ruchy…
*) Przepraszam, że podaję „in extenso”, ale tam mi się wyśniło…