Dwa stwierdzenia wypowiedzanie podczas dzisiejszej debaty, odsłaniają moim zdaniem kierunek jakim podąży Tusk i Spółka w celu tzw. "wyjasnienia" katastrofy smoleńskiej.
Pierwsze to wypowiedziane przez samego Premiera:
"Ci, którzy dzisiaj tak głośno krzyczą będą tego słuchali w milczeniu i skupieniu i bez satysfakcji."
Drugie przez ministra Millera:
"Gdyby nie rozmowa pana premiera (Donalda Tuska) z panem premierem (Władimirem) Putinem, to prawdopodobnie do dzisiaj nie mielibyśmy kluczowego dowodu, który zmienił spojrzenie polskiej komisji na udział niektórych członków w przebiegu wypadku w ostatniej fazie lotu."
Moim zdaniem jako jedną z najwazniejszych przyczyn, a być może jako kluczową polska komisja uzna jednak naciski na pilotów. A rzekomymi dowodami będą:
- "sławna" rozmowa Ś.P. Prezydenta ze swoim bratem przeprowadzona za pomocą telefonu sateltarnego, która zostanie tak podrasowana, aby wyszło, iż to Jarosław Kaczyński namawiał brata do lądowania w Smoleńsku (daję tutaj 60% szans), bądź też
- "na nowo" odczytane stenogramy które pozwolą na "ujawnienie" generała Błasika jako osoby wywierającej naciski (wariant mozliwy w 20%)
- inny dowód - pozostałe 20% szans.
Putin zmusi Tuska, aby ten swoimi rękoma udowodnił, iż to właśnie naciski ze strony pasażerów Tu-154 były główną przyczyną katastrofy.
Mam nadzieję, że się mylę.