Rządy Platformy Obywatelskiej oparte są na mechanizmach sterowania emocjami społecznymi. Wybory 2007 pokazały jak skutecznie, przy wykorzystaniu mediów (zwłaszcza TV, radia, internetu i telefonii mobilnej), PR-owcy PO sterują nastrojami. Mechanizm ten jest z pewnością wykorzystywany w obecnej kampanii.
PO potrzebuje zmobilizować ok. 5-6 mln wyborców spoza swojego żelaznego (ok. 2-3 mln) elektoratu. Mechanizmem napędzającym poparcie dla partii Donalda Tuska i kandydatury Komorowskiego jest odtworzenie uczucia strachu przed powrotem IV RP. Tyle, że aby strach ten był skutecznym motorem mobilizującym, tych mniej zdyscyplinowanych i zorientowanych, warunkiem koniecznym jest wytworzenie wrażenia autentyczności zagrożenia. Tu niezbędne są dwa elementy, pierwsze przekonanie ludzi o tym, że zagrożenie jest i że wiąże się z osobą JK, drugi, musi być ono realne, tzn. kandydatura ta musi mieć, w ocenie wyborców, poparcie na tyle duże, że wymagające naszego osobistego zaangażowania.
Z braku czasu nie rozwijam dalej, ufając ze wyłożyłem, mniej więcej czytelnie, to o co mi chodzi.
Chcę zwrócić uwagę na rzecz następującą.
Dominujące w mediach przekonanie o marginalnym i niszowym charakterze elektoratu PiS, oraz deprecjonujące oceny tej partii powielane w nieskończoność, nie nadają się jako argument mobilizacji własnego wyborcy. Aby uwierzył on (wyborca PO i Komorowskiego) w realność zagrożenia, ze strony „nieudaczników i oszołomów”, konieczne jest przekonanie go, na wstępnym etapie kampanii, o sile i agresji przeciwnika, z zasugerowaniem konieczności mobilizacji w celu przeciwstawienia się, oraz ustawienie siebie w roli defensywnej.
Powiedzmy od razu, tragedia smoleńska wpływa mocno na kampanię ale pewne jej, realizowane obecnie, elementy, były planowane przed 10.04 i zostały uruchomione.
Zauważmy jak w schemat ten wpasowuje się w dotychczasowe działania sztabu Komorowskiego. Obserwujemy w sondażach wzrost poparcia dla JK, ale również PiS. Nagłaśnianie tego, moim zdaniem prawdziwego, trendu nie musi być sprzeczne z planami PO, na tym etapie. Służy ono, przede wszystkim, pokazaniu realności zagrożenia ze strony JK. Oczywiście, w pewnym momencie trend ten zostanie wyhamowany (to chyba już) oraz pojawią się „badania” mówiące o odrabianiu strat przez Bronisława Komorowskiego.
Nieporadne, łatwe do wyreżyserowania gesty (czat z Moskwy, lapsusy czy wieszające się strony) krytykowane do tej pory (zauważmy, przez reżymowych dziennikarzy!!!), znikną zupełnie z mediów, zostaną zaś nagłośnione wszystkie te elementy, które tworzą i umacniają negatywny, agresywny obraz JK. Atmosfera zagrożenia, jako dominanta, będzie podgrzewana do chwili gdy BK wycofany i unikający mocniejszych wystąpień, dotąd, będzie gotów do objawienia się w roli męża opatrznościowego niosącego wybawienie od czających się kaczystowskich hord. Narzucającym się momentem, jest debata kandydatów po drugiej turze, której przebieg analogiczny do tej z 2007 (JK vs DT) daje efekt pożądany dla sztabowców Komorowskiego.
Inne tematy w dziale Polityka