Kiedy po raz 38 czytam np. jak dziś w "Dzienniku" o "usprawnieniach dot. walki z "dopalaczami" czy narkotykami krew mnie zaczyna zalewać na widok tej walki z wiatrakami...
Po pierwsze i najważniejsze. Nie wypowiadam się z pozycji swiętego ale narkotyki to uzależniająca trucizna. Oczywiście są gorsze i mniej złe ale gadki o "nieszkodliwości" trawki należy raczej włozyć pomiedzy bajki o leczniczych własciwościach coca-coli i "zdrowości" jedzenia z McDonalda. Dlatego lepiej żeby ich nie było. Podobnie jak wódki i papierosów zresztą. Ale są.
Doświadczenia amerykańskiej prohibicji z lat 20 ubiegłego wieku powinny nas czegoś nauczyć. Zakazy spożycia, nawet motywowane jak najbardziej dobrą wolą i pozytywnymi przesłankami, prowadzą jedynie do wzrostu dochodów różnych mafii i innych skurw...ów. Nie da się ludzi odzwyczaić od używek. Ludzie będą pili, palili i ćpali. Może się to odbywać pod kontrolą państwa lub mafii. Póki co ciągle mamy opcję drugą.
Słyszałem o przypadkach w których przedszkolanki współparcując z dilerami podawały narkotyki dzieciom w przedszkolach żeby je odpowiednio wcześnie uzależnić ( w mediach, w mediach słysząłem:)) Takie zbrodnicze działania powinny się spotykać z karą dożywocia moim zdaniem ( a sam mam dziecko w wieku pzredszkolnym ). Natomiast jeśli dorosli ludzie mają ochotę się truć to dlaczego ta ich ochota ma się przyczyniać do wzrostu zamożności gangsterów?
W tej kwestii nie ma dobrych rozwiązań. Podobnie jak w wkwestii prostytucji np. Jak by tego nie zrobić będzie źle. Tym nie mniej może warto się zastanowić czy nie wybrać jednak mniejszego zła.
Inne tematy w dziale Polityka