Zacznę od tego, że mój wczorajszy tekst w jakimś sensie okazała się proroczy. Proroczy dlatego, że pamiętając o tym jak się kiedyś Rosemann przejął którymś z rzędu moim melancholicznym tekstem za każdym razem kiedy usiłuję napisać coś eschatologiczno-depresyjnego zapewniam go w post scriptum, że nic mi nie jest:)
A tu niespodzianka, wracając wczoraj z pracy autobusem (mam do odrobienia parę dni w pracy) zasłabłem. W szczegóły wchodził nie będę bo ani miejsce ani czas ale czuję potrzebę odszczekania a przynajmniej osłabienia paru swoich dotychczasowych twierdzeń.
1. Warszawski tłum nie zawsze jest bezduszny i bezosobowy. Człowiekowi, który w pewnym momencie wyglądał naprawdę nieciekawie pomagały młode dziewczyny, starsze panie i panowie, których już niestety nie pamiętam
2. Nie wszyscy kierowcy komunikacji miejskiej to barany. Pani kierowca zajęła się mną jak synem
3. Nie wszystkie szpitale to relikty z lat 60' atmosferą przypominające Dolinę Jozefata. Szpital przy Grenadierów zadbał o mnie jak należy.
4. Rosemannie, nie będę już więcej takich głupot pisał bo to przynosi pecha:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości