Jedni sieją grozę przy pomocy statystyk śmiertelności i zachorowalności na świńską grypę coraz bliżej granic Polski lub juz w jej granicach. Napiecie ma rosnąć niczym w filmie Hitchcocka. Inni znów twierdzą, że zagrożenie jest wirtualne a nowy szczep grypy nie jest groźniejszy od szczepów już znanych. W ekstremalnej wersji doradzają co najwyżej dużo czosnku, cebuli, cytryn i podobno seksu (bardzo zabawne). A napiecie rośnie ponieważ razem z nim rosną dochody koncernów farmaceutycznych oraz poczytność portali i gazet
Zwolennikami pierwszej teorii są rządy na zachodzie, które zaopatrują się w leki i szczepionki lub dawno to zrobiły i prowadzą programy szczepień, w Szwecji np. darmowych. Zwolennikami teorii drugiej jest rzad polski, który kręci nosem na wyzysk farmaceutycznego koncernu.
Jak jest? Nie wiem. Nie widzę natomiast powodu dla którego obie teorie nie miałyby być prawdziwe. Być może nowa grypa nie jest wiele groźniejsza od starych ale jak rozumiem szczepionki i leki przeciw niej są na tyle mało dostępne, że powoduje więcej ofiar śmiertelnych i zachorowań niż w przypadku szczepów starszych. Zresztą nawet jeśli nie pwooduje zwiększonej zachorowalnosci i śmiertelności to dlaczego nie mielibyśmy mieć na nią leku? Bo mamy inne standardy niż Niemcy i zanim ukończymy procedury leki przestaną być potrzebne? A że koncerny farmaceutyczne próbują na tym zarobić? W końcu są przedsiębiorstwami prywatnymi a nie oenzetowskimi agendami.
Jako prosty obywatel oczekiwałbym wtakiej sytuacji od rządu albo zapewnienia odpowiedniej ilości leków albo wiarygodnego zapewnienia o braku ich potrzeby. Minister Kopacz nie gwarantuje zadnej z tych rzeczy.
Inne tematy w dziale Polityka
