Imposybilizm. Tym słowem za klasykiem opisujemy wszelkie próby reformy tysiącgłowej, egoistycznej, zdegenerowanej i w sporej cześci bezużytecznej biurokrackiej hydry, której masa przyrasta w tempie geometrycznym po każdej zmianie władzy, która niedługo armie swojej klienteli będzie usadzać parami przy jednym biurku. A po tym jak ich usadzi okaże się, że nikogo już nie mozna zwolnić ponieważ wszyscy są strasznie potrzbeni. I kto za to płaci? Ja płacę, Pan płaci, wszyscy płacimy.
Powody dla których tak się dzieje są różne. Inercja biurokracji dzięki której po przekroczeniu masy krytycznej zaczyna się reakcja łańcuchowa spowodowana tym, że biurokracja potrzebuje coraz to nowych ludzi do obsługi starych, jest jedną z nich. Inną jest potrzeba posiadania przez władzę własnej licznej klienteli biurokratycznej. Nie bez znaczenia jest jednak to, że można na biurokracji róznież nieźle zarobić.
Kolega urzędnik opowiedział mi taką historię: Od paru lat istnieje tzw. "publicznie dostępny wykaz danych o dokumentach zawierajacych informacje o środowisku i jego ochronie". Urzednicy mają obowiązek wpisywania do tego wykazu dokumentów które wytwarzają a wykaz jest publikowany w internecie w postaci bazy dotępnej dla wszystkich i umożliwiajacej wyszukiwanie dokumentów. Czas jakiś trwało zanim urzędy i urzędnicy wdrożyli się do systemu i zaopatrzyli w programy do obsługi bazy danych wg. ministerialnego wzoru. Niestety wszystko poszło w diabły ponieważ ministerstwo wydało zarządzenie zmieniające kształt bazy. Zarządzenie wydano 22 września a wejść w życie ma 16 listopada. Biorąc pod uwagę ile trwało "utrzęsienie się" poprzedniego systemu urzędy skazane są na chaos. Chyba, że zgłosi się jakaś firma z ofertą na wspaniałe i proste w obsłudze programy do obsługi nowej bazy.
Osobiście obstawiam, że się zgłosi. Wtedy opublikuję sequel notki, tyle mogę zrobić.
http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20101861249&min=1
Inne tematy w dziale Polityka
