Od jakiegoś czasu słychać, że koncepcję kampanii wyborczej SLD ma oprzeć na radykalnych hasłach światopoglądowych tj. legalizacji aborcji czy legalizacji "małżeństw" homoseksualnych. Podobno laicyzujące się systematycznie społeczeństwo nie może się takiej światopogladowej rewolucji doczekać. Czy tak rzeczywiście jest?
Moim zdaniem casus Palikota takiej tezie przeczy. W okresie kiedy pod Pałacem Prezydenckim rządzili "krzyżacy" pojawił się świetny moment na badanie poziomu tego typu nastrojów i owszem młodzi ludzie zechcieli "krzyżaków" obśmiać co czasem zresztą przyjmowało normy niedopuszczalne i karygodne. Nie przerodziło się to natomiast w żaden polityczny ruch. Moim zdaniem nie stało się tak dlatego, że społeczeństwo jest w swojej masie niechętne politycznym radykalizmom i wyczuwa choćby podświadomie fałszywy politycznie podtekst wszelkich i lewych i prawych "molarnych rewolucji" które zasadniczo służą maskowaniu indolencji w zakresie koncpecji rozwoju kraju.
Dlatego chociaż dzięki powolnemu ale jednak upadkowi PO, SLD trochę przyrasta o elektorat "antykaczystowski" to koncepcją na ew. zdobycie władzy nie jest, moim zdaniem, "napierniczyzm" jako ułomna wersja zapateryzmu tylko podnoszenie jakiejś wersji solidaryzmu społecznego jako lewicowości w sferze gospodarczej i być może również jakaś zwarta koncepcja laicyzacji instytucji państwowych w drugim rzędzie.
Ja oczywiście jako obyczajowy talib cieszę się że Napieralski tego nie rozumie. Niech tam sobie robi zwoje burze w szklance wody, im głośniej będzie krzyczał o aborcji i homoseksualnych "małżenstwach" tym mniej będzie w parlamencie jego wzbudzajacego powszechne zaufanie szczerego uśmiechu.
Inne tematy w dziale Polityka
