Starsi mówią, że był to nasz sztandarowy (prócz planowanej dopiero inwazji na plaże Danii) towar eksportowy. Ja tam nie wiem, ponieważ w czasach słusznie minionych wyznacznikiem dobrobytu była dla mnie obecność tzw. cienkich parówek w sklepach a z towarami eksportowymi nie mieliśmi jakoś szczególnie do czynienia ponieważ cały nasz niecały dolar w bonach rodzice trzymali w tajnej szufladzie na tzw. czarną godzinę. Nazywali ją tak pewnie dlatego, że dłużej niż na godzinę życia by nie wystarczył. Tak, tak, na godzinę, bo dolar wtedy to było trochę więcej niż trzy złote.
Dziś jesteśmy krajem prężnym i nowoczesnym więc nasze ambicje sięgają znacznie dalej. Sięgają mówienia o eksporcie tzw. towarów wysoko przetworzonych. No ale jeśli na mniej przetworzone też są chętni? Korzyść podwójna, mniejszy problem w kraju, podniesienie jakości elektoratu i jeszcze parę groszy w kieszeni.
p.s. aTU można kupować kubki z rysunkami:)
I przy okazji. Koledzy z Fabryki Komiksu "Estremadura" polecają Waszej uwadze nową stronę na której znajdziecie i moje rysunki:)
Inne tematy w dziale Polityka
