Barbara Bubula Barbara Bubula
969
BLOG

Redaktor Lis – manipulacje o prostocie cepa

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 41

 

Właśnie obejrzałam sobie kolejny wytwór twórczości telewizyjnej  redaktora Tomasza Lisa. Stwierdzam z rozbawieniem, że metody manipulacyjne stosowane w tym programie należą do najbardziej prostackich z możliwych. Tematem pierwszej części programu miały być stosunki między państwem i Kościołem  „jakie powinny być” (tak wyglądało zagajenie) i oczywiście konflikt wokół krzyża z Krakowskiego Przedmieścia. Zaproszeni zostali posłowie Katarzyna Piekarska z SLD, Kazimierz Kutz z PO, Jacek Kurski z PiS oraz publicysta Tomasz Terlikowski. Prowadzący audycję nieustannie przerywał Jackowi Kurskiemu i Tomaszowi Terlikowskiemu (kilkakrotnie krzycząc w stronę tego ostatniego: KROPKA! STOP!), w żaden sposób nie ukrywając swej stronniczości. Doskonale wspierał argumentację przedstawicieli SLD i PO, cytując obficie wypowiedzi biskupa Pieronka. W tym miejscu przytoczę, żeby było jeszcze śmieszniej, fragment „Zasad etyki dziennikarskiej w Telewizji Polskiej S.A.” (opublikowane na stronach WWW. TVP) „Dziennikarz zachowuje równy dystans wobec polityków różnych orientacji” - to cytat z art. 6 dokumentu.
Jacek Kurski przytomnie stwierdził, że temat konfliktu związanego z krzyżem sprzed pałacu prezydenckiego to pigułka metody politycznej PO – najpierw Komorowski wywołuje konflikt, potem media odwracają wektory, drugą stronę (tj. obrońców krzyża i PiS) przedstawiając jako agresorów, a w końcu temat jest wałkowany po raz tysięczny, służąc za zasłonę dla nieudolnych rządów PO. Nie mówi się o podwyżce podatków, o poparciu PO dla prezydenta Sopotu, o gigantycznym zadłużeniu państwa. Ta wypowiedź była zagłuszana i wielokrotnie przerywana zarówno przez prowadzącego, jak i nacechowaną politycznie publiczność.
W argumentacji Piekarskiej oraz Kutza zawarta została teza wdrukowana już w ramach lewicowo-liberalnych przekazów dnia o „faszystowskim” charakterze osób popierających obronę krzyża. Mówi się o „faszyzacji życia publicznego”, a także w szczególny sposób dezawuuje wieczorny marsz z pochodniami z 10 września, który „budzi najgorsze skojarzenia”. Podobna teza głoszona była dziś przez Leszka Millera u SLD-owskiego dziennikarza Ordyńskiego w jego programie publicystycznym w TVP2. Kutz dodał coś od siebie: jego zdaniem, to wielki reżyser Kaczyński tak to sobie wymyślił, aż do, "namiastki wojny domowej, to się będzie rozwijało”.  To osobliwe szczucie, świadczące jednak o tym, iż PO i SLD poczuły strach, sięgając po argumenty największego kalibru. Z prawdziwą bezstronnością i zatroskanym spojrzeniem widocznym na zatroskanej twarzy redaktor Lis wspierał oboje zagrożonych faszyzmem polityków. Dodatkowo wsparł ich „materiałem” w którym według metod znanych mi doskonale z czasów PRL zmontowano obrazki z 10 września. Wypowiedzi obrońcy krzyża Mariusza Bulskiego przeplatano wielokrotnie powtarzanymi fragmentami, podczas których protestował głośno, szarpiąc za barierkę przeciwko ohydnym zaporom odgradzającym krzyż, przez które nie chciano przepuścić Jarosława Kaczyńskiego i delegacji z wieńcem. Dzięki zręcznemu montażowi – nieudolnie usiłowano ukazać tego dzielnego człowieka jako osobę niezrównoważoną, nadpobudliwą. Przypomniało mi się, jak po wprowadzeniu stanu wojennego pokazywano w telewizji „reportaże” z siedziby NZS, kiedy to główną rolę odgrywała pusta butelka po wódce i pokazany w zbliżeniu odrażający tom zatytułowany „Pornografia” (chodziło oczywiście o powieść Gombrowicza, ale od czegóż propaganda). Wracając do migawek z piątku, w ramach bezstronności, żeby podbudować tezę o niereligijnym charakterze pochodu z pochodniami, wycięto całe tło dźwiękowe, by nie słychać było odmawianych przez idących modlitw.
Na takie dictum Jacek Kurski bystro zareagował jednym zdaniem, mówiąc do redaktora Lisa: „pan się urodził 40 lat za późno”. Święte słowa. Przy okazji, co przytomnie zauważył T.Terlikowski – wydolność Gazety Wyborczej i TOK FM w dwudniowym nawoływaniu do rzekomo spontanicznej antykrzyżowej demonstracji z sierpnia okazała się jednak mizerna. Obecność zaledwie 4 tysięcy osób jego zdaniem to klęska propagandowa. Od siebie dodam, że z zaciekawieniem obserwowałam, jak proplatformiane media musiały co chwilę korygować w górę liczbę zgromadzonych zwolenników PiS w ostatni piątek, ponieważ aż nazbyt było widać różnice pomiędzy początkowymi informacjami o „500 osobach” a rzeczywistością.
A potem była część druga audycji, gdzie już była tylko wdowa po Jerzym Szmajdzińskim. Zrobiłam sobie taki eksperyment intelektualny. Cały czas wyobrażałam sobie, że na miejscu pani Szmajdzińskiej siedzi Jarosław Kaczyński. Ciekawe, ile ciepłych słów, współczucia, troski i zrozumienia, ze łzą w oku wypowiedziałby do niego Tomasz Lis?
Czy powinniśmy się smucić i denerwować istnieniem redaktora Lisa? Nie. Jego retoryka jest nazbyt parciana. A przy okazji nie zawadzi przypominać, które paragrafy zasad etyki dziennikarskiej dzielnie złamał w walce o przyszłe wieczne panowanie nowej „klasy kreatywnej”.

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka