Barbara Bubula Barbara Bubula
2088
BLOG

Apolityczni

Barbara Bubula Barbara Bubula Polityka Obserwuj notkę 12

 

Wybrany wczoraj na funkcję p.o. prezesa Telewizji Polskiej S.A. Juliusz Braun był przez dziesięć lat posłem na sejm. Najpierw w sejmie kontraktowym – z ramienia solidarnościowego Komitetu Obywatelskiego, potem przez dwie kadencje jako reprezentant Unii Demokratycznej, potem przez cztery lata - w klubie Unii Wolności. W radzie nadzorczej TVP wybranej przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji jest też dwu członków partii PSL oraz dwu przedstawicieli środowiska SLD. Nie słyszałam, by któryś z tych panów tłumaczył się ze swych partyjnych afiliacji. Jedynie siódmy, dobrany dla zachowania pozorów prof. Wojciech Roszkowski, dawniej eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości, wyjaśniał skwapliwie, że wprawdzie był posłem do parlamentu europejskiego, ale nigdy przecież nie był członkiem partii Jarosława Kaczyńskiego…
Co najmniej od roku 2007 Platforma Obywatelska walczyła dzielnie o „odpolitycznienie” mediów publicznych. Mamy więc, bo czterech latach zmagań apolitycznego (choć tymczasowego) prezesa wybranego przez apolityczną radę nadzorczą wybraną przez apolityczną Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.
Sytuacja ta obrazuje jedną z patologii naszego życia publicznego ostatnich dwudziestu dwu lat. Od roku 1989 orężem w walce z patriotyczną, konserwatywną prawicą jest młot apolityczności. Tej nadprzyrodzonej, niebiańskiej cechy apolityczności nabierał i nabiera do dziś każdy, kto pozostał wierny PZPR, kto zasilał szeregi Unii Demokratycznej, Unii Wolności, Kongresu Liberalno-Demokratycznego albo cicho pracował dla kraju w strukturach PSL. Ramię w ramię z Adamem Michnikiem, Tadeuszem Mazowieckim i Leszkiem Balcerowiczem
Inaczej człowieku, jeśli przejrzałeś za wcześnie na oczy i niebacznie odwaga poniosła cię do Konfederacji Polski Niepodległej, albo stanąłeś po niewłaściwej stronie „wojny na górze” w szeregach Porozumienia Centrum, wolałeś Jana Olszewskiego od premierów z SLD. Ty nieszczęśniku zawsze pozostaniesz polityczny. Wystarczy, że okaże się, iż byłeś chwilowo radnym prawicowego ugrupowania, albo pojawiłeś się na liście do parlamentu. Już ci tego nie zapomną bezpartyjni fachowcy i przepadły twoje marzenia o spokojnym życiu i tworzeniu elit własnego kraju. Już na zawsze na twoim czole wypalone będzie znamię POLITYCZNY, zamykające ci drogę wszędzie tam, gdzie trwa kult apolityczności: w szeregi artystów, ludzi mediów, na wysokie progi uczelniane, nawet do celebrytów sportu, o czym przekonał się nieszczęsny ojciec tenisistek Radwańskich. Ba, nawet podrzędne urzędowe posady objęte są tym warunkiem apolitycznej nomenklatury.
Bycie w ugrupowaniach postkomunistycznych, lewicowych i liberalnych nie jest piętnem na czole, daje się z czoła zetrzeć jak tania szminka przy pomocy odrobiny mleczka kosmetycznego, gdy potrzeba kandydować na funkcje rzeczników, prezesów spółek, publicystycznych celebrytów, szefów apolitycznych banków, instytucji kontrolnych, fundacji.
Trudna rada w tej mierze. Jak się bronić? Po prawej stronie nigdy nie było jednolitego na ten temat poglądu. Od czasu do czasu co odważniejsi a znający się na filozofii, czytający Arystotelesa przypominają, że polityczny to znaczy lepszy, że działalność publiczna to najzaszczytniejsza forma aktywności człowieka. A więc kult apolityczności to z punktu widzenia historii idei byłby prostacki zabobon i chytry wytwór politycznej poprawności służący zniszczeniu przeciwników, tych co ważą się mieć jasne polityczne poglądy a nie oszukiwać nieświadome masy. Ten pogląd jest jednak trudny do szerzenia, bo w świecie popkultury wszyscy przyzwyczaili się, że apolityczny bezpartyjny fachowiec to coś lepszego od wstrętnej postaci polityka. Może zatem lepszą drogą jest bezlitosne demaskowanie fałszu apolityczności byłych posłów nieboszczki Unii Wolności albo jej matki Unii Demokratycznej czy też członkostwa w SLD albo w PSL? Przynajmniej szanse będą powoli wyrównywane.
Trzecim, niezbędnym elementem jest domaganie się parytetowego podziału władzy wszędzie tam, gdzie lewica i liberałowie stosują szantaż apolityczności. Ponieważ od dwudziestu dwu lat tamta strona stosuje grę faula nie fair play, za własnymi ludźmi z piętnem polityczności na czole, źle traktowanymi i dyskryminowanymi w wielu prestiżowych środowiskach, powinny stawać solidarnie miliony prawicowców i niepodległościowców. Tej solidarności najbardziej mi brakuje. I być może jej brak jest najważniejszą przyczyną bezkarnego tworzenia się kasty kapłanów lewicowo-liberalnej apolityczności.
Dostało się cichemu i spokojnemu Juliuszowi Braunowi. Może będzie dobrym czasowym prezesem TVP? Nie wiem. Ale system, który jego akurat rozgrzesza z działalności partyjnej a potępia tysiące innych POLITYCZNYCH, domaga się sprawiedliwego osądu. I zmiany.

Lubię ciszę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka