W Klubie Dziennikarza na Foksal odbyła się dziś promocja "Ostatniego wywiadu", czyli niedokończonej rozmowy-rzeki, jaką z Lechem Kaczyńskim przed katastrofą smoleńską przeprowadził Łukasz Warzecha.

Spotkanie prowadził Igor Janke, a zapowiedzianymi dyskutantami byli Łukasz Warzecha i prof. Antoni Dudek. Gdy Janke przeprosił za opóźnienie, wynikające z czekania na jeszcze jednego, ważnego gościa, stało się zapewne dla większości uczestników jasne, że na sali pojawi się Jarosław Kaczyński. I rzeczywiście, kilka minut później, witany brawami, w pierwszym rzędzie zasiadł prezes Prawa i Sprawiedliwości, zaś dwójka dziennikarzy i historyk zajęła swoje miejsca na podwyższeniu.
Zanim zaczęła się dyskusja, szef Salonu 24 poprosił Kaczyńskiego o zabranie głosu. Usłyszeliśmy robiące wrażenie wyznanie o odczuciu prowadzenia ostatniej rozmowy z bratem, jakie towarzyszyło lekturze wywiadu. Po tym krótkim wstępnie kilka zdań o książce powiedzieli obaj prelegenci, po czym zaczęła się część bardziej krytyczna. Dudek wszedł w polemikę z wizją polityki zagranicznej Lecha Kaczyńskiego, od razu trzeba jednak napisać, że był to zupełnie inny poziom, niż ten, który znamy z wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, czy też Radka Sikorskiego. Do tego pierwszego zresztą zarówno Janke, jak i Warzecha porównywali Lecha Kaczyńskiego jako rozmówcę i osobę mającą coś do przekazania - dla obecnego prezydenta porównanie to nie wypadło zbyt dobrze. Główną osią krytyki Dudka był zarzut, że zachodzi sprzeczność między poczuciem słabości struktur państwa - Lechowi Kaczyńskiemu nie obcym - a roszczeniem sobie silnej pozycji w polityce międzynarodowej. Obaj - i Warzecha, i Dudek, krytycznie - choć ze zrozumieniem - wspomnieli o kwestii nieumiejętności "sprzedania się" mediom poprzedniego prezydenta. Warzecha poniekąd powtórzył to, co wcześniej pisali często Mazurek i Zalewski - że Lech Kaczyński prywatnie był osobą ciepłą i robiącą dobre wrażenie, więc jak najbardziej medialną, tymczasem, w relacjach z mediami cechy te znikały.
Gdy zaczęła się dyskusja, z sali pierwszy do mikrofonu zgłosił się Piotr Semka, który zarzucił prezesowi PiS, że obecnie jego partia ogranicza się do katastrofy smoleńskiej, nie zajmując się na przykład szczytem NATO. Nie mogło oczywiście zabraknąć w tej sytuacji odpowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Ten, bardzo zadowolonemu z siebie Semce, który zresztą szybko wyszedł z sali (na której zresztą pojawił się chwilę wcześniej - ewidentnie nie zainteresowany głównym tematem spotkania), zwrócił uwagę, że medialne przekazy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, informując, że jutro zostanie wysłany list do premiera Tuska w sprawie wspomnianego szczytu. Semce ogólnie dostało się całkiem nieźle, Kaczyński zaś dostał brawa. Zanim jednak to nastąpiło odniósł się jeszcze do zarzutów przedstawionych wcześniej przez dyskutantów. Najważniejsze było odwołanie się do potrzeby "rozpychania się" w polityce zagranicznej, za którą pójść powinno realne wzmocnienie naszej pozycji. Najpierw w strukturach unijnych, później w stosunkach z Rosją. Szef PiS odniósł się też do pochwał Semki pod adresem grupy secesjonistów z PiS, powiedział też jedno zdanie, które może być szeroko dyskutowane dzisiejszym wieczorem i jutro. Wspomniał mianowicie, w kontekście niewymienionej z nazwiska osoby, ze gdy ktoś polubi wystawny styl życia, prędzej czy później zgłaszają się do niego pewne instytucje. Co i o kim chciał nam powiedzieć, możemy tylko zgadywać. Wiadomo, że nie chodzi o Pawła Kowala, co Kaczyński zastrzegł gdyż to o nim najcieplej wypowiadał się dziennikarz "Rzepy".
Po Kaczyńskim głos zabrało trzech dyskutantów z sali. Młody, mocno zaangażowany człowiek, w prostych ale szczerych słowach dziękujący obu braciom Kaczyńskim za reprezentowanie w polityce wartości, w których został wychowany. Pozostałe dwa głosy z sali dotyczyły mediów i były, jak łatwo przewidzieć, mocno krytyczne, a zarazem pochwalające mało elastyczne podejście Lecha Kaczyńskiego do środowiska dziennikarskiego. Ostatnie wystąpienie było zresztą mocno emocjonalne i już praktycznie niezwiązane z tematem, spotkanie zaś musiało się pomału kończyć. Na sam koniec zaś Warzecha i Dudek zamknęli dyskusję podsumowaniem swoich wcześniejszych uwag, Warzecha dodatkowo o wiele cieplej niż Dudek omówił politykę zagraniczną Lecha Kaczyńskiego, nazywając lot do Gruzji najważniejszym wydarzeniem w historii naszego zaznaczania odrębności wobec Rosji. Później goście skupili się w grupce wokół prezesa PiS i w kolejce po podpisy Łukasza Warzechy.
Trzeba napisać, że dyskutanci, choć nieraz krytyczni wobec nieobecnego głównego bohatera wieczoru, zachowali bardzo przyzwoity i merytoryczny poziom dyskusji, którego próżno szukać w mediach. Niestety, atmosferę psuły (dziwnym zbiegiem okoliczności głównie podczas wypowiedzi Kaczyńskiego) telefony komórkowe i głośne rozmowy części obecnych.
Budyń & Varelse
ps. film wideo od Warsztatów Analiz Socjologicznych - dzięki!