Od wielu miesięcy z większym lub mniejszym nagłośnieniem trwa dyskusja o tzw "dopalaczach". Co to są owe "dopalacze" ? Ogólnie rzecz biorąc, są to różne substancje lub ich mieszanki o działaniu psychoaktywnym, nieznajdujące się na liście substancji objętych ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii.
Sprzedaż odbywa się poza kontrolą (np jako próbki kolekcjonerskie - nie do spożycia) w wyspecjalizowanych sklepach.
Wróćmy do tytułowego pytania, odpowiedź brzmi : oczywiście że można. Państwo na to pozwala, nałożyło jednak jeden warunek : jeśli ta broń ma zdolność do strzelania, to musi być niezdatna do strzelania z energią większą niż 17 J. Można również posiadać i handlować bronią, która jest "pozbawiona cech użytkowych" tzn nie da się z niej strzelać.
Pierwszy sklep z "dopalaczami" powstał w Polsce w 2008 roku, od tego czasu z jednej strony słyszymy słuszne nawoływania o likwidację punktów jawnie handlujących śmiercią (najczęstszymi klientami jest młodzież - kilka osób zmarło po zażyciu tych środków), z drugiej strony odpowiedzi rządowe, sprowadzające się do : "nic nie możemy zrobić". Stosuje się częste kontrole skarbowe które doprowadzają prowadzących sklepy co najwyżej do nerwowego śmiechu...
Czy nie można wydać nakazu laboratoryjnego sprawdzenia działania tych specyfików i nadawania im certyfikatu dopuszczalności, takiego jaki jest stosowany w dopuszczeniu do obrotu broni pneumatycznej ? Oczywiście koszt badań ponosi podmiot o nie wnioskujący tj handlarze "dopalaczami". Jeśli te próbki mają być do celów kolekcjonerskich, to powinny być całkowicie pozbawione możliwości "strzelania". Jeśli ich przeznaczenie ma być inne, to mogą "strzelać" ale pod warunkiem, że mają certyfikat laboratoryjny o "energii mniejszej niż 17 J" - czyli NIE GROŹNEJ dla człowieka !
"Dopalacze" bez wątpienia są bardziej groźne niż broń pneumatyczna .
Inne tematy w dziale Rozmaitości