Cały świat, nawet (a może szczególnie) ci, którzy nie rozumieją fizyki, fascynuje się obecnie teorią względności Einsteina. Zawsze uważałem, że to głupota i trochę się z tego śmiałem, ale teraz widzę, że jest w tym większy sens -- bo zainteresowanie laików (nie mówię o ludziach z pojęciem) teorią względności Einsteina stanowi chyba odblask czy odprysk większej tendencji, jaką jest fascynacja względnością w ogóle. We współczesnym świecie bowiem, względny jest nie tylko czas, ale i wszystko.
Cały świat, nawet (a może szczególnie) ci, którzy nie rozumieją fizyki, fascynuje się obecnie teorią względności Einsteina. Zawsze uważałem, że to głupota i trochę się z tego śmiałem, ale teraz widzę, że jest w tym większy sens -- bo zainteresowanie laików (nie mówię o ludziach z pojęciem) teorią względności Einsteina stanowi chyba odblask czy odprysk większej tendencji, jaką jest fascynacja względnością w ogóle. We współczesnym świecie bowiem, względny jest nie tylko czas, ale i wszystko.
Przykłady? Ot, choćby od wczoraj mamy w mediach jeden prominentny. Aleksiej Nawalny, polityk rosyjski, gdy żył, był imperialistą i etno-nacjonalistą, głoszącym -- o ile mnie pamięć nie myli -- "geopolityczną konieczność" stworzenia przez Rosję granicy lądowej z Niemcami oraz nazywającym ludy Kaukazu "robactwem", które ma prawo żyć tylko pod "rosyjskim butem". Gdy umarł wszakże,, stał się natychmiast liberałem w lśniącej zbroi, zwolennikiem społeczeństwa otwartego, omalże popperystą, a niedługo zapewne także okaże się, iż zawsze leżało mu na sercu dobro społeczności LGBT-.
No i co? Wszystko jest względne.
(Więcej o Nawalnym:
https://polskieradio24.pl/130/5925/artykul/3336008,byl-zwolennikiem-rosyjskiego-imperializmu-w-czystszej-postaci-talaga-o-nawalnym
https://www.euronews.com/2023/07/07/racist-or-revolutionary-is-alexei-navalny-who-many-westerners-think-he-is)
Ta sprawa mnie fascynuje, ponieważ od lat zmagam się z nią także w życiu osobistym. To taka moja biograficzna tragedia. Na przykład, kiedy ktoś mówi mi, że popełniłem błąd, to to jest uzasadniona krytyka. Ale kiedy ja odpowiadam takiemu korektorowi, że wcale nie i to on popełnił błąd przypisując MI błąd -- to to jest personalny atak, arogancja i brak szacunku. Kiedy ktoś mówi mi, że mój dorobek naukowy nic nie znaczy, to znów -- to jest uzasadnione; ale kiedy odpowiadam tym samym, to jest to przekroczenie wszelkich granic. Jak student przyłazi na zajęcia i domaga się, abym "szanował jego osiągnięcia", to to jest ok; ale jak ja się domagam szacunku dla mojego doktoratu, to to jest arogancja i w ogóle skandal. Tak sobie chodzę po tym dziwnym świecie i zbieram te przypadki, no i naprawdę niewiele z tego rozumiem. No bo pozostaje pytanie: względny -- ale w stosunku do czego? Od czego zależy, że ta sama rzecz może być w danym kontekście A, a w innym -A?
Albo może i rozumiem, od czego to zależy -- ale w obecnych warunkach takich wniosków, jakie mi się cisną na usta, nie wolno formułować. W każdym razie miło sobie uświadomić, że choć się jest ledwie pyłkiem, to (według słów klasyka) na wyjściowej marynarce świata. Zastępy wszystkich spostponowanych mogą stąd czerpać nadzieję.
Maciej Sobiech