Jest multum powodów, by media, czy szerzej opinia publiczna, stały po stronie właśnie wyrzuconych z PIS J. Kluzik-Rostkowskiej i E. Jakubiak: od nienawiści do J. Kaczyńskiego po fakt, iż decyzja dotyczyła kobiet (w domyśle osób słabszych, bardziej wrażliwych, etc.).
Niewielu ma ochotę na chłodną ocenę postępowania Komitetu Politycznego PIS, czy personalnie prezesa partii. Liczy się to, że jest kolejna okazja, by skomleć o początku końca formacji J. Kaczyńskiego (ileż my to już razy słyszeliśmy z ust ekspertów, którzy nadal mają się świetnie, choć ich prognozy były funta kłaków warte) , sekcie, zakonie, marginalizacji, kryzysie, etc.
Od wczoraj J.Kluzik-Rostkowska jest bohaterką mediów i polityków, którzy wcześniej nie szczędzili jej formacji najohydniejszych obelg. Wszyscy pragną jej w swoich szeregach, nie szczędzą komplementów:
-Bardzo dużo plusów widzę jeśli chodzi o Kluzik-Rostkowską. Mógłbym nawet z nią współpracować. (Janusz Palikot, Ruch Palikota)
-To są posłanki z dużym doświadczeniem, wielką klasą, ministrowie rządu.(...)Zasługą Kluzik-Rostkowskiej jako szefowej sztabu Jarosław Kaczyńskiego było, że kampania przed wyborami prezydenta była "rzetelną, uczciwą i przyzwoitą rywalizacją". (Grzegorz Schetyna, PO)
-Zapraszamy Joannę Kluzik-Rostkowską do klubu Platformy, jest to polityk bliski nam w poglądach. (Tomasz Tomczykiewicz, PO)
-Nasze drzwi dla członków PiS-u stoją otworem. My dajemy jedynie tym posłom jasną deklarację: mogą do nas przejść w każdej chwili, jeśli tylko w swojej partii będą mieli problemy. (Eugeniusz Kłopotek, PSL)
-Dziś trzeba uświadomić społeczeństwu, że Jarosław Kaczyński jest złym człowiekiem. Obie posłanki powinny publicznie opowiadać, jaki jest prezes PiS. W kampanii prezydenckiej zachwycały się nim i powtarzały, że jest wspaniałym mężczyzną, politykiem, patriotą. Wiemy, że to nieprawda. (Wojciech Olejniczak, SLD)
Jak całą sytuację komentuje sama zainteresowana? Babra się we własnej głupocie:
"To, co mnie troszkę zaskoczyło, to to, że gdybym ja była na miejscu Zbyszka Ziobry, to przynajmniej wstrzymałabym się od głosu. Dlatego, że rzuciłam Ziobrze rękawicę - miałam być jego ewentualnym konkurentem w wyborach na prezesa partii. Kiedyś tam, bo żeby było jasne - ja nie podważałam przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Powiedziałam to, co każdemu politykowi wolno powiedzieć: że kiedyś będzie miał ambicję zostania szefem ugrupowania, którego jest członkiem.
Zatem, gdybym była na miejscu Ziobry, to honor nakazałby mi przynajmniej wstrzymać się od głosowania, bo sprawa dotyczyła osoby, która właśnie postanowiła zostać jego głównym konkurentem do fotela szefa partii."
Kluzikówna mówi o sprawie-widmie. Nie było podstaw do jakiejkolwiek sensownej dyskusji o schedzie po J. Kaczyńskim (ma on mandat szefa PIS do 2014 r.). To kwestia interesująca z publicystycznego punktu widzenia ( gratka dla politologów-"gdybaczy"), z politycznego: przedwczesna, niedopuszczalna, niehonorowa, niesmaczna.
Zaiste, ma tupet Kluzikówna mówiąc o honorze. Ktoś (członek partii) kierujący się elementarnymi zasadami przyzwoitości, w sytuacji, gdy formacja znajduje się pod niebywałym, nieuzasadnionym ostrzałem mediów, kiedy potrzebna jest jak nigdy konsolidacja, wzajemne zaufanie, wierność i lojalność wobec przywódcy, forsuje w mediach wyjątkowo stronniczych, nieprzyjaznych ("Gazeta Wyborcza", TVN) problem, przed którym stanie PIS za 4 lata (w polityce to szmat czasu, do tej pory zmienić może się wszystko). Oceńmy zachowanie byłej minister pracy z punktu widzenia J. Kaczyńskiego. Mówienie o walce o przywództwo w 2014 r. już teraz stanowi sprytną krytykę Prezesa, oznacza de facto, że zostały mu "tylko" 4 lata. Zauważmy, że główny "przeciwnik" Kluzikówny w marszu po partyjne szefostwo, zupełnie nie porusza tego tematu: wie, że w tej chwili nie ma sensu zastanawiać się nad wywołanym przez Panią Joannę problemem, robić to na dodatek publicznie, podkładać się. Ziobro zachowuje się profesjonalnie.
Nie dziwi mnie obłuda Palikota, Schetyny, Olejniczaka. To wyjątkowi koniunkturaliści, pracują dla beneficjentów Polski pookrągłostołowej, dzięki nim "oddychają". Dlatego chcą wykończyć za wszelką cenę J. Kaczyńskiego, jedynego polityka będącego w stanie (mającego siłę, mozliwości intelektualne, posłuch wśród współpracowników, charyzmę), skierować "wykolejoną" Polskę na właściwe tory, poprowadzić ją do przodu.
Portal wprost.pl cytując W. Olejniczaka, pisze:
"Dodał (Olejniczak- przyp. chinaski), że jeśli posłanki PiS powiedzą prawdę o Kaczyńskim wówczas przyłączą się do bloku z politykami, którzy chcą odsunąć prezesa PiS."
Ważne słowa kibica Pelikana Łowicz (wszyscy warszawiacy powinni także o tym "niuansie" pamiętać za kilka dni wrzucając kartę wyborczą do urn). Czy to normalne, by politycy innych formacji tworzyli blok w celu "odsuwania" prezesa niezależnej, autonomicznej, demokratycznej partii?
Niespotykane. Czy szef PIS ingeruje w wewnętrzne sprawy PO, SLD, PSL? Raczej nie, z oczywistych względów.
Ale PIS nie jest przecież "normalną" partią. Dla niej i jej sympatyków trzeba stworzyć rezerwat; mohery zamknąć pod kluczem, odseparować od POstepowych Polaków, "świadomych" obywateli. Taką wizję, de facto restytucję getta w dawnym nazistowskim stylu, zaproponował całkiem poważnie dyżurny politolog "wyborczej" Radosław Markowski.
Może dlatego Kluzikówna tak wyjątkowo skutecznie, z determinacją prosiła się o wywalenie jej z partii? Wszak w PISie, jak mówił Kaczyński, nikt nikogo siłą trzymać nie będzie. W planowanym przez salon gettcie już tak pięknie nie będzie.
Inne tematy w dziale Polityka