chinaski chinaski
4736
BLOG

Naród Kaczyńskiego - fanatycy czy pragmatycy? Polemika

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 257

Nie ulega wątpliwości, że szerokie, masowe poparcie dla PIS (J. Kaczyńskiego) jest swoistym fenomenem. Udaną  próbę opisania, w sposób syntetyczny, ów zjawiska podjął na łamach "Rzeczpospolitej" I. Janke. To ważny głos; wcześniejsze publicystyczne pozycje traktujące o zaangażowaniu wyborców partii Prezesa sprowadzały się najczęściej do ich obrazy. Janke nie uniknął jednak pewnych uogólnień i uproszczeń, które wymagają doprecyzowania.

 

Powszechnie dominuje zakłamany obraz PIS-owca, jako osoby agresywnej, wieśniaka, dewoty, fanatyka, rusofoba, homofoba, eurofoba, ostatnio kibola. Za każdą patologię (realną lub wydumaną), która nie pasowała do wystylizowanego przez salon na wzór europejski (, ale tylko ten reprezentowany przez Jose Luisa Rodrigeza Zapatero i Daniela Cohn-Bendita) "światopoglądu" powszechnie obwiniano wyborców PIS. To przede wszystkim my, zdaniem dziennikarzy TVN i "Newsweeka", psuliśmy język debaty, prześladowaliśmy mniejszości, niszczyliśmy autorytet państwa i jego najwyższych przedstawicieli. Koronnym dowodem - w tym kontekście - było wyznanie (dokonane, co ważne, na 66. rocznicę wybuchu powstania warszawskiego) autorstwa Witolda Gadomskiego, znanego dziennikarza "Gazety Wyborczej", w którym zaprezentował on  całą litanię wydumanych zarzutów pod adresem polskiego patrioty:

 

"Patriotyczna Polska najchętniej pracuje na czarno, nie płacąc podatków. Łamie prawo, gdy uznaje je za niefunkcjonalne. Bardzo trudno skłonić patriotyczną Polskę do działań na rzecz wspólnoty - ot choćby wysprzątania lasu lub budowy kanalizacji, by nieszczelne zbiorniki na nieczystości nie zatruwały wód gruntowych. Patriotyczna Polska nie ufa obcym, nie ufa państwu i samorządom. Ważne jest, to co w rodzinie: dzieci, żona, szwagier. Brak zaufania uniemożliwia działania wspólne." (...)

"Nie wierzę natomiast, by propaganda patriotyczna i deklaracje o Polsce w sercu miały jakikolwiek wpływ na postawy prospołeczne. Patriotyzm wyznawany przez wandala w glanach lub Polaka katolika, który by zaoszczędzić parę groszy, traktuje las jako wysypisko śmieci nie zda się psu na budę."

 

Tych wszystkich desperatów, gorszą, niewykształconą, część społeczeństwa, mimo bezustannej misji paraedukacyjnej realizowanej przez wolontariuszy z Czerskiej, zdołał zjednoczyć J. Kaczyński. I. Janke oczywiście nie kpi z "patriotycznej Polski", nie posługuje się "argumentacją" Witka Gadomskiego, nie oskarża ludzi głosujących na PIS, ale zdaje się kopiować (nieco nieświadomie?) tezę o ich ślepej wierze w nieomylność Prezesa. To wizja trochę zbieżna z kuriozalnymi, opiniami że Kaczyński swoich wyborców hipnotyzuje (, to ulubiony argument mnożących się ostatnio zwolenników porównywania Kaczyńskiego do Fuhrera), a więc pozbawia trzeźwości w ocenie rzeczywistości:

 

"Jarosław Kaczyński swoim wystąpieniem 10 kwietnia ujawnił i potwierdził wyraźnie, że wywiera charyzmatyczny, hipnotyczny wpływ na ludzi, którzy są nastawieni na przeszłość. I to nie jest jakaś mała grupka ludzi. Z różnych badań wynika, że tak zorientowana, lecz w różnym natężeniu, jest blisko połowa populacji Polski ."(J. Santorski, znany psycholog)

 

Nie zgadzam się z tezą, iż wszyscy (większość) wyborcy PIS to ludzie bezkrytyczni wobec Prezesa, zahipnotyzowani w swym uwielbieniu do niego, zdolni zrobić każdą rzecz, by tylko sprawić Kaczyńskiemu przyjemność. Nie zgadzam się z nią, bo co innego obserwowałem na spotkaniach Klubów GP, co innego słyszałem z ust ludzi dzwoniących po nocach do Radia Maryja, wiem co myślą na temat  Kaczyńskiego moi znajomi, świadomi wyborcy PIS.

 

Jest inaczej. Wyborcy PIS to ludzie zorganizowani i aktywni. Typowy Platformers, MWzD, nie musi (i nie chce) się wiele starać, by usłyszeć, co nowego i fajnego ma mu do zaoferowania Donald. Wystarczy, że włączy telewizor: na większości polskojęzycznych kanałów premierowi słodzą nawet pogodynki. PISowiec tą papkę weryfikuje: przegląda internet, pożycza od kolegi DVD z "Mgłą", biega po całym osiedlu by zakupić "Gazetę Polską" lub "Nasz Dziennik" ( nawet z "Rzepą" bywają problemy; z "GW" nigdy <, bo ma taki słaby popyt?>), idzie na spotkanie z którymś z byłych, nieprawomyślnych dziennikarzy TVP.

 

Większość zdaje sobie świetnie sprawę, że J. Kaczyński jest politykiem wybitnym i charyzmatycznym (nie ma - na dziś - konkurencji na arenie krajowej), ale nie nieomylnym. Ze swoich błędów jednak wyciąga wnioski, dobrze steruje partią, umiejętnie chroni ją przed ciągłymi prowokacjami, próbami rozbicia. Poza tym stworzył realny program polityczny, który ma siłę realizować (, co pokazały lata 2005-2007). Nam, jak sądzę, zależy na tym, by Polska rozwijała się równomiernie, by newralgiczne składniki majątku narodowego nie były bezmyślnie wyprzedawane, by każdy obywatel miał zapewnioną bezpłatną pomoc lekarza. Platforma, co wielokrotnie udowodnili jej politycy, jest partią reprezentującą interesy wielkiego biznesu, a nie zwykłego obywatela. Dziwie się, że w imię jakiegoś złudnego poczucia "lepszości", miliony "szarych" mieszkańców wielkich miast głosują na partię, która nawet nie ma zamiaru o nich zadbać.

 

Czy tysiące Polaków, których przodkowie oparli się komunistycznej propagandzie, środowiska które hołdują przedwojennym, AK-owskim tradycjom - mogą głosować na postUDecję, którą tak naprawdę jest Platforma Obywatelska, na przyjaciół Michnika, Mazowieckiego, Kwaśniewskiego, Jaruzelskiego? Czy "Solidaruchy" mogą wspierać partię, która gardziła bohaterami opozycji: Gwiazdą i Walentynowicz, która celowo, cynicznie wspierała autorytetem państwa kłamstwa Wałęsy na swój temat? Nie trzeba być fanatykiem, by manifestować sprzeciw wobec takim praktykom PO.

 

Wreszcie Smoleńsk. I Palikot, który pod auspicjami Tuska bezkarnie lży poległego Prezydenta, zarzuca mu pijaństwo, odpowiedzialność za śmierć 95 ludzi,  organizuje akcję pod krzyżem. Solidarni, ci z filmów J. Pospieszalskiego i E. Stankiewicz, nie są "zakochani" w Prezesie; oni są przerażeni bezczelnością tej władzy, jej zupełnym upadkiem moralnym. Widzą jednocześnie, że tylko jeden polityk jest na serio zdeterminowany, by tych skompromitowanych ludzi wreszcie odsunąć od władzy, zakończyć proces degradacji Rzeczpospolitej.

 

Pan Igor pod koniec swojego tekstu pisze:

 

"Naród Kaczyńskiego nie szuka z nikim porozumienia, nie chce negocjować, nie oczekuje też niczego."

 

Sądzi Pan, że "naród Kaczyńskiego" przybył na Krakowskie Przedmieście 10 kwietnia w sile kilkudziesięciu tysięcy ludzi, mimo iż nie oczekuje niczego? Że "Solidarni" manifestują w swym słynnym namiocie, choć wiedzą, że nigdy nic nie wskórają? Czego oczekiwali wierni broniący Krzyża zainstalowanego przed Pałacem Prezydenckim? Ta determinacja była bezcelowa, liczyli na poklask? Myślę, że znajdujemy się w podobnym położeniu (, przy zachowaniu wszelkich proporcji) do tych strajkujący w lecie 1980 r. Wtedy walczyli i dziś walczymy o rzeczy podstawowe: o funkcjonowanie zasadę odpowiedzialności politycznej, o przerwanie kompromitującej Polskę indolencji władzy, jej bezkarności.  Wówczas sytuacja był jeszcze bardziej beznadziejna; czy oczekiwania tamtych ludzi były żadne? Ich wiara i determinacja obudziła cały naród, który następnie obalił komunizm. My liczymy, że nasza wiara i determinacja także przyniesie owoce, że rząd Tuska wespół z całą salonową otoczką będzie zmuszony oddać władzę.

 

Jedyną realną siłą polityczną, która ma szansę ten scenariusz zrealizować jest PIS pod przywództwem J. Kaczyńskiego.  Ta formacja ma zaplecze intelektualne, struktury, jest depozytariuszem pamięci po poległych pod Smoleńskiem bohaterach, przede wszystkim po ś.p. L. Kaczyńskim.

 

Większość z nas - tak sądzę - popiera PIS, kierując się pragmatyzmem (nie mylić z koniunkturalizmem), a nie - jak chciałby salon - będąc pod wpływem hipnotycznych zdolności znakomitego naśladowcy fuhrera - J. Kaczyńskiego.

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (257)

Inne tematy w dziale Polityka