Chudzicki Chudzicki
1076
BLOG

Seksafera w zakładzie poprawczym w Grodzisku- anatomia ubeckiej prowokacji

Chudzicki Chudzicki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Dzisiaj, dla odmiany chciałbym podać nowe fakty na temat sposobów, za pomocą których były tajny współpracownik SB, obecnie przewodniczący NZZ Pracowników Zakładów Poprawczych, Tadeusz Pisarek manipulował opinią publiczną. Postaram się też ukazać rolę prasy i tzw. dziennikarzy śledczych w prowokacji przeprowadzonej przez Pisarka. Niektórzy dziennikarze, nie zakładając z góry ich złej woli, byli bowiem dla Pisarka, mówiąc po leninowsku, bardzo pożytecznymi…

Jak już pisałem wcześniej, Pisarek już od kilku lat próbował doprowadzić do odwołania Konrada Maciejaszka dyrektora Zakładu Poprawczego w Grodzisku. Gdy 4 marca 2015 roku Maciejaszek poinformował swoich przełożonych z Ministerstwa Sprawiedliwości o agenturalnej przeszłości Pisarka, to już 11 marca zmuszony był odpowiadać na zgłoszony przez Pisarka w MS zarzut. Dotyczył on podejrzenia fałszowania przez Maciejaszka dokumentacji służbowej w zakładzie. W tej sprawie MS, na podstawie donosu Pisarka,  zgłosiło doniesienie do Prokuratury, która sprawę zbadała, a wobec braku znamion przestępstwa umorzyła.

Przez ostatnie dwa lata Pisarek złożył do prokuratury wiele doniesień na Maciejaszka i sprowokował liczne kontrole ministerstwa. Wprawdzie wszystkie sprawy zostały umorzone, ale i tak Maciejaszkowi obniżono w tym czasie ocenę pracy oraz zredukowano wszystkie dodatki do pensji. Uwieńczeniem działań Pisarka było zmontowanie rzekomej afery seksualnej, o której w Głosie wielkopolskim rozpisywał się Łukasz Cieśla.

Tego typu działania Pisarek stosował od lat w przypadku konfliktów z wieloma dyrektorami. Jedną z najsłynniejszych spraw było doprowadzenie w 2010 roku do odwołania dyrektora schroniska dla nieletnich w Pobiedziskach TP. Dyrektor schroniska w Pobiedziskach uchodził za dobrego fachowca i był przez część pracowników autentycznie szanowany. Niektórzy jednak mieli mu za złe, że muszą punktualnie przychodzić do pracy, a co gorsza muszą się jeszcze zająć dziećmi. Dodatkowo skończyło się zastraszanie i bicie po kątach dzieci. Początek całej sprawie dało zwolnienie przez dyrektora TP z-cy kierownika internatu, który miał przykuć jednego z podopiecznych do krat i brutalnie go pobić. Zwolniony pracownik znalazł momentalnie oparcie w związkach zawodowych, którymi kierował Pisarek. Ten ostatni doprowadził do ujawnienia, że dyrektor TP w 1998 roku został skazany na karę więzienia, który to fakt, zgodnie z prawem uległ zatarciu (dlatego też legalistycznie pomijam szczegóły tej sprawy). Według moich informacji, TP siedział w ZK w Gębarzewie, gdzie pracował jako strażnik mąż znajomej Pisarka- dyrektorki szkoły w Schronisku dla Nieletnich w Pobiedziskach i od niej Pisarek uzyskał informację o TP. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że media uzyskały dostęp do akt sprawy TP z zatartym wyrokiem, które udostępnił im Prezes Sądu Rejonowego w Gnieźnie. Sprawa ta dość mocno podzieliła opinię publiczną- część pracowników zdecydowanie broniła dyrektora i podkreślała, że schronisko wreszcie zaczęło dobrze działać. Natomiast Gazeta Wyborcza tryumfowała wspólnie z Pisarkiem, który oburzony stwierdził na łamach GW: jak można z taką przeszłością być wychowawcą młodzieży... TP przestał być dyrektorem, przez wiele lat walczył o wyegzekwowanie zatarcia wyroku, a samo schronisko zostało dwa lata później zlikwidowane. Ciekawostkę stanowi fakt, że z-ca kierownika internatu, który w Pobiedziskach brutalnie pobił wychowanka, od czego zaczęła się afera, jako jedyny z całej obsady zakładu został później zatrudniony w Służbie Więziennej. Sam mam w tej całej sprawie uczucia mieszane, ale uważam, że skoro istnieje instytucja zatarcia wyroku, to należy jej przestrzegać.

Pisarek był też zaangażowany w konflikt w schronisku dla nieletnich w Łańcucie, gdzie dyrektorem był RT. Również to schronisko, mimo protestów policji, prawników i samorządowców zostało w 2012 roku zlikwidowane. W Łańcucie zwolniono wówczas 60 pracowników. Na marginesie nadmienię tylko, a wątek ten może rozwinę w przyszłości, że likwidacja schronisk dla nieletnich wyraźnie była związana z interesami grup, które od lat dążą do sprywatyzowania polskiej resocjalizacji instytucjonalnej.

Jedną z ofiar Pisarka jako szefa związków zawodowych był też dyrektor zakładu poprawczego w Pszczynie AK. Ze względu na charakter zarzutów, które stawiał mu Pisarek, nie będę jednak o tym pisał. Zresztą bardzo podobne zarzuty pojawiły się w odniesieniu do pracowników zakładu poprawczego w Raciborzu w 2015 roku, ale do dzisiaj nie udało się ustalić, kto był autorem anonimowych doniesień, które prokuratura zweryfikowała jako pomówienia i wszczęła działania w celu odnalezienia ich autora.

Bardzo przykry był epilog konfliktu Pisarka z Marianem Tkaczykiem, wcześniejszym dyrektorem zakładu poprawczego w Pszczynie, w którym wówczas Pisarek pracował. Tkaczyk miał słabe serce i nieustanny stres spowodował, że umarł na zawał. W Pszczynie wrogość pracowników wobec Pisarka była tak duża, że zmienił on wówczas miejsce pracy i pojechał do Łańcuta.

Dodam nieco żartobliwą informacje, którą zaczerpnąłem z komentarzy pod artykułem Wyborczej o TP: jak Pisarek odchodził z pracy w Szczecinie, to podobno pracownicy zakładu dali ofiarę na mszę dziękczynną.

Informacje, że donos do prokuratury, nasyłanie nieustannych kontroli, poruszanie się na granicy prawa (ujawnienie zatartego wyroku) stanowią stałe narzędzie w repertuarze działań Pisarka, uzyskałem bez większego trudu. Moim zdaniem nie świadczą one zbyt dobrze o jego wiarygodności. Natomiast, reporter  Głosu wielkopolskiego, laureat nagrody im D. Fikusa dla najlepszego dziennikarza śledczego, Łukasz Cieśla w żaden sposób nie próbował sprawdzić wiarygodności Pisarka jako źródła informacji. Nawet fakt, że został wprowadzony przez Pisarka w błąd na temat jego przeszłości jako konfidenta SB, nie dał mu do myślenia.

Wróćmy jednak do meritum sprawy: jak została zmontowana rzekoma afera seksualna w zakładzie poprawczym w Grodzisku. Otóż, w artykule autorstwa Cieśli w Głosie pojawia się teza, że wizyty w zakładach poprawczych podlegają specjalnym rygorom. Kuriozalne jest zresztą w tym zakresie pismo, jakie wystosował do gazety dyrektor zakładu poprawczego w Trzemiesznie, który ujawnił w nim bezprzykładne ograniczenie praw wychowanków oraz oświadczył, że „w kierowanym przez niego zakładzie nie ma możliwości, aby  nieletnia spotkała się sam na sam z wychowankiem”. Tym samym, dyrektor zakładu poprawczego w Trzemesznie przyznał się publicznie do popełnienia przestępstwa ograniczenia praw obywatelskich. Jak już bowiem informowałem, Rzecznik Praw Obywatelskich zalecił przestrzeganie praw wychowanków do widzeń i negatywnie ocenił wszelkie próby ograniczenia praw do spotkań, np. w postaci wizyty w asyście strażnika. Jak zauważył RPO, wychowanek „z założenia może kontaktować się z osobami spoza placówki, w tym z sympatiami i kolegami, a tylko w szczególnych sytuacjach kontakty te mogą zostać ograniczone” (Raport RPO z wizytacji w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich, s. 25). Pracując przez długie lata w zakładach poprawczych, Pisarek musiał wiedzieć o nadrzędności praw obywatelskich wobec regulaminów poszczególnych zakładów poprawczych, ale oczywiście autora artykułu w Głosie o tym nie poinformował. Według moich informacji, Maciejaszek w 2012 roku zabronił wizyty u wychowanka, co zaowocowało  skargą do Ministerstwa Sprawiedliwości, a dodatkowo interwencją RPO. Doskonale więc wiedział, że nawet nastolatkom nie może odmówić prawa do wizyty u wychowanka. Mówił o tym reporterowi Głosu, ale kłóciło się to z głównymi tezami artykułu Cieśli. Czy sądzicie, że po publicznym przyznaniu się dyrektora zakładu poprawczego w Trzemesznie do łamania praw obywatelskich wychowanków, Rzecznik zareaguje? Cóż, mogę obstawiać, że skoro dyrektor z Trzemeszna nie jest członkiem PIS, to sprawa ta Rzecznika nie zainteresuje…

Najważniejszym wątkiem w sprawie jest jednak rzekomy stosunek seksualny, do jakiego miało dojść w czasie wizyty w zakładzie, pomiędzy 14 latką, a 17 letnim wychowankiem zakładu. Zajście to miał obserwować na monitorze zabezpieczający monitoring strażnik. Ten ochoczo udzielający wywiadów w Głosie strażnik był zresztą przewodniczącym komisji zakładowej związków zawodowych, których przewodniczącym krajowym jest Pisarek. Pojawia się jednak problem: jeżeli wizyta była zorganizowana zgodnie z prawem (zob. powyżej o przestrzeganiu prawa do wizyt u wychowanków) to na barkach strażnika spoczywał obowiązek zabezpieczenia jej prawidłowego przebiegu. Zatem, jeżeli bezzwłocznie nie zareagował on na przykrycie się przez nastolatków kocem i dopuścił do czegoś, co wyglądało mu na akt seksualny, to nie dopełnił swoich obowiązków. Zresztą, zgodnie z przepisami, w każdej chwili mógł przerwać wizytę, jeżeli uznał, że w jej trakcie doszło do niepokojących zdarzeń. Przypomnę jeszcze, że strażnik ten został później zwolniony przez dyrektora dyscyplinarnie, gdyż w czasie służby, zamiast prowadzić monitoring, chodził sobie na siłownię. Oczywiście Pisarek publicznie broni owego strażnika, twierdząc, że został on „zwolniony za dobrą pracę”, cokolwiek to według Pisarka znaczy. Co jednak najciekawsze, strażnik twierdzi, że nie widział dobrze, co się działo, bo młodzi ludzie byli przykryci kocem. Moim zdaniem, zostawił on sobie w ten sposób furtkę, żeby ewentualnie wycofać się z zeznań. Jednak nie przewidział jednego: jeżeli do zdarzenia doszło, to będzie oskarżony, a jeżeli do niczego nie doszło, to pojawi się pytanie dlaczego fałszywie zeznawał i kto go do tego zainspirował. Również tu mogą się pojawić zarzuty karne. Tertium non datur : w obu przypadkach strażnik będzie oskarżony.

I ostatnia sprawa. Jak pisze o tym Głos wielkopolski, pozwolono na nocleg w zakładzie, w odizolowanym pokoju, dwóm dziewczynkom (14 i 17 lat), które odwiedzały wychowanków. Otóż, powinny one zapewne po godz. 22 zostać wyrzucone z zakładu i do rana czekać na pociąg do domu, ewentualnie możliwość kontynuowania wizyty. Jeżeli coś by im się stało, w czasie tej nocy spędzonej pod gołym niebem, to Głos wielkopolski i tak miałby o czym pisać…

Chudzicki
O mnie Chudzicki

Tak przysięgałem: badania naukowe w swoich dyscyplinach ochoczo i gorliwie będziecie uprawiać i rozwijać nie z chęci marnego zysku czy dla osiągnięcia próżnej sławy, lecz po to, by tym bardziej krzewiła się prawda i jaśniej błyszczało jej światło, od którego zależy dobro rodzaju ludzkiego. I tego się trzymam, bo prawda nas wyzwoli.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura