e_ciemniak e_ciemniak
30
BLOG

Fan fanatyzmu

e_ciemniak e_ciemniak Polityka Obserwuj notkę 5

Wierząca – niepraktykująca pani minister Kopacz wykopała odwieczną dyskusję o gradacji prawa ludzkiego i boskiego. Dla niewierzących problemu nie ma, podlegają tylko prawu ludzkiemu, polski katolik ma jednak problem. Ale czy na pewno?

Należymy do wielu organizacji, stowarzyszeń, podlegamy wielu prawom. Z chęcią czy niechęcią wypełniamy prawa, wiedząc, że w przeciwnym przypadku będziemy wykluczeni z danego podmiotu.

Podlegamy np. prawu drogowemu. Być może jesteśmy przekonani, że w trakcie jazdy po 0,5/głowę nic się nie stanie, jednak stwierdzenie tego faktu wyklucza nas z ze społeczności kierowców.

Dobrym przykładem są tu towarzyskie angielskie kluby, elita elit, do których dostanie się obwarowane jest naprawdę przedziwnymi restrykcjami, gdzie badanie postawy własnej, moralności i słuszności poglądów to tylko początek. Oczywiście za złamanie zasad czeka nas wykluczenie, nie będziemy już mogli chwalić się, że jesteśmy członkami klubu X.

Wierzący – niepraktykujący

W naszych czasach rozpowszechniła się postawa zupełnego olewania zasad członkostwa, z jednoczesnym auto- przyznawaniem sobie prawa do pozostawania w klubie. Ba, dajemy sobie prawo do krytyki, a nawet próby ustalania zasad członkostwa w klubie, którego nie jesteśmy założycielami. Niestety, pozostawanie w klubie, nazywanie się jego członkami, musi iść w parze z prezentowaniem jego zasad, przynajmniej w zakresie deklaracji (na czyny możemy być np. za słabi).

Przykładem może być tu przynależność do PZPR. Członek tej partii musiał wyznawać WSZYSTKIE jej zasady. Nie było możliwości, aby „partyjniak” zgadzał się ze wszystkim, pozostawiając sobie prawo np. do prywatnej oceny sprawy Katynia. Gdyby publicznie miał odwagę/chciał zaprezentować zdanie, że tego mordu dokonali radzieccy „koledzy”, jego współtowarzysze ścigaliby się do najbliższego komitetu, w rękach trzymając pisane w biegu wnioski o wykluczenie.

Zatem postawa wierzącego niepraktykującego w zasadzie nie istnieje. Jest to taki nasz wybieg, w sytuacji, kiedy zasady członkowskie już nas strasznie uwierają, nadal jednak chcielibyśmy korzystać z renomy klubu.

Podstawy

Zatem polski katolik podlega kościołowi, do którego należy (Pominę tutaj wielo-religijność ludzi, oraz sprawę sukcesji katolickiej, bo zwiodłoby mnie to na inne tory rozumowania). Nie on sam ustala zasady przyjęcia, ani wykluczenia. Nie może też wymuszać na swojej hierarchii zmian tych zasad. Zwłaszcza nie może dywagować z podstawami wiary. Dlaczego?

A dlatego, że nasza religia nie jest ruchem oddolnym, nie jest oparta na zasadach demokracji, jest religią OBJAWIONĄ. Znaczy to, że Bóg zechciał nam przedstawić swoje zasady przynależności do swojego klubu. Określił rachunek zalet i zagrożeń, i przede wszystkim dał wolną wolę wyboru. Jeśli nie chcemy, należeć do Jego klubu nie musimy.

Co najważniejsze! Zwrócił też uwagę na rozbieżność między prawem ludzkim, a prawem bożym. Wszak podlegamy im obu, zaś tylko z jednego rozliczani będziemy przed NIM.

I co ciekawe: Biblia zawsze widzi wierzącego jako podmiot prawa. Nie widać tam sytuacji, aby wierzący stanowił prawo, a zwłaszcza stawiał je ponad prawem bożym.

Grzech. Powstawanie nowych klubów

Jednym z trudniejszych zjawisk jest sytuacja, gdy człowiek stanie w obliczu własnego grzechu. Przecież je popełniamy. I o to nikt, (nawet Bóg), się nie gniewa. Ważna jest postawa „po”. Czy jak Piotr przyznamy się do swojej słabości, czy będziemy próbowali usprawiedliwiać się niefortunnością prawa bożego?

A więc np.: W porządku rozwiodłem się, przekroczyłem prawo i żałuję, jednak nie będę dyskutował o tym, czy słuszność ma nierozwiązywalność aktu małżeństwa. Jako ksiądz nie poradziłem sobie z celibatem, w porządku – wybieram życie z kobietą, liczę na miłosierdzie, ale nie krzyczę, że Kościół ma nienormalne zasady itd.

Tymczasem łatwiej nam tworzyć pod-kluby. Jestem katolikiem, ale nie zgadzam się z celibatem. Jestem katolikiem, ale skoro są rozwody cywilne, to i powinny być kościelne. Jestem katolikiem, ale też jestem za wyświęcaniem kobiet, a nawet gejów. Jestem katolikiem i popieram aborcję.

Przykro, ale odstępując od zasad i doktryny w swoich deklaracjach stajemy się właścicielami własnego kościoła, tworzymy swoje kluby, ustalamy swoje zasady członkostwa, a to już z głównym klubem nie ma nic wspólnego. Nie ma katolicyzmu-light, ani katolicyzmu-hard. W naszym kościele, towarzysze, nie ma miejsca na walkę klas i frakcji.

Żeby było jasne, nie ma to nic wspólnego z czynami. Od grzechu nie ucieknie nikt. Zaletą naszego kościoła jest to, że jego członkowsko jest w pełni odnawialne, a hierarchia dla powrotów ochocza. Nie walczmy więc ze swoją grzesznością poprzez próby zmiany doktryny, a poprzez akty skruchy.

 

e_ciemniak
O mnie e_ciemniak

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka