Podobno zabito kilku ludzi. Jeden ponoć przypominał Osamę bin Ladena. Podobno. Bo tak stwierdzili żołnierze USA, ciała nie ma, bo ponoć natychmiast zatopiono w oceanie. Taka nowa świecka i islamska tradycja.
Ileż to już razy słyszeliśmy o zgonie przywódcy Al-Kaidy. Ba, ile to już niewinnych ludzi zgładzono bo byli podobni albo zbyt wysocy.
Słowa, słowa, słowa. Widać zbliżają się prawybory i same wybory w USA. Gospodarka kiepska jak nigdy, notowania Obamy słabiutkie. Jakieś sukcesy były konieczne. I najlepiej takie, które nie są możliwe do zweryfikowania.
Dziwi taka akcja komandosów w stosunku do człowieka, który niewiele już znaczył w świecie arabskim. A może jedynie wzmocnić morale terrorystów i partyzantów walczących wojskami okupacyjnymi w świecie arabskim. Jeśli nawet faktycznie zginął to i tak niczego nie zmieni. Ot zemsta.
I jeszcze jedna refleksja - jakże potępiano Palestyńczyków gdy się cieszyli z zabicia izraelskich terrorystów. Ileż padło na nich gromów, jakie padały porównania - choćby do bydła i zwierząt. A tu proszę - znajome widoki tylko, że z drugiej strony. Tańce, śpiewy, palenie kukieł i zdjęć.
Tak wiem, wiem, tym razem Kali ukradł...
Inne tematy w dziale Polityka