„Świat jest teraz niby tłocznia: wyciska się tu oliwę. Jeśli jesteś pianą, spływasz do kloaki. Jeśli jesteś oliwą, pozostajesz w naczyniu na oliwę. To wyciskanie jest rzeczą konieczną. Przyjrzyj się tylko pianie, i przyjrzyj się oliwie. Tak to tłoczenie zachodzi w świecie: przez klęski głodowe, wojny, biedę, drożyznę, niedolę, śmierć, grabież, chciwość; oto utrapienia biedaków i mozoły państw: i tego doświadczamy...” – zapisał św. Augustyn w jednym ze swoich kazań. Całe życie trudził się nad pytaniami o Boga i człowieka, Kościół powszechny i przeznaczenie ludzkich społeczności, dociekał przyczyn zła i rozważał nad Opatrznością.
Gdy w roku 410 naszej ery chrześcijański wódz barbarzyńskich plemion, Alaryk, splądrował Rzym, stos pacierzowy cywilizowanego świata, stolicę Imperium, św. Augustyn na kartach dwudziestu dwóch tomów „Państwa Bożego” (De Civitate Dei contra Paganos) podjął między innymi próbę odpowiedzi, czym było to wydarzenie. Miał przeciw sobie powszechny osąd, który dziś nazwalibyśmy „głosem opinii publicznej” – obywatele Imperium traktowali spustoszenie Rzymu jako karę dla Miasta (gwoli prawdy Alaryk miarkował niszczycielskie zapędy swoich żołnierzy), które pod wpływem chrześcijańskich nauk zapomniało o kulcie państwowych bogów. Wedle św. Augustyna, który w owym czasie piastował urząd biskupa Hippony, zło, jakie dotknęło Rzym, należało do przyrodzonego porządku świata, a jeśli było karą, to tylko dla tej przyczyny, że za gwałty, jakie Cesarstwo zadawało przez wieki ościennym ludom, one wzięły teraz należną odpłatę. Państwowe bóstwa nic nie znaczą; nie wiele też znaczy ludzki osąd, nieprzyjazny chrześcijanom, skoro i tak jedynym, faktycznym i suwerennym Panem ludzkich dziejów jest Bóg – uznał syn św. Moniki. On to sprawuje pieczę nie tyle nad poszczególnymi epokami czasu świeckiego (te są autonomiczne o tyle, o ile leżą w gestii ludzkiej woli i przyczyn naturalnych, zachodzących w świecie), co Eschatologią (historią pochodzącą i zmierzającą od Boga), która to, co świeckie, doczesne i skazane na przeminięcie wpisuje w wydarzenia z Historii Zbawienia: grzech pierworodny, czyli upadek Adama – Wcielenie i Zmartwychwstanie – Powtórne Przyjście Chrystusa. Nie bez przyczyny ostatnia księga „Państwa Bożego” rozważa zagadnienia cielesnego zmartwychwstania, gdy w sobie znanej chwili sam Bóg przerwie strumień doczesnej historii. Nie będzie to świecki „koniec historii”, świat zakończony jak w utopijnych projektach, ale spełnienie dziejów, zapowiedziane w Apokalipsie wg św. Jana.
Równocześnie, doczesny porządek rzeczy nie jest pozostawiony samemu sobie dla tej przyczyny, że pochodzi od Boga, jest przez niego chciany i zamierzony. Stworzenie jest dobre, zło wynika z zachwiania tego porządku przez grzech pierworodny, z deformacji pierwotnego kształtu, jaki nadał światu Bóg. Św. Augustyn twierdził: „Wszystko bowiem, im bardziej jest ujęte w miarę, w postać, w porządek, tym bardziej z konieczności jest dobre, a im mniej wykazuje miary, upostaciowienia i porządku, tym mniej jest dobre (...). Te trzy tedy elementy: miara, postać i porządek, stanowią jakby główne dobra w rzeczach stworzonych przez Boga, czy to duchowych, czy cielesnych (...). Od Niego pochodzi wszelka miara, wszelka postać, wszelki porządek”. Miara, postać rzeczy, czyli jej forma, oraz porządek – te trzy właściwości mają swój udział istnieniu wszelkich bytów duchowych, jak materialnych; w istnieniu kosmosu, człowieka, w dziedzinie życia społecznego. Zachwianie tych własności staje się złem, groźną luką w uporządkowanym przez Boga istnieniu, brakiem dobra (privatio boni), jego porzuceniem (amissio boni) lub zepsuciem (corruptio). Wszechmoc Boża sprawia jednak, że i to zło, które wdarło się na świat za sprawą aktu wolnej woli pierwszego człowieka – Adama, zostało przekute na dobro; tajemnica ta, będąc zarazem tajemnicą Bożego Miłosierdzia i Sprawiedliwości, Łaski i ludzkiej wolności znajduje swoje zwieńczenie w akcie Odkupienia, Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
Zatem nie tylko dzieje ludzkiej duszy (choć bez wątpienia one są najważniejsze), ale i ludzka historia, losy społeczności, państw i narodów są ważne dla św. Augustyna. Czyż mogło być inaczej dla człowieka, który przez znaczną część życia zmagał się z namiętnościami ciała; który odprawiwszy konkubinę, z którą miał syna, szukał później jeszcze uciech w towarzystwie innych kobiet? Dla człowieka, który pośród manichejczyków przez lata szukał odpowiedzi na pytanie o dręczące ludzi zło? Dla niego, który cierpiał z powodu śmierci przyjaciół; dla niego, któremu wysokie wykształcenie, talent i pracowitość otwarły drogę na cesarski dwór? Nie miał natury anachorety, choć podziwiał ascetyczne życie mnichów egipskich; zajmowały go sprawy publiczne, choć na kartach „Solilokwii” zapisał słowa „pragnę poznać Boga i duszę”. W osobie myśliciela otwierającego epokę średniowiecza zyskujemy świadectwo głębokiej łączności między tym, co duchowe i społeczne; tym, co nadprzyrodzone i tym, co doczesne.
Gdyby nie głębokie przekonanie biskupa Hippony, że najgłębsze, najbardziej intymne przeznaczenia duszy łączą się z życiem społecznym, z ludzkimi dziejami, nie zapisałby słów: „świat jest teraz niby tłocznia”. Naczyniem, które zbiera oliwę, było dlań Państwo Boże, w pewnym stopniu tożsame z Kościołem powszechnym, coraz ważniejszy w życiu społecznym, kulturowym ówczesnego świata. Słynne augustyńskie przeciwstawienie „miasta Bożego” państwu ziemskiemu opisuje podstawowe napięcie między porządkiem świeckim a duchowym, które przez wieki będzie formowało historię Europy, a pośrednio – świata. Państwo ziemskie było dlań marnością (vanitas), „miasto Boże” – prawdą (veritas); „założycielem” państwa ziemskiego był Kain, który w imię zawiści zabił brata, pierwszym obywatelem „miasta Bożego” na ziemi był sprawiedliwy Abel; państwo ziemskie kontynuuje swe istnienie za sprawą cielesnego płodzenia, „miasto Boże” – dzięki duchowemu rodzeniu przez chrzest; państwo ziemskie jest czasowe, śmiertelne, „miasto Boże” – wieczne i nieśmiertelne. Skażona pierworodnym grzechem natura rodzi światu obywateli na miarę Kaina – pełnych przewrotności i nieposłuszeństwa. Łaska zaś rodzi ludzi do współuczestnictwa w Państwie Bożym, dlatego ich figurą jest posłuszny i miły Bogu Abel.
Państwo Boże jest tajemnicą, które swój początek bierze z Boskiego zamiaru, by ponownie złączyć w jedno ludzkość podzieloną wskutek katastrofy grzechu pierworodnego. Biskup Hippony wyjaśnia ten proces w mistycznym, alegorycznym opisie, komentarzu do Psalmu 95, który przyciąga oczy nie tylko filozofów dziejów: „>Osądzi świat wedle sprawiedliwości< (Ps 95, 13). Nie część świata sądzić będzie, ponieważ nie część tylko nabył. Cały świat osądzi, gdyż za cały dał okup. Słyszeliście, co powiedziano w Ewangelii? – >Zgromadzi wybranych swoich z czterech stron świata< (Mk 13, 27), a więc z całego świata. >Adam< – jak wam to niejednokrotnie mówiłem – w języku greckim oznacza cały okręg ziemi. Na imię jego składają się litery: A, D, A, M. Od tych liter zaczynają się u Greków nazwy czterech stron świata (...), z czego masz: ADAM. Sam on od razu rozproszył się po całej powierzchni ziemi. Ongiś był skupiony w jednym miejscu, ale upadł i jak gdyby rozbił się, szczątkami swymi napełniając cały świat. Lecz miłosierdzie Boże zgromadziło zewsząd te ułomki, stopiło je razem w ogniu swej miłości i przywróciło rozbitą jedność”. W myśl poglądu św. Augustyna w Państwie Bożym dokonuje się ponowna integracja skłóconej, rozproszonej ludzkości. Taka wizja budziła poruszenie, duchowy i intelektualny ferment w świecie, który przeżywał swój zmierzch: „pokój Rzymski” (pax Romana) tracił na znaczeniu, Imperium przeżywało powolny rozkład, którego widomym znakiem były coraz śmielsze wypady barbarzyńców w głąb jego terytorium. Nie tylko człowiek, jako osoba, potrzebował pokoju ducha, trzeba go było miastom, miasteczkom i wsiom, traktom handlowym i szlakom morskim okrętów. Zewsząd rozlegało się pytanie o to, gdzie biją źródła nowego pokoju. Ex-manichejczyk Augustyn dał na to odpowiedź.
Często i chętnie podkreśla się manichejskie naleciałości na twórczości autora „Wyznań”. Należy zalecić ostrożność zarówno miłośnikom tezy o decydującym wpływie gnozy Manesa na augustyńską myśl, jak i tym, którzy zaprzeczają jakimkolwiek wpływom tej doktryny. Z całą pewnością Augustyn, człowiek ochrzczony, a później kapłan i biskup nie był zakamuflowanym gnostykiem, w swoich utworach, pisanych po nawróceniu dał liczne świadectwa przekroczenia gnostyckiego horyzontu myśli. Co interesujące, najtrudniej przyszło Augustynowi rozstać się z astrologią, o tyle wówczas groźniejszą, że nie tylko hołdowała niedopuszczalnym dla Kościoła zabobonom, ale zawierała w sobie wcale pożyteczne elementy astronomii, nie wyodrębnionej i nie oczyszczonej jeszcze przez światło nowożytnej nauki. Wróćmy jednak do związków Augustyna z manicheizmem: teologowie i filozofowie zadają sobie pytanie, czy radykalne przeciwstawianie przez niego miłości Boga miłości ziemskiej (czytelnik znajdzie takie fragmenty na kartach niniejszej książki) nie jest świadectwem pozostałości manichejskiego myślenia? Prawdą jest, że augustyński namysł nad rzeczywistością nosi w sobie rozliczne świadectwa radykalnego dualizmu. Pytanie jednak, na ile jest on do uniknięcia, gdy opisuje się i wnika w świat nadprzyrodzony, zakładając, że jest czymś dalece różnym, przekraczającym doczesność? Wszak i chrześcijański opis rzeczywistości zakłada ten podział, tyleż trudny do zrozumienia, co zbawienny, skoro Duch jest źródłem istnienia i ocalenia tego, co stworzone. I jeszcze dwie kwestie związane z pytaniem o ortodoksyjność autora „Państwa Bożego”. Pierwsza, którą już poruszyliśmy: św. Augustyn pragnął „ocalić” ludzką historię, jako dziedzinę poddaną ostatecznie Opatrzności Boga, z którego łaski dobro wybija nawet ze źródeł skażonych złem („Bóg wyprowadza dobro nawet ze zła” – i tę paradoksalną myśl czytelnik znajdzie niejednokrotnie na kartach tej książki). Postępował zatem zupełnie inaczej niż gnostyckie sekty u zmierzchu starożytności, które nie tylko materię, ale również życie polityczne, kulturowe, etyczne ludzkich społeczności skazywały na potępienie i pogrążały je w złu, nielicznej garstce wybranych przypisując ocalenie. Św. Augustyn, co wynika z wielu jego polemik z doktrynalnymi przeciwnikami, pragnął widzieć Kościół dostępnym nie dla garstki moralnych rygorystów, czy idealistów, brzydzących się kondycją współczesnych sobie ludzi, lecz dla całych narodów i społeczności. Wolał, w pewnym sensie, by grzeszni ludzie znaleźli się w Kościele, niż gdyby mieli żyć w rozpaczy i zostać potępieni poza Nim. Druga kwestia, znacznie szersza, odnosząca się do recepcji nauki wszystkich Ojców Kościoła. Otóż, żadnego z nich z osobna nie uważa się za nieomylny autorytet. Zgodnie z nauką Soboru Trydenckiego, charakter nieomylnej zyskuje wspólna nauka Ojców, zwana po łacinie unanimis consensus Patrum („jedność w zgodzie Ojców”). Tak też wierzący czytelnik tekstów św. Augustyna, w którym budzą one doktrynalne wątpliwości, musi szukać odniesienia i wsparcia w magisterium Kościoła.
Świat starożytny w czasach Augustyna stał na rozdrożu, także na rozdrożu religijnym. Trzeba pamiętać, że manicheizm, religia, którą odrzucił syn św. Moniki, stanowiła w owym czasie bardzo silną konkurencję dla chrześcijaństwa. Była jedną z najpopularniejszych form gnozy, także dzięki bardzo atrakcyjnym, nastawionym na szeroki odbiór formom liturgii; zawładnęła umysłami rzesz ludzkich od Atlantyku po Ocean Indyjski, sięgała w głąb Azji Centralnej, gdzie przetrwała przez całe stulecia, by w średniowieczu zasilić swym przekazem odradzającą się gnozę zachodnioeuropejską. Ponadto rzymskiemu katolicyzmowi zagrażały wówczas dwie silne herezje, cieszące się znacznym poparciem wśród chrześcijan: heterodoksja ariańska i pelagianizm. Arianie odrzucali bóstwo Jezusa Chrystusa, nie traktując ani Jego, ani Ducha Świętego jako równych Ojcu. Pelagianie przyznawali człowiekowi absolutną wolność woli, w tym też sensie, że odrzucali istnienie grzechu pierworodnego, zarzewia ludzkiej niewoli, wypełniającej się w nieogarniętej umysłem „tajemnicy nieprawości” (misterium iniquitatis). Kto wie, czy gdyby nie nawrócenie św. Augustyna, jego wytężona praca dla Kościoła, oblicze współczesnej Europy nie wyglądałoby zupełnie, zupełnie inaczej? Tak bardzo inaczej, że nie sposób sobie tego wyobrazić.
Possydiusz z Kalamy, uczeń i świadek życia biskupa z Hippony tak pisze w swym „Żywocie św. Augustyna”, komentując los, jaki spotkał rzymską i chrześcijańską Afrykę, łupioną przez Wandalów, w czasie gdy autor „Państwa Bożego” stał u progu śmierci: „Ów mąż Boży widział całe miasta złupione, wiejskie wille zrównane z ziemią, ich właścicieli zabitych lub rozproszonych, przemienionych w uciekinierów, kościoły pozbawione biskupów i proboszczów, świątobliwe dziewice i ascetów rozpędzonych, niektórych zabitych od razu, niektórych zamordowanych na torturach, jeszcze innych ubezwłasnowolnionych, duchowo i cieleśnie, zmuszonych służyć złowrogiemu i okrutnemu wrogowi. Ucichły hymny i modlitwy wznoszone do Boga w kościołach; w wielu miejscach gmachy świątyń zostały spalone do cna; ofiary Pańskie nie mogły być celebrowane w stosownych dla nich miejscach, a sakramentów Bożych albo nie szukano, albo, jeżeli szukano, nie można było znaleźć nikogo, kto by ich udzielił. (...) Pośród całego tego zła pocieszał się, przytaczając słowa pewnego mądrego człowieka: >Nie jest wielki ten, kto sądzi, iż to wielce doniosło rzecz, że belki i kamienie się rozsypują i że ludzie, którzy muszą umierać, umierają<”. Ale te słowa św. Augustyna należy dopełnić innymi, które Czytelnik znajdzie w tej książce: „Niech będą dzięki Panu naszemu, który zesłał nam niespotykaną pomoc dla przeciwstawienia się temu złu. Bo dokąd miałby się człowiek uciec, by ocaleć przed wołającą o pomstę do Nieba falą ludzkiego grzechu; i któraż otchłań nie pochłonęłaby swych ofiar, jeśli nie byłoby chrystusowego Krzyża, który daje spoczynek i oparcie jako opoka, która zarazem jest Władzą; jeśli nie byłoby zasadzone Drzewo Krzyża, zbyt wysokie i silne, by powódź mogła Mu zagrozić?” (List 138, pisany do Marcelinusa w Roku Pańskim 412).
Niniejsza notka jest wstępem do wyboru tekstów św. Augustyna, dokonanego przeze mnie czas jakiś temu: "Św. Augustyn. 101 pytań i odpowiedzi".
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura