Brzegi na Podhalu. Fot. Archiwum autora. Prawa autorskie zastrzeżone
Brzegi na Podhalu. Fot. Archiwum autora. Prawa autorskie zastrzeżone
Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1560
BLOG

Zwijanie państwa? To wciąż się zdarza

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Transport Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Walka z zanieczyszczeniem powietrza będzie się toczyła głównie na papierze, jeśli w poszczególnych regionach kraju komunikacja publiczna nadal będzie się rozpadała, a największy wpływ na planowanie przestrzenne zyskają deweloperzy. PiS nie powinien popełniać błędów elity III RP.

Niepokojące wieści dobiegają z Mazowsza. Grupa Mobilis ogłosiła likwidację trzech spółek PKS‑u: w Ciechanowie, Ostrołęce i Mińsku Mazowieckim. A przecież w 2017 r. na terenie województwa mazowieckiego zlikwidowano kilkaset kursów PKS‑u. Sytuacja niestety jeszcze się pogorszy. Na początku lipca niektóre gminy (Opinogóra Górna, Regimin, Troszyn, Lelis, Zawady, Cisówka i Starogród) zostaną całkowicie pozbawione komunikacji autobusowej.

Mazowsze bez autobusów

To oznacza, że lokalne społeczności stracą mniej lub bardziej dogodny dojazd do pracy, instytucji publicznych, banków. Jak zwykle najbardziej ucierpią ci starsi oraz ubożsi, którzy i tak muszą odczekać swoje w kolejkach do lekarza, mają coraz dalej na pocztę czy do urzędu. Pracę stracą też kierowcy, pracownice obsługi, mechanicy. Kto będzie mógł, ten rad nierad przesiądzie się do samochodu. Ale przecież nie wszyscy mogą prowadzić! Czyli: znów większe korki, więcej spalin, jeszcze dłuższe podróże z domu do pracy i z pracy do domu. To zdumiewające, w jakie tarapaty wpakowaliśmy się przez kilka dekad wolnego państwa, biorąc za dobrą monetę kilka ultraliberalnych sloganów, łącznie z tymi dotyczącymi transportu.

Efektywna komunikacja publiczna, także ta autobusowa, oparta na przemyślanych działaniach samorządów i władz centralnych, potrzebna jest także po to, żeby zapobiec negatywnym społecznym konsekwencjom działania prywatnych firm. Zagraniczny Mobilis likwiduje połączenia, bo tak mu podpowiada rachunek finansowy. Polski prywaciarz zrobiły zresztą to samo. Możemy w tej kwestii zapomnieć o jakiejkolwiek społecznej odpowiedzialności biznesu. Instytucje publiczne powinny jednak kierować się dobrem lokalnych społeczności, logiką inną niż ekonomiczna. Tak się jednak często w Polsce nie dzieje. Znaczną część PKS-ów już przed laty oddano w ręce zagranicznych firm. W imię znanej z dziejów III RP ideologii, że prywatne zawsze jest lepsze.

Jak upadały PKS-y?

Właśnie się okazuje, jak to w praktyce wygląda: na mapie Polski powstają kolejne komunikacyjne białe plamy. I żeby było jasne – przerzucanie transportu zbiorowego do prywatnych samochodów to nie jest cywilizacja. To parodia zachodnich wzorców, i to sprzed wielu dekad. O tyle bardziej szkodliwa, że upadek komunikacji publicznej to nie tylko jeszcze bardziej zatrute powietrze, ale też problemy z mobilnością społeczną. A poszczególne gminy i samorządy potrzebują jej dla prawidłowego gospodarczego funkcjonowania.

Na marginesie: tereny starych dworców autobusowych są smacznym kąskiem nie tylko dla deweloperów. Biedronka w Świeciu zlokalizowana jest w budynku dawnego dworca autobusowego. Nadal widnieje na nim napis „dworzec autobusowy”, ale w środku nie ma już dyspozytorni, kas biletowych ani poczekalni. Wiaty znajdują się na zewnątrz – informuje portal Money.pl. Firma, korzystając z pewnych zapisów w nowej ustawie o ograniczeniu handlu, otwarła swoje podwoje w niedzielę niehandlową. Zdaniem związkowców to szyderstwo z prawa. Ale cóż, kary za ewentualne łamanie takich przepisów, czyli 100 tys. zł, są raczej mało dotkliwe dla potentatów w rodzaju Jeronimo Martins Polska. Może gdyby ustawodawcy zdecydowali się porządnie podnieść kary finansowe za jawne robienie sobie kpin z państwa, to jedna czy druga firma zastanowiłaby się dwa razy, czy warto igrać z ogniem.

Mniej autobusów, więcej korków

Łatwo przyszło zniszczyć zaufanie potencjalnych pasażerów do PKS-ów. Nie tylko na Mazowszu, ale także w całej Polsce. To właśnie brak zaufania, że przewoźnik jest w stanie zapewnić sensowną, długoterminową, względnie cywilizowaną ofertę, powodował, że mieszkańcy danej okolicy – nawet kosztem zwiększonych wydatków i większego nakładu czasu – decydowali się na prywatny transport. Ludzie nierzadko przesiadali się do samochodów nie dlatego, że im się to bardziej opłacało, ale dlatego, że poobcinane kursy autobusowe nie spełniały wymogów. Brak wieczornych i późnowieczornych kursów, obcinanie końcówek, wyrzucanie z kursów małych miejscowości burzyło transport autobusowy.

Nawet jeśli w miejsce publicznego przewoźnika pojawiał się prywatny bus, to z reguły okazywało się, że kursy zależą od jego widzimisię, jest ciasno (więc nie zawsze wszyscy się mieszczą), a przede wszystkim: obsługiwane są jedynie te trasy, które z pewnością przyniosą dochód. Ponieważ w związku z szerokim rozpadem komunikacji publicznej ludzie lawinowo przerzucali się na tanie auta, to niejedna trasa, przez lata dochodowa, z czasem ulegała wygaszeniu. Skutki społeczne, komunikacyjne i drogowe oglądamy dziś wszyscy na własne oczy. Nie przestaje mnie zdumiewać, że w kraju, w którym duża część klasy politycznej odwołuje się do konserwatyzmu, pozwolono na taką dewastację ładu przestrzennego i stworzenie tak nieprzyjaznych warunków społecznych dla zwykłych polskich rodzin.

Komunikacja i ład przestrzenny

Pozwolę sobie na dłuższy cytat. Dr Michał Wolański z Katedry Transportu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie tak mówił w wywiadzie dla „Nowego Obywatela”: „Komunikacja pozamiejska się zwija – od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej została ograniczona prawie o połowę, omijają ją inwestycje unijne. Dla samorządowców najważniejsza jest budowa dróg, natomiast nie dostrzegają, że nie każdy może mieć lub prowadzić samochód – dotyczy to zwłaszcza osób najmłodszych, najstarszych, najbiedniejszych i niepełnosprawnych. Władze rządowe zupełnie pomijają problem. Nieliczne osoby, które walczą o komunikację publiczną – głównie personel PKS-ów – są już bardzo wypalone i zrezygnowane”. Mimo to jeszcze przed kilku laty z komunikacji zbiorowej poza miastami korzystało regularnie ok. 2,5 proc. Polaków, czyli niemal co dziesiąty mieszkaniec obszarów wiejskich. I zapewne chętnych na sprawną komunikację publiczną, właśnie autobusową, byłoby znacznie więcej – gdyby ją ktoś wreszcie zaoferował. Wiele wskazuje jednak, że proces zwijania państwa w tym obszarze długo się jeszcze nie skończy.

Jest jeszcze jeden problem: to ład przestrzenny i sensowne projekty urbanistyczne. Jeśli o tych kwestiach będą decydowali deweloperzy, to źle wróżę polskim miastom, miasteczkom i wsiom w najbliższych dekadach. Niestety szykowane zapisy tzw. specustawy mieszkaniowej wyjmują inwestycje mieszkaniowe spod wymogów ustawy o planowaniu. Jeszcze niedawno słyszeliśmy, także z ust Jarosława Kaczyńskiego, że PiS chce walczyć o estetykę i funkcjonalność przestrzeni, o ład krajobrazowy. Ale dla deweloperów to po prostu wolnoamerykanka: będą budowali, co chcą i gdzie chcą, a samorządy będą miały problem choćby z zapewnieniem sensownej infrastuktury dla tych projektów. Nie mówiąc o dalszych problemach komunikacyjnych w skali całego kraju.

Mało optymistycznie? No cóż. Wprowadzenie programu 500+ naprawdę nie rozwiązuje wszystkich problemów społecznych w Polsce. I szkoda by było, żeby PiS przykładało rękę do tych już istniejących. A mieszkańcom Mazowsza pozostaje życzyć, by przed wyborami samorządowymi zaczęli wywierać naprawdę dużą presję na lokalnych polityków. Dla własnego dobra.


Tekst pierwotnie ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka