coryllus coryllus
5000
BLOG

Jerzy Iwanow-Szajnowicz, agent nr 1

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

W filmie egzekucja odbyła się na plaży. Mężczyźni stali pod kolumnami i palili swoje ostatni papierosy. Szumiało morze.

 
 Głos oficera dowodzącego plutonem egzekucyjnym brzmiał dziecinnie przy huku fal. Iwanow oderwał się od grupki białych koszul stojących na plaży i popędził w kierunku morza. Wydawało się, że dobiegnie, zrobił kilka piłkarskich zwodów, a żołnierze strzelali niecelnie. Jeden się w końcu porządnie przyłożył i na koszuli Iwanowa pojawiła się plama krwi. Kamera przejechała na twarz innego skazanego. Zbliżenie jego ust, niedopałek papierosa gaszony przez morski wiatr.
W rzeczywistości egzekucja odbywała się na dziedzińcu porośniętym krzewami, dookoła były okna. Iwanow ściągnął sobie kajdanki z jednej ręki, łatwo poszło bo ćwiczył to przez cały czas, odkąd został dywersantem. W więzieniu rozwiązali mu sznurówki, ale w czasie transportu spowiednik zawiązał mu je z powrotem. Był pewien, że mu się uda. Skoczył pomiędzy cyprysy, a Niemców ogarnęła panika, strzelali przestraszeni, uciekał im przecież najważniejszy więzień. Potem było tak, jak w filmie. Jeden z plutonu egzekucyjnego złożył się do strzału z jakąś uczniowską uwagą. Potem krzyknął „hier”, a potem kilku innych przywlokło rannego Iwanowa, który szeptał po cichu „mamo, mamo”. Ksiądz, który nie potrafił porządnie zawiązać sznurówek dostał ataku histerii i zażądał, żeby rannego przewieziono do szpitala, krzyczał i wzywał na pomoc pana Boga i świętych, ale oficer tylko wzruszył ramionami. Rannego, tak jak i innych, przywiązano do słupów, pluton ustawił się w przepisowej odległości i padła salwa.
 
Jerzy Iwanow był synem Rosjanina, pułkownika carskiej armii. Nie mieszkał w Polsce od 1925 roku, jego matka wyszła po raz drugi za mąż, za greckiego biznesmena Lambrianidesa. Rodzina wyjechała do Salonik, Jerzy rozpoczął tam naukę we francuskim gimnazjum, potem studiował agronomię w Belgii. Przez pewien czas mieszkał w Polsce bez rodziny. Od 14 roku życia działał w harcerstwie. Wciągnęło go to całkowicie, tak samo jak sport, by znakomitym pływakiem. Później, już jako student w Belgii został członkiem polskiej reprezentacji w piłce wodnej, na własną prośbę. Podczas wizyty w Warszawie poszedł do AZS i zapytał czy nie wezmą go do zespołu. Wzięli. W 1937 jego drużyna zdobyła mistrzostwo Polski. Kiedy wybuchła wojna Jerzy Iwanow był w Salonikach. Chciał się zaciągnąć do polskiego wojska, ale nie udało mu się to, w PRL padały twierdzenia, że to przez jego rosyjskie nazwisko, które nie wzbudziło zaufania w polskim konsulacie. Żeby się trochę bardziej spolszczyć dodał do niego drugi człon – nazwisko panieńskie matki – Szajnowicz. Kiedy do Grecji dociera fala uchodźców dom Lambrianidesów stał się przystanią dla uciekinierów. Jerzy załatwiał im żywność, pracę, dokumenty. Tuż przed wkroczeniem wojsk niemieckich do Grecji wyjechał z Salonik. Popłynął statkiem z Pireusu do Palestyny i tam zaciąga się do Brygady Karpackiej. Ze względu na swoją niezwykłą sprawność fizyczną został oddelegowany do dyspozycji Konsula Generalnego RP w  Jerozolimie. Oznaczało to, że Iwanow potrzebny jest do innych zadań niż walka na bagnety.
Epopeja Jerzego Iwanowa rozpoczęła się w nocy z 13 na 14 października 1941 roku. Wylądował na wybrzeżu niedaleko Maratonu. Początkowo zatrudnił się w zakładach Malzinotti w Nowym Faleronie. Przez cały okres działalności jego grupa zniszczyła 400 niemieckich samolotów, które wychodziły z naprawy w tych zakładach. Iwanow używał do tego zadania prostej rzeczy, dzisiaj nazwalibyśmy to gadżetem, była to mała kulka złożona z tłuszczy, smoły i różnych olejów. „Fasolkę” wrzucano do zbiornika z paliwem, powodowało to dekompozycję składu olejów. Maszyna startowała, a po pewnym czasie waliła się w dół. Iwanow niszczył także lokomotywy, doczepiane do składów ze sprzętem i bronią. Robił to za pomocą „mydełka”, substancji która powodowała zwiększone wydzielanie się pary w parowozie i rezultacie eksplozję całej maszyny. Najbardziej jednak spektakularne akcje: wysadzenie w powietrze dwóch łodzi podwodnych i dwóch kontrtorpedowców dokonane zostały za pomocą min magnetycznych przyczepianych do kadłuba okrętu pod powierzchnią wody. Iwanow pływał doskonale, do stojących w porcie jednostek dopływał wpław nieraz z wielkich odległości, odnalezienie go i schwytanie było praktycznie niemożliwe.
Iwanow zmieniał tożsamość 14 razy w ciągu roku, był robotnikiem, marynarzem, niemieckim oficerem. W mundurze wroga właśnie przygotował zamach na Mussoliniego w hotelu „Grande Bretagne”. Zamach nie powiódł się, bo Duce miał chyba jakieś przeczucie. Kategorycznie zażądał, aby na nocleg zawieźć go do włoskiej ambasady.
Niemcy oczywiście zrobili wszystko, żeby złapać agenta nr 1, przede wszystkim zajęli się aresztowaniami jego przyjaciół i bliskich, na gestapo któryś musiał pęknąć, a jeśli nawet nie to na pewno musiał znaleźć się ktoś, kto sięgnął po 500 tysięcy drahm nagrody za głowę Iwanowa. Pierwsza zdrada nastąpiła w grudniu 1941. Jerzego wydał szkolny kolega Tinos Pandos. Niemcy zlekceważyli Iwanowa, strażnikom, którzy wieźli go na przesłuchanie nie mogło się w głowie pomieścić, że ktoś może wyskoczyć z jadącego samochodu.
Po ucieczce agent nr 1 rozzuchwalił się jeszcze bardziej. Na wyspie Paros spalił flotyllę kutrów wyładowanych amunicją. Złapali go karabinierzy, Iwanow nie przejął się tym specjalnie, nikt nie wie jak to zrobił, ale cała sprawa skończyła się popijawą po której przebrany we włoski mundur angielski szpieg polskiego pochodzenia opuścił wyspę i zniknął bez śladu. Niemcy szaleli. Nie mogli uwierzyć, z niemieckimi żandarmami to by się nigdy nie udało. Iwanow ukrywał się dalej, zmieniał nie tylko nazwiska, ale także wygląd. Kiedy dziś czytamy, jakimi sposobami to robił, uśmiechamy się mimowolnie. Brytyjski agent zmieniał sobie twarz wypychając policzki gumą do żucia. Wszyscy znali jego twarz, widniała na tysiącach plakatów rozlepionych przez Niemców w całej Grecji.
 Kolejna zdrada, to był wrzesień 1942, postać owinięta w białe prześcieradło wskazała Niemcom Iwanowa i jego siedmiu towarzyszy. Nikt nie wie kim był zdrajca, nie wiadomo też czy dostał swoje 500 tysięcy drahm. Iwanow stanął przed sądem po drobiazgowym śledztwie. Sąd Rzeszy postanowił ukarać go trzykrotną karą śmierci. Wyrok wykonano 4 stycznia 1943 roku. Matka Jerzego dowiedziała się o śmierci swojego najstarszego syna dopiero po kilku latach. Po wojnie w lipcu 1945 generał Alexander złożył podziękowanie i hołd Jerzemu Iwanowowi w imieniu Narodów Zjednoczonych. Rząd Polski w Londynie uhonorował go krzyżem Virtuti Militari, a królowa brytyjska przekazała na ręce jego matki 1000 funtów. Odznaczono go też orderem świętego Jerzego, ale dopiero po interwencji polskich środowisk w Londynie.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Kultura