Ulubioną rozrywką ludzi światłych i inteligentnych jest nabijanie się z współczesnych kościołów katolickich. Z ich wyglądu, oraz z tego, jak są urządzone w środku. Nie dotyczy to – podkreślmy – cerkwi, zborów i synagog. Tych ostatnich jest zresztą tak niewiele i mają zwykle standardową formę, nie ma się więc o co przyczepić. A nawet gdyby było to przecież wiadomo, że nie o wygląd świątyni i jej estetykę i zakomponowanie w przestrzeni chodzi w judaizmie.
Co innego kościół katolicki. Przez stulecia sztuka sakralna, także architektura odkrywały kluczową rolę w ewangelizacji, tuż zaraz za głoszeniem dobrej nowiny i działalnością misyjną. Nie ma co wspominać średniowiecznej biblia pauperum, bo o tym wiedzą wszyscy. Można wspomnieć za to, choćby o takim fakcie, jak wyznaczenie przez Berniniego miejsc na placu świętego Piotra skąd najlepiej podziwiać można było wspaniałą kolumnadę przed bazyliką. Mistrz sam pokazywał widzom gdzie i z jakiego miejsca mają patrzeć, by zobaczyli to co chciał im pokazać. To jest bardzo znamienne dla sztuki baroku. Wszyscy wiemy, jak wygląda kolumnada przez bazyliką watykańską. Jest olbrzymia składa się z kilku szeregów kolumn, a kiedy patrzyło się na nią z tych miejsc, w których Bernini ustawił kamienie widać było tylko jeden szereg. To wspaniałe optyczne złudzenie, świadectwo absolutnego mistrzostwa architekta i wykonawców zapierało widzom dech w piersiach.
No i co! – wykrzyknie ktoś – dlaczego teraz tak być nie może? Dlaczego kościoły przypominają opuszczone baseny pływackie albo remizy? Dlaczego są brzydkie i stoją w polu, jak jakieś porzucone sprzęty gospodarstwa domowego gigantów? Dlaczego nie ma tam pięknych rzeźb i pięknego malarstwa? Dlaczego?
Otóż nie dlatego, jak to byście chcieli usłyszeć i przeczytać, że hierarchia kościoła to gromada starych durniów, którzy nie rozumieją, że człowiek ma także potrzeby estetyczne, nie dlatego, że księża skąpią na wszystko i wolą pieniądze wydać na luksusowy samochód zamiast wynająć malarza, żeby im kościół ozdobił. Dlatego, że nawet gdyby wasze parafie pomalował dziś sam Michał Anioł, albo Rafael, nawet byście tego nie zauważyli. Dyskusja o tym, jak brzydkie i nieciekawe są wnętrza i bryły świątyń trwała by w najlepsze dalej. Nikogo bowiem nie interesuje sztuka sakralna, jej organizacja, formy, warsztaty, które ją wytwarzają, a raczej wytwarzały, bo dziś tych warsztatów, jak na lekarstwo, wszyscy są zainteresowanie jedynie krytykowaniem postawy kościoła wobec artystów i odbiorców lub rzekomych odbiorców. To jest clou.
Zacznijmy od architektury. Zbudowanie kościoła to ogromna inwestycja i na takie inwestycje kościół pieniędzy nie żałuje. Świątynie powstają właściwie wszędzie. Jednym się to podoba innym nie, nie istotne, nie to jest przedmiotem naszych rozważań. Masa pieniędzy potrzebna jest nie tylko na wykonawców, ale także na projekt. Czasem takie projekty udaje się załatwić za małe pieniądze lub wręcz za darmo. Wszyscy jednak wiemy, jak to jest z rzeczami otrzymywanymi za darmo. Pozostaje jeszcze kwestia talentu architektów. Żeby wybrać dobry projekt trzeba mieć z czego wybierać. Obecnie sytuacja jest taka, że przeciętni budowniczowie, roszczą sobie prawo do nazywania się architektami i tworzą dzieła pozbawione indywidualizmu, proporcji, wyglądu. Mój znajomy architekt twierdzi wręcz, że znalezienie dziś projektanta, który potrafiłby poprawnie narysować jońską kolumnę to wyczyn, że takich ludzi jest bardzo niewielu.
Księża dysponujący parafialnymi budżetami muszą więc wybierać pomiędzy projektami standardowymi lub zamawiać takie wizje, które po realizacji nie podobają się nikomu, nawet samemu autorowi.
W przeszłość odeszły czasy, kiedy otoczony starymi lipami kościół z dzwonnicą był dominantą w krajobrazie polskiej wsi. Teraz jest nią wieża ciśnień zbudowana z jakichś nie znanych mi materiałów, która stoi na terenie upadłego lub upadającego PGR. Teraz są nią domki w zabudowie szeregowej i hale produkcyjne ustawione wzdłuż dróg. Krajobraz robi się coraz bardziej niechlujny i brzydki. Nawet jeśli w tym krajobrazie postawilibyśmy kościół piękny, dyskretny, trzymający proporcje, to nie będzie on wyglądał jak należy. Stąd mniejszy dziś nacisk na to, by świątynia wyglądała tak, jakby sam Stwórca ingerował w jej budowę. Kościół ma być po prostu miejscem gdzie gromadzą się wierni, a jego wygląd powinien trzymać się tradycji. Czasami zdarza się jednak, że nawet ten ostatni warunek nie jest spełniony. No, ale to proboszcz i rady parafialne decydują o tym, jaką świątynię chcą mieć u siebie. Nie można ludziom odebrać możliwości wyboru. A może można? Sam nie wiem. Czasami myślę, że niektórym nawet trzeba by było.
Pozostaje jeszcze kwestia materiałów. Widząc co obecnie dominuje na rynku okładzin, trudno spodziewać się, że z kościołów znikną te upiorne klinkierowe płytki i powróci na nie stary dobry tynk w kolorze skorupki od jajka. Nie ma na to najmniejszych szans.
Pozostaje jeszcze kwestia wyposażenia świątyń, czyli rzeźb, ołtarzy, obrazów i paramentów. W wielu świątyniach, tych które wpisane są na listę zabytków wyposażenie po prostu jest i trudno spodziewać się, że proboszcz wymieni, brzydki nawet osiemnastowieczny obraz, na ładniejszy nowy. Nawet gdyby tak zrobił kierując się względami estetycznymi został by zakrzyczany i opisano by go w prasie, jako profana co nie szanuje sztuki. Dla nikogo nie miało by znaczenia, że stary obraz to bohomaz prowincjonalnego pacykarza, ale nowy ksiądz zamówił u jakiegoś wybitnego twórcy. Zabytek to zabytek i już.
W nowych kościołach, przy zamawianiu wyposażenia mamy ten sam problem co z zamawianiem projektu kościoła - możliwości twórców i cena. Twórcy, jacy są każdy widzi, ceny także. Nie znam osobiście żadnego rzeźbiarza, który zajmowałby się wyposażaniem kościołów, nie ma ich chyba zbyt wielu i dlatego w nowych świątyniach nie ma ani figur aniołów, ani świętych. Wiem, że gdzieś w Rabce, czy nieopodal żyje facet, który robi anioły z czarnego dębu i białej lipy, nigdy jednak u niego nie byłem. Z malarstwem jest podobnie.
A w cerkwi jest malarstwo i jest go dużo! – taki argument z pewnością pojawiłby się w dyskusji więc go uprzedzam. Jest, ale tradycja malarstwa cerkiewnego jest czymś krańcowo odmiennym od tradycji zdobienia kościołów katolickich. Ikona to emanacja Boga i tyle. Ona musi być w cerkwi, bo to świadczy o żywej tam obecności Pana. Obraz w kościele katolickim miał zawsze funkcję służebną. Odwoływał się do prostych emocji, przedstawienie ukrzyżowanego Jezusa miało przypominać raczej o jego człowieczeństwie i wzbudzać w wiernych współczucie dla umęczonego niż podkreślać jego boskość, moc i potęgę.
Sztuka w kościele katolickim była także nośnikiem informacji, opowiadała jakieś historie, które były z kolei istotne dla kształtowania postaw wiernych. Żeby dziś mogła istnieć w kościele sztuka na dawnych zasadach, musiałoby nie być mediów, musiałby zniknąć film i inne wynalazki, które ją zastąpiły. Tak to właśnie jest. Żal? Trochę żal. Na pocieszenie powiedzmy tylko, że najważniejszą rzeczą we wnętrzu świątyni z punktu widzenia aranżacji, estetyki i temu podobnych świeckich wymysłów, jest oświetlenie. Możecie więc być spokojni –witraże nie znikną nigdy.
Na koniec obrazki i komentarz do nich. Wierni mimo tego, że rola sztuki w misji kościoła zeszła na dalszy plan domagają się czasem, by proboszcz zamówił jakąś rzeźbę. Chodzi głównie o postacie Jana Pawła II, bo z nim wierni utożsamiają najsilniej siebie i swoją wiarę. Rozumiem, że niektórych to będzie śmieszyć, ale każda parafia ma taki budżet, na jaki pozwalają wierni i zamawia takiego papieża na jakiego ją stać. Te dwie figury stoją przed tym samym kościołem. Jest to mały drewniany kościółek na Mazowszu. Jedna z rzeźb pochodzi z prowincjonalnego i nieznanego warsztatu sprzed 300 lat, a druga z jakiejś współczesnej wtryskarki. Nie wiem czy podoba się ona wiernym, ale na razie nie znika, więc chyba tak. Mnie się nie podoba, ale ja nie chodzę do tamtego kościoła, więc i mój głos w tej sprawie jest nieistotny.
Inne tematy w dziale Gospodarka