Moda na tworzenie polskich odpowiedników różnych zagranicznych atrakcji panuje u nas długo i niepodzielnie. Spośród różnych rodzimych odpowiedników najbardziej zapadł mi w pamięć „polski Kennedy”, którym, według Longina Pastusiaka, miał ponoć być Aleksander Kwaśniewski. Być może Pastusiak miał jakieś ekstra informacje dotyczące chorób i nawyków „polskiego Kennedy’ego” i dlatego te dwie postaci skojarzył, bo innego wyjaśnienia i innych podobieństw nie widzę.
Mamy także oczywiście polskiego Nobla, niestety ograniczonego jedynie do literatury. Jest nim, rzecz jasna, nagroda Nike. Tak, jak już pisałem wielokrotnie nagroda ta, podobnie jak inne nagrody literackie ma cel inny niż deklarują to zarządzające tą imprezą osoby. Otóż nagrody literackie są po to, by porządkować rynek, a nie po to by wskazywać czytelnikom wartościowych autorów. Od tego jest krytyka – jeśli oczywiście jest – u nas jej nie ma. Rynek zaś musi być uporządkowany w ten sposób, żeby organizatorzy takich imprez, jak wspomniana nagroda i towarzyszącej jej okoliczności, zarobili i skorzystali jak najwięcej. Nie chodzi bowiem li tylko o porządkowanie rynku wydawniczego. O wiele ważniejszy jest rynek idei i znaczeń.
Jeśli grafoman nazwiskiem Pilch otrzymał nagrodę Nike to ma zagwarantowaną sprzedaż swoich książek przynajmniej przez trzy miesiące, potem ludzie kupujący książki nałogowo zapominają z czym im się kojarzy to nazwisko. Pozostaje ono za to w pamięci ludzi poszukujących swojego miejsca w tak zwanym świecie kultury. To oni powtarzając je setki razy utwierdzą siebie samych i swoich znajomych w tym, że grafoman Pilch to jednak pisarz i to niezły. Jeśli zaś mamy do dyspozycji grafomana obdarzonego „polskim Noblem” i takąż grafomankę, w dodatku oboje tworzą skrajnie różną grafomanię, to możemy powalczyć o to, co wieszcz Mickiewicz nazwał „rządem dusz”. Tak to przynajmniej wygląda na pierwszy rzut oka. Niestety, przy drugim rzucie okiem sprawa okazuje się dużo bardziej skomplikowana. Otóż „polski Nobel” nijak nie może zastąpić kampanii promocyjnych, nie da się także zaangażować dystrybutorów w sprzedaż tego nagrodzonego badziewia i księgi te, przemądre miast wędrować pod strzechy przelegują w hurtowniach. Taki ich los, albowiem w świecie realnym nagrody, podobnie jak recenzje nie sprzedają książek. Książki sprzedają przedstawiciele handlowi wydawnictw i hurtownicy. Tego nie sposób ominąć, ale próbować oczywiście można. A propos – czy ktoś w ostatnim półroczu słyszał coś o Masłowskiej?
Mnóstwo rozczarowań trzeba przeżyć i mnóstwo pieniędzy wydać, by zorientować się w końcu, że nagroda zaplanowana, jako „polski nobel literacki” zamienia się w plewy rzucane ślepym kurom. Po wręczeniu jej „mędrcom” i „myślicielom” trzeba było wręczyć ją w końcu „zdolnym debiutantom”. A propos – czy ktoś w ciągu ostatnich dwóch lat słyszał coś o nijakim Kuczoku?
Kiedy okazuje się jednak, że zdolnych debiutantów z roku na rok jest coraz mniej i nagroda, choć wysoka, przyciąga jedynie jakichś mydłków nie mających do powiedzenia nic ponad to, co Żakowski napisał w Wyborczej dwa lata wstecz, wtedy trzeba działać.
Skoro nie sprawdził się „polski Nobel” należy nakręcić koniunkturę na „polskiego Pulitzera”. Nijak nie można zrobić tego bez użycia narzędzia o nazwie Ryszard Kapuściński. Narzędzie to musi być użyte ponieważ Kapuściński nie żyje, a co za tym idzie nie będzie protestował, jego nazwisko zaś jest przez twórców i pomysłodawców nagrody kojarzone dobrze, uważają oni także, że jest ono dobrze kojarzone przez czytelników oraz, że przyciągnie się tym nazwiskiem uwagę młodych ludzi, którzy czytać będą nagrodzonych autorów. „Polski Pulitzer” bowiem to zapowiadana nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego. Żeby nagroda miała dobry start należy poprzedzić ją jakimś szumkiem medialno-rynkowym, dobrze aby szumek był kontrowersyjny. Ach! Cóż się do tego może nadawać lepiej niż kontrowersyjna biografia mistrza napisana przez jego ucznia, który widzi w nim nie tylko wielkość, ale także zwykłe ludzkie słabości? Nie ma nic lepszego. Promocja nie będzie kosztowna, bo frajerzy tacy, jak niejaki coryllus z salonu24, jak się zawezmą na tę nieszczęsną biografię to i siedem tekstów pod rząd mogą o niej napisać, a ludziska polecą kupować i czytać. No, a potem wystartuje nagroda ibędą pierwsi laureaci, których także będzie się sprzedawać, promować, a ludzie wydadzą na ich książki pieniądze. Laureaci ci z początku będą rzecz jasna sami swoi. Najpierw „polskiego Pulitzera” dostanie Wojciech Jagielski, a potem to chyba Jacek Hugo-Bader albo Mariusz Szczygieł. Wszyscy sobie przypomną o tych autorach i panowie dostaną trochę grosza. Przy okazji przypomni się ciemnemu ludowi gdzie rodzą się prawdziwi mistrzowie pióra. Kiedy już wszyscy swoi będą zadowoleni nagrodę dostanie jakiś debiutant, który napisze reportaż lub książkę o tym, z jaką zimną nietolerancją odnoszą się Polacy do „wypędzonych” Niemców przybywających do zachodnich województw. Potem zaś będzie tak, jak z nagrodą Nike, otrzymywać będą ją coraz większe miernoty, aż w końcu przyjedzie pora na kolejną nagrodę imienia jakiegoś sławnego człowieka. Jest szansa, że proces ten, długotrwały wszak, będzie dłuższy niż życie niektórych z laureatów. Nie pozostanie więc nic innego, jak zorganizować konkursy imienia tych przyszłych, ciągle jeszcze, nieboszczyków i sprzedawać, sprzedawać, sprzedawać…
Teraz jeszcze raz przypomnę to co napisałem na początku: nagrody i recenzje nie sprzedają książek. Robią to przedstawiciele handlowi wydawnictw i hurtownicy.
Mógłbym skończyć w tym miejscu, ale przypomniała mi się treść piosenki Wojciecha Młynarskiego, której tytułu niestety nie pamiętam. Piosenka jest o tym, że dwaj faceci grają w szachy, jeden gra sam, a drugi ma do pomocy dwóch osiłków, którzy – kiedy przeciwnik osiąga przewagę biją go (albo jakoś podobnie), okazuje się jednak, że ten matoł mimo pomocy i tak przegrywa, wymyśla więc inne sposoby by ułatwić sobie grę - włącznie ze zmianą zasad w taki sposób, by przeciwnik nie miał żadnych szans. Pointa jest taka, że nawet jeśli zacząłby tymi szachami rzucać w tego nieszczęśnika naprzeciwko – to nie ma siły – i tak przegra. To piękna pieśń i mam nadzieję, że ktoś ją tu przypomni. Tak samo będzie z tym nagrodami i z tymi książkami. Odwagi.
Inne tematy w dziale Gospodarka