Kiedy przenosiłem swój dom z Dolistowa Nowego nad Biebrzą zaangażowałem do tego przedsięwzięcia majstra ciesielskiego, pana Feltowicza. Ten ponad siedemdziesięcioletni staruszek, w czasie jednej z rozmów, jeszcze w Dolistowie, rzekł mi coś takiego – panie, jakie tu było życie kiedyś! Przez wieś nie dało się przejść wieczorem. Przy każdej bramie ludzie, przy każdej jakieś towarzystwo, rozmowy, śpiewy. Wesoło było. A teraz patrzy pan – nikogo. Tylko ja. Wszyscy w domu w telewizor patrzą.
Czasy, o których mówił pan Miecio to były lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte. Mój tata wspominał czasy tuż przed wojną i samą wojnę. Z opowiadań tych wyłaniał się świat ludzi żyjących bardzo blisko siebie, we wspólnocie rozrywanej często konfliktami, także na śmierć i życie, ale we wspólnocie. Tak było jeszcze po wojnie, kiedy mój tata mieszkał na wsi. Potem wszystko się zmieniło.
Świat, który ja zastałem był zupełnie inny. Była to planeta zamkniętych i nie szukających z nikim kontaktu podwórek, na których siedzieli swoi. Siedzieli milcząc lub jedząc to co tam akurat udało się zdobyć. Rozmowy, o ile w ogóle się toczyły, dotyczyły tego co w telewizji lub prostych spraw bytowych. Byłem mały więc tak to zapamiętałem. Może rozmawiano także o czymś innym, ale ja tego nie rozumiałem. Widomo było jednak, że dookoła mieszkają plemiona wrogie. Nic nie wolno było mówić, nawet najbliższemu sąsiadowi. Nie można było się pochwalić, nową meblościanką czy jakąś inną bzdurą wyszarpaną w walce wręcz w składzie meblowym i czyniącą nasze życie trochę bardziej ludzkim i cywilizowanym. Podstawowym nakazem było milczenie. Milczenie bezwzględne, bo jeśli ktoś nie milczał uporczywie narażał się na to, że ktoś z sąsiadów może, ot tak dla zabawy, donieść na jego i jego rodzinę. Na milicję, do urzędu, gdziekolwiek, gdzie znajdował się ośrodek jakiejś władzy. Tak więc milczeliśmy. To milczenie zostało niektórym do dziś. Stosując te same nakazy wychowali swoje dzieci, które także milczą i patrzą w telewizor.
W latach dziewięćdziesiątych wydawało się, że milczenie przestało obowiązywać. O tym, jak perfidne jest to złudzenie niektórzy z nas dowiedzieli się niedawno, w czasie kiedy GW zaczęła tracić swoje wpływy. Nakaz milczenia obowiązywał nadal przez całą dekadę tylko dotyczył innych tematów. Dla niektórych jest on ważny do dziś. Za obowiązkiem milczenia idzie oczywiście fałsz, bo o czymś mówić trzeba, a jeśli nie można mówić prawdy, albo można tyle, że nie do końca wtedy trzeba kłamać. Trzeba mieć coś co będzie tematem rozmów, a nie będzie prawdą ważną dla wszystkich. I tutaj znów z pomocą pospieszyła telewizja. Telewizja zawsze bowiem jest chętna do pomocy ludziom władzy, zaś dziennikarze, strażnicy swobód z Bożej łaski pierwsi idą na służbę do medialnych magnatów i kłamią, kłamią, kłamią. A wszystko w imię sprawiedliwości dziejowej i lepszego jutra.
Dziś mamy sieć i to jest najważniejsza zdobycz ludzkości od czasu, gdy frankijskie plemiona wynalazły strzemię. Sieć pozwala nam na rozmowy bez lęku, a te z kolei napawają strachem każdą władzę. Tyle nam zostało, bo nie ma już wiosek, gdzie przy płotach stoją ludzie i śpiewają na głosy pieśń o ułanach czy rozwijającym się kwiecie rozmarynu. Nie ma i nie będzie.
Bardzo przepraszam, że piszę tu dziś takie oczywistości, ale wydawało mi się, że w tym dniu właśnie to powinienem zrobić.
Inne tematy w dziale Polityka